Jerzy Grzegorzewski, wybitny inscenizator, reżyser i malarz, od pięciu lat dyrektor Teatru Narodowego, odebrał wczoraj w łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych doktorat honoris causa. Uczelnia przyznała swemu absolwentowi tytuł za ogromny wkład, jaki wniósł do kultury narodowej w dziedzinie teatru i plastyki.
– Dzięki zaszczytowi, którym obdarzył mnie senat akademii wracam do macierzystej uczelni. W mojej pracy często odwołuję się do nauk, których mi tu udzielono.
Nigdy nie chciałem opuszczać Łodzi, ale moje miasto nie zawsze okazywało mi serce – powiedział Jerzy Grzegorzewski.
Artysta przyznał, że zawsze najgłębiej czuł się związany ze środowiskiem malarzy. Szczególne podziękowania skierował pod adresem swego dawnego profesora Stanisława Fijałkowskiego, któremu – jak stwierdził – w myślach dedykował wiele swych przedstawień.
– Grzegorzewski nie zawsze wykonywał prace kursowe tak, jak tego oczekiwałem, ale był wybitnym i oryginalnym studentem – wspomina prof. Stanisław Fijałkowski. – Kiedyś na zajęciach z podstaw kompozycji studenci mieli zaprojektować latawce. Mogły być dowolne w formie, był tylko jeden warunek – musiały latać. Testowaliśmy je w plenerze. Grzegorzewski, który przywiązał papierowy ogon do krzesła, latał potem po polu z meblem. Wprawdzie latawiec nie wzniósł się do góry, ale zaliczyłem mu pracę za manifestację indywidualności.
Rektor ASP Stanisław Łabęcki, który w okresie studiów przyjaźnił się z Jerzym Grzegorzewskim, opowiadał też o placku, który bohater wczorajszej uroczystości wypiekł w piekarni swego ojca, w ramach zaliczenia zajęć z kompozycji. Przypomniał także o pierwszym teatrze Grzegorzewskiego, który działał na uczelni i o inscenizacji „Szewców” wielokrotnie nagradzanej na konkursach teatrów studenckich.
Podczas uroczystości nadania tytułu odczytano list od premiera Jerzego Buzka, który złożył hołd wybitnemu twórcy i odważnemu artyście.
W bardzo osobistej recenzji doktoratu Tadeusz Różewicz napisał: „Grzegorzewski narysował w tzw. realności zaczarowane koło, w którym umieścił swoje widzenie świata. (...) Z latami zaczarowane kredowe koło teatru Grzegorzewskiego zamieniło się w czarodziejską kulę. Kula ta pełna niezwykłych snów, marzeń, obrazów i dźwięków krąży po niebie i piekle polskiej sztuki teatralnej. Dobrze, że w naszym polskim świecie teatralnym jest taka planeta, która nazywa się Jerzy Grzegorzewski”.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?