Patrząc na grę biało-czerwono-białych w pierwszej części meczu, ciężko doszukać się pozytywów. Vahan Geworgyan zakręcił co prawda kilka razy na prawej stronie obrońcami gości, ale nie miało to wymiernych skutków. Do zagrań w ofensywnie można by jeszcze doliczyć strzał Rafała Kujawy kilkanaście metrów nad bramką i strzał(?) – albo raczej trafienie piłką w głowę – Łukasza Gikiewicza.
Chaos i dziura w środku
Poza wspomnianymi wyżej sytuacjami, gra łodzian wyglądała dramatycznie. Na boisku panował chaos. Niecelne podania przeplatały się z niedokładnymi przyjęciami. Zawodnicy nie biegali, a w środku pola tworzyła się wielka dziura. - Artur Gieraga i Piotr Świerczewski to zawodnicy defenswyni i nie oczekujmy, że będą tworzyli każdą akcję w ataku. – usprawiedliwiał duet środkowych pomocników Bogusław Wyparło – Brakuje nam ofensywnego pomocnika, jakim był Krzysztof Mączyński. - dodał bramkarz ŁKS.
Stratę tylko jednej bramki w pierwszej części meczu, Ełkaesiacy zawdzięczają szczecinianom. Portowcy przez pierwszy kwadrans dostosowali się do poziomu gospodarzy, a w kolejnych minutach razili nieskutecznością. Jedyną bramkę udało się zdobyć Piotrowi Petaszowi.
Rykoszetem do siatki
Gola z 23. minuty poprzedziła seria trzech rzutów rożnych pod łódzką bramką. Warto zauważyć, że po drugim kornerze nasi gracze mogli oddalić niebezpieczeństwo, ale Geworgyan zamiast wybić piłkę, stracił ją na 20 metrze. Przejętą futbolówkę mocno kopnął Omar Jarun i tylko instynktownej interwencji Wyparły koledzy zawdzięczali kolejny róg. Z narożnika piłka trafiła do Petasza i tym razem strzał sprzed pola karnego trafił już do bramki. Futbolówka "po drodze" zahaczyła o jednego z zawodników, myląc Wyparłę.
Gorące rozmowy w szatni
Kolejnych dogodnych sytuacji na zdobycie bramki nie wykorzystali Petasz oraz Marcin Rogalski i do przerwy było tylko 0:1. Wychodząc na drugą połowę Ełkaesiacy gorączkowo ze sobą dyskutowali, a Tomasz Hajto próbował jeszcze mobilizować swoich kolegów. - W przerwie było bardzo gorąco w naszej szatni. - nie ukrywał kapitan ŁKS-u. Efekty było widać od samego początku. Po gwizdku sędziego nasi gracze zaczęli biegać i walczyć. Szybko, bo już w 47. minucie, padło też wyrównanie. W środkowej strefie boiska piłkę przejął Kamil Bendkowski. Futbolówka trafiła następnie do Geworgyana, który z prawej strony dośrodkował w pole karne, a piłka po głowie Gikiewicza spadła pod nogi Piotra Madejskiego. Lewonożny zawodnik zamarkował strzał swoją lepszą nogą, po czym uderzył z prawej zaskakując obrońców i bramkarza przyjezdnych.
Zamiast pójść za ciosem, łodzianie pogubili się we własnej "szesnastce" i stracili kolejnego gola. Przyjezdni krótko rozegrali rzut wolny z prawej strony, na wysokości pola karnego. Do piłki ruszyli wszyscy Ełkaesiacy, zostawiając niepilnowanych dwóch graczy. Dośrodkowanie wzdłuż bramki zamknął Krzysztof Hrymowicz, który z 5 m wpakował piłkę do siatki. - Najbardziej boli, że tracimy bramki po prostych błędach. - nie ukrywał Wyparło.
Rezerwowy daje nadzieję
W kolejnych minutach gospodarze dążyli do wyrównania, ale ciągle brakowało dokładności i pomysłu na grę. Trener Grzegorz Wesołowski zmieniał zawodników (pojawili się Janusz Wolański i Szymon Salski) i ustawienie drużyny. Szczególnie wprowadzenie Wolańskiego okazało się trafną decyzją. W 88. minucie strzałów próbowali Adrian Woźniczka, Rafał Kujawa oraz Gikiewicz, ale wszystkie były blokowane. Piłka w końcu przeleciała nad obrońcami i trafiła do Wolańskiego. Ten przyjął i strzelił do bramki obok Radosława Janukiewicza.
Wyrównujący gol dał nadzieję łodzianom na wygraną i rzucili się oni do ataków. Zamiast strzelić mogli jednak stracić trzecią bramkę. Dwóch dobrych okazji nie wykorzystał Maciej Mysiak, a w ostatniej akcji meczu, Petasz przegrał pojedynek sam na sam z Wyparłą.
Podział punktów nie ucieszył żadnego z zespołów. ŁKS ciągle ma jedno "oczko" przewagi nad Portowcami i w tej chwili dwa straty do Górnika Zabrze i Sandecji Nowy Sącz. Te drużyny swoje mecze grają dopiero dzisiaj.
Grać jak w drugiej połowie, czyli powiedzieli po meczu
Bogusław Wyparło (ŁKS): - Pierwsza połowa była beznadziejna w naszym wykonaniu. Niektórzy grali tak, żeby piłka była od nich jak najdalej. W kolejnych meczach musimy walczyć i grać, ale nie od 46. minuty, tylko od początku.
Tomasz Hajto (ŁKS): - W pierwszej połowie graliśmy bardzo nerwowo. Pogoń zasłużenie prowadziła. Po przerwie pokazaliśmy jednak charakter. Remis nie zadowala żadnej ze stron.
Piotr Mandrysz (trener Pogoni): - W pierwszej połowie powinniśmy rozstrzygnąć ten mecz. Mieliśmy wiele sytuacji, z których wykorzystaliśmy tylko jedną. W końcówce spotkania opadliśmy z sił. Dało o sobie znać pucharowe spotkanie z Ruchem.
Grzegorz Wesołowski (trener ŁKS-u): - Chciałbym oglądać taki zespół jak w drugiej połowie. Z przebiegu gry remis jest sprawiedliwym wynikiem. W ostatnich minutach rzuciliśmy wszystko na jedną szalę i stąd okazje Pogoni. Nie uważam jednak, żebyśmy stracili punkty. Liga jest wyrównana i może się okazać, że zarówno my jak i Pogoń odrobimy po punkcie do czołówki, a nie stracimy dwa.
ŁKS Łódź – Pogoń Szczecin 2:2 (0:1)
Bramki: 0:1 P. Petasz (23. min.) 1:1 P. Madejski (47. min.) 1:2 K. Hrymowicz (50 min.) 2:2 J. Wolański (88. min.)
Żółte kartki: Woźniczka, Hajto, Świerczewski, Madejski (ŁKS) Woźniak, Rogalski (Pogoń)
ŁKS: B. Wyparło – K. Bendkowski (72. S. Salski), T. Hajto, A. Woźniczka, P. Balaż (62. J. Wolański), V. Geworgyan, A. Gieraga, R. Kujawa, P. Świerczewski, P. Madejski, Ł. Gikiewicz
Pogoń: R. Janukiewicz – M. Nowak, K. Hrymowicz, O. Jarun, M. Rogalski (68. D. Wółkiewicz), M. Bojarski (87. M. Mysiak), M. Lebedyński (65. O. Moskalewicz), P. Koman, P. Pietruszka, M. Woźniak, P. Petasz
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?