Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ile zarabia ksiądz

Magdalena Grochowalska
Kiedyś „być księdzem” oznaczało zapewniony byt. Parafianie na wsiach przynosili swojemu proboszczowi świeże jaja, mięso, mleko, a i grosza nie poskąpili.

Kiedyś „być księdzem” oznaczało zapewniony byt. Parafianie na wsiach przynosili swojemu proboszczowi świeże jaja, mięso, mleko, a i grosza nie poskąpili. Dziś duchowni coraz częściej mówią: „Jakie społeczeństwo, taki kościół: dziś ludzie biedni, to i duchownym się nie przelewa”...

Raz na wozie, raz pod wozem...

Najbardziej majętne są te parafie, w których jest duża liczba wiernych (do 20 tysięcy parafian). Wiadomo: im więcej ludzi, tym większy dochód. Jest jednak pewien minus: księża płacą tam większy podatek, a i pracujących duchownych jest dwa razy tyle (w efekcie - wpływające do kasy pieniądze trzeba podzielić między więcej osób).

Gdzie więc płyną pieniądze z tacy?

Ofiary kancelaryjne, czyli te, które dają parafianie na ślub, chrzest, pogrzeb księża nazywają z języka łacińskiego „Jura Stolae”, czyli „prawo stuły”. Dzieli się je pomiędzy wszystkich księży pracujących w parafii. Jeśli jest ich dwóch (proboszcz i wikary), ofiary dzieli się na trzy części: dwie trzecie otrzymuje proboszcz, a jedną trzecią wikariusz.

- Kiedyś było znacznie lepiej. Teraz zdarzają się takie miesiące, że na dwóch dostajemy 1500 złotych - wzdychają moi rozmówcy.

Trudno się dziwić, skoro ślubów coraz mniej. Np. w parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy swego czasu w ciągu roku do sakramentu małżeństwa przystąpiły tylko 3 pary. Najczęściej jednak „norma” to 10-12 par rocznie. Tylko w dużych parafiach co sobotę ślubuje sobie wierność od 2 do 5 par (z wyjątkiem maja, listopada oraz Adwentu i Wielkiego Postu).

Jeśli do tego są to bogate parafie (większość wiernych ma pracę), pensja księży wzrasta do kilku tysięcy złotych.
Pieniądze, które dają wierni na ofiarę podczas mszy świętej, nigdy nie trafiają do kieszeni księży, lecz przeznacza się na utrzymanie kościoła.

- W pierwszej kolejności trzeba zapłacić rachunki za energię elektryczną, ogrzewanie, wywóz śmieci itp. - mówi jeden z łódzkich księży. Często to nie wystarcza, więc dokłada się pieniądze, które parafianie dawali, gdy chodziliśmy po kolędzie. Do naszych portfeli trafiają dopiero ofiary za udzielenie chrztu, ślubu, pogrzebu oraz odprawienie zamówionych mszy świętych np. za zdrowie czy duszę bliskich naszych parafian.

- Kiedyś pan młody lubił pokazać gest przy przyszłej żonie - śmieje się inny duchowny. - Jak sąsiad dał za ślub 300 złotych, to on 500. Jak sąsiad 500, to on 700. Teraz to się już nie zdarza. Pytają „ile” i dają tyle, ile wymienię.

Księża, którzy jasno określają „cennik” należą do rzadkości. Większość mówi „co łaska”.

- Chrzest to dar Jezusa dla człowieka. A darem się nie handluje - mówi ksiądz Józef Caruk, proboszcz parafii pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy przy ul. Chochoła. - Możemy przyjmować jedynie dobrowolne ofiary.

Często zdarza się, że kogoś w ogóle nie stać na opłacenie pogrzebu. Jeśli zmarły był wierzący i uczestniczył w życiu parafii to go chowam - zapewnia. - To samo jest ze ślubami.

- Ludzie sami ustalają „cennik” - mówi inny ksiądz. - Dowiadują się od sąsiadów, znajomych i rzadko starają się odstawać od utartego schematu.

I tak średnia stawka za ślub to 300 złotych, za zamówioną mszę świętą - 50 zł, za chrzest - 100 zł, za odwiedziny po kolędzie 20 zł. Stawki te jednak coraz częściej bywają obniżane.

- Na przykład kiedyś ludzie, którzy przychodzili w Wielką Sobotę święcić jajka, wrzucali do koszyczków banknoty 10-20-złotowe, teraz wrzucają monety o nominałach 5 zł, 2 zł, czy wręcz 1 zł, a w czasie coniedzielnej mszy na tacę trafiają nawet 20- i 50-groszowe - mówi jeden z kościelnych. - Jeszcze w ubiegłym roku to było nie do pomyślenia. W ciągu całej niedzieli zbieraliśmy 600-700 zł, teraz najwyżej 300-400 i tylko w święta ok. 500 zł.

- Ba! Nawet prasa katolicka gorzej się sprzedaje. Kiedyś rozprowadzaliśmy w tygodniu 60-80 gazet, a teraz 35 - zauważa ks. Caruk.

Najubożsi są duchowni, których parafianie to w większości emeryci i renciści (ślubów jest mało, chrztów jeszcze mniej). W innych parafiach są okresy „biedne” i „bogate”. Biedny jest np. listopad.

- Ślubów nie ma, a na niedzielne msze święte przychodzi mniej osób. Bo kiedy pogoda jest ładna, to kościół pełen, a kiedy wieje wiatr i pada deszcz, to przychodzą tylko ci najbardziej religijni - przyznają księża.

Lepsze miesiące to np. te, w których są święta.

Kieszonkowe dla zakonnika

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja zakonów. Na przykład w domu zakonnym ojców jezuitów wszystkie wpływy idą do jednej kasy, nad którą pieczę sprawują siostry.

- Z tego opłaca się utrzymanie kościoła oraz kompleksu sal, które należą do parafii np. kaplicy św. Krzysztofa, salę teatralną i spotkań. W sumie ogrzewanie i oświetlenie pochłania ok. 8-10 tys. zł miesięcznie - mówi ojciec Józef Łągwa, superior i proboszcz parafii p.w. Najświętszego Imienia Jezus w Łodzi. - Ze wspólnej kasy kupuje się artykuły żywnościowe. Raz w tygodniu zaopatrzeniowiec jedzie do hurtowni, żeby jak najtaniej kupić żywność, a siostry gotują dla wszystkich posiłki.

Zakonnicy swojej pensji nie mają. Jeśli potrzebują np. nową szczoteczkę do zębów, pastę, mydło itp. zgłaszają się do siostry i przedstawiają swoje potrzeby. Wtedy ona odlicza stosowną kwotę.

Im większy kościół, tym więcej księża płacą za prąd i gaz. W niedużym, przytulnym kościółku pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy energia elektryczna kosztuje rocznie ok. 3.600 zł, wywóz śmieci - 700 zł, ogrzewanie - ok. 1000 zł miesięcznie.

Ile dla kurii?

Każdy ksiądz jest zobowiązany odprowadzać część swoich dochodów do kurii biskupiej oraz na rzecz Seminarium Duchownego.

- Musimy wysyłać do kurii sprawozdania, w których podajemy, ile ślubów udzieliliśmy w danym okresie, ile było chrztów, pogrzebów itp. - tłumaczy jeden z księży parafii w Pabianicach. - Na tej podstawie w kurii naliczana jest kwota podatku, jaki musimy zapłacić. Suma ta jest różna, w zależności od wielkości parafii, liczby udzielonych ślubów.

Średnio jest to kilkaset złotych rocznie. Oprócz tego co miesiąc każdy z księży musi wysyłać do kurii podatek od swoich dochodów. Przeciętnie proboszcz płaci 120 zł, wikary 60 zł.

Ile więc trafia pieniędzy do kurii? W Łodzi mamy blisko 60 parafii. W każdej pracuje od 3 do 7 księży (zależnie od liczby wiernych). Tak więc co roku na rzecz kurii oraz Seminarium Duchownego odprowadzanych jest ok. 30 tys. zł podatku. Oprócz tego co miesiąc ok. 7.200 zł od dochodu proboszczów i ponad 9 tys. zł od dochodu wikarych - w sumie ok. 200 tys. rocznie. Rozdzielaniem przychodów zajmuje się wydział finansowy kurii.

Fiskus zabiera

- Kościoły nie są opodatkowane, ale księża tak - mówi pracownica Urzędu Skarbowego przy ul. 6 Sierpnia. - Duchowni płacą kwartalnie zryczałtowany podatek, który zależy od liczby parafian oraz od tego, czy parafia jest na wsi czy w mieście.

Podatek nie jest duży, ale księża i tak narzekają.
- Jeśli np. na terenie mojej parafii żyje 2 tysiące wiernych, to ja płacę podatek od 2 tysięcy osób, a tymczasem do kościoła chodzi tylko połowa - żalą się. - W niektórych regionach Polski większość parafian należy do kościoła prawosławnego (na wschodzie) lub protestanckiego (na zachodzie), a księża i tak muszą za nich płacić podatek! Tymczasem urzędu skarbowego to nie obchodzi!

Najmniejszy podatek płaci wikary, zatrudniony w parafii do 1000 wiernych, największy proboszcz pracujący w parafii powyżej 20 tysięcy. Tak licznych parafii jest jednak dziś mało. Na terenie, na którym w latach 70. stał jeden kościół, dziś zwykle stoją trzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto