Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lalki tylko dla dorosłych - recenzja "Opery za trzy grosze"

Ewelina Murzicz
Ewelina Murzicz
Jeszcze tylko przez cztery dni będziemy mogli oglądać w Teatrze Arlekin rewelacyjny musical "Opera za trzy grosze".

Kto jeszcze go nie widział, niech się więc pospieszy. To ostatnia szansa na wielką teatralno-lalkową ucztę doprawioną bluźnierczą fabułą.

Opera za trzy grosze to najsłynniejszy musical niemieckiego dramaturga Bretolda Brechta, dlatego też łódzcy twórcy zadbali o to, by zrobić z niego naprawdę wielkie widowisko. Trzeba przyznać, że tandem Waldemar Wolański (reżyseria) - Kurt Weill (muzyka), spisał się na medal.

Schizofrenia sceniczna

W spektaklu biorą udział naturalnej wielkości lalki o bardzo przerysowanej fizjonomii. Kukły prowadzone są przez aktorów (najczęściej dwóch), ale i sami artyści grają rolę swojej lalki. Na scenie doświadczamy więc swoistej schizofrenii -w jedną postać wcielają się dwie, a nawet trzy osoby. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze, wręcz przeciwnie - potęguję wydźwięk sztuki. Przed oczami widza ukazuje się się świat zepsuty do szpiku kości, w którym pojęcie moralności i sprawiedliwości wydaje się w ogóle nie funkcjonować.

Lalka - aktor idealny

I tu okazuje się, że lalka jest idealnym aktorem. Tylko bowiem sztuczny twór może tak obrazowo ukazać równie plastikową rzeczywistość. Aktorzy nakładają na siebie lalki, niczym kostiumy, co rewelacyjnie tworzy klimat obcości. Okazuje się, że człowiek może przybrać każdą maskę, zmienić swoją osobowość i dostosować ją oczekiwań społeczeństwa.

Gadające głowy i komputer zamiast brzucha

Bogacz Jonatan Peachum i jego żona Celia przedstawieni zostali jako twory
poruszające się na kółkach. Dodatkowo biznesmen przywiązany jest do swojego biurka, a zamiast brzucha ma... monitor komputera. I mimo, że jest człowiekiem niezwykle nowoczesnym i obytym w świecie, swojego majątku dorobił się w moralnie wątpliwy sposób - wykorzystując najbiedniejszych. Żona Peachuma i jego córka są z kolei przestylizowanymi pięknościami z bardzo obfitymi biustami. Główny bohater natomiast - Macki Majcher, przypomina czarnoksiężnika, który zresztą udowadnia na końcu, że ma magiczną moc. W zagadkowy sposób bowiem ratuje się przed śmiercią, sprowadzając gońca, który przybiera figurę gadającej głowy osadzonej w szklanym ekranie.

Tylko dla dorosłych
Tym niezwykle barwnym i genialnie zagranym postaciom, przygrywa na żywo zespół muzyczny, przy którym piosenki śpiewane przez aktorów przybierają formę opowiastek, jakie śpiewa się dzieciom. Tymczasem temat, dialogi i rzeczywistość ukazana w "Operze za trzy grosze", z pewnością przeznaczona jest tylko dla dorosłych. I nie chodzi tu nawet o wulgaryzmy i dziwki skaczące po scenie.

Lalka, czyli człowiek

Chodzi o to, że tylko dojrzały widz może zrozumieć wydźwięk całego spektaklu. Mimo, że od momentu napisania sztuki przez Brechta minęło 80 lat, niewiele się przez ten czas zmieniło - nadal liczą się tylko błyskotki, za którymi stoi, niby przebrany za lalkę, ale wciąż prawdziwy człowiek.

Wygraj dwuosobowe zaproszenie na "Operę za 3 grosze"?

Czytaj także:
- Opisali i sfotografowali 200 łódzkich fabryk

- Operetka "Ptasznik z Tyrolu" [recenzja]

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto