- Wezwaliśmy pogotowie. Reanimowali tatę kilkadziesiąt minut, ale lekarz stwierdził zgon. Wypisał dokument, zawinęli ojca w folię i pojechali - opowiada Halina Bugajny, córka zmarłego.
Rodzina stała przy zwłokach, czekając na bliskich, aby zdecydować, co dalej. Na miejsce przyjechał też policyjny radiowóz wezwany przez pogotowie.
Nagle osoby czuwające przy zwłokach zaczęły strasznie krzyczeć.
Córka zauważyła, że folia na twarzy ojca rusza się! Rozerwała ją, nerwowo badała puls. Po raz kolejny wezwano pogotowie. Ekipa, która po kilkunastu minutach przybyła na miejsce, potwierdziła, że zgon nastąpił około 2 godzin wcześniej. Jak mówi jeden z lekarzy, poruszanie się folii było spowodowane uchodzeniem powietrza, które po reanimacji zostało w drogach oddechowych zmarłego.
Gdy po godzinie 22 reporterzy Expressu Ilustrowanego opuszczali miejsce zdarzenia, zwłoki łodzianina nadal leżały na trawniku.
Krewni zmarłego są przekonani, że winni jego śmierci są lekarze, którzy w szpitalu im. Barlickiego nie udzielili choremu pomocy.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?