Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Do rekordu w Atlas Arenie zabrakło 888 widzów. ŁKS przegrał ze Śląskiem 69:85

Marek Kondraciuk
Imponująco prezentowały się w sobotę trybuny Atlas Areny
Imponująco prezentowały się w sobotę trybuny Atlas Areny fot. Krzysztof Szymczak
Kibice nie zawiedli. Dopingowali ełkaesiaków wspaniale, stworzyli w Atlas Arenie klimat koszykarskiego święta, a widowisko miało oprawę europejskiej miary. - Jestem pod wrażeniem łódzkiej publiczności - mówił po meczu trener Śląska Miodrag Rajković. Rokord frekwencji jednak nie padł. Z 10.449 miejsce w Atlas Arenie zajętych było 9.128. Do rekordu, należącego wciąż do Ergo Areny (10.015) zabrakło 888 widzów. Walczymy więc dalej o rekord.

Mecz przyniósł kolejny dowód, że Łódź jest spragniona wielkich sportowych spektakli. Trzeba uczynić wszystko, aby było ich jak najwięcej, koszykówka rozwijała się, a drużyna ŁKS rosła w siłę. Z tym jest bowiem gorzej, a kontuzje Marcina Salamonika i Bartłomieja Bartoszewicza komplikują sytuację. Na parkiecie nie było tak entuzjastycznie jak na widowni.

- Było koszykarskie święto, a my rozegraliśmy najgorszy mecz w tym sezonie - ocenił trener ŁKS Piotr Zych. - Zawiodła skuteczność! Oddaliśmy więcej rzutów od rywali, a trafiliśmy mniej.

Łodzianie zaczęli obiecująco (- Dobrze, ale mogło być jeszcze lepiej - powiedział później trener Zych), a na trybunach zapanował niesamowity tutmult. Pierwsza kwarta, wygrana 23:17 i trzy rzuty Dariusza Kalinowskiego za 3 punkty, które ją ozdobiły to był zwiastun zwycięstwa.

W drugiej ćwiartce jednak wrocławianie zaczęli agresywnie bronić i już po 5 min objęli prowadzenie (28:29, Paweł Buczek). Oddali je jeszcze tylko raz, w następnej akcji (Kirk Archibeque 30:29), a wkrótce odskoczyli na 6 oczek (31:37 w 18 min i 37:43 do przerwy).

Świetne zmiany dali Buczek i Łotysz Akselis Vairogs. Szalał Robert Skibniewski, najszybszy polski rozgrywający. Z czterech obowodowych graczy kadry których oglądaliśmy już w Łodzi (Krzysztof Szubarga,Dardan Berisha i Łukasz Koszarek) zaprezentował się najlepiej.

Kłopoty ŁKS pogłębiło dodatkowo to, że zupełnie niedysponowany był w sobotę rozgrywający BJ Holmes, który nie miał pomysłu i do końca nie odrodził się. Najsłabszy mecz w sezonie rozegrał również Jermaine Mallett. Lider snajperów ligi zdobył 12 punktów - jak na niego to tylko 12 - trafiając zaledwie 3 rzuty na 7 za dwa, 1 na 3 za trzy punkty i 3 na 4 wolne.

ŁKS nie miał więc w tym meczu lidera, zawodnika który "ciągnie grę". Nie był nim także Kirk Archibeque. Choć zdobył najwięcej punktów (23) miał także nieudane zagrania i przestoje. - Mnie też nie szło najlepiej - powiedział samokrytycznie po meczu łódzki center. - Walczyliśmy na tyle, na ile potrafiliśmy. Obserwuję chłopaków na treningach, znamy się już, rozumiemy coraz lepiej i wierzę, że stać nas na znacznie więcej.

Przewaga Śląska urosła w 30 min do 15 punktów (51:66). Tliła się nadzieja, że ŁKS jeszcze nawiąże walkę. Starali się poderwać zespół Piotr Trepka i Jakub Dłuski, ale gra była pod kontrolą Śląska, który w 39 minucie prowadził różnicą 20 oczek (63:83).

- Mamy tylko doświadczenie pierwszoligowe, a ekstraklasa to inna bajka - ocenił Piotr Zych.

ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 69:85 (23:17, 14:26, 16:23, 16:19)
ŁKS: Archibeque 23, Mallett 12, Kalinowski 12, Dłuski 10, Sulima 5, Trepka 4, Szczepaniak 2, B.J. Holmes 1, Kenig 0. Trener: Piotr Zych.
Śląsk: Skibniewski, Calhoun po 15, Graham, Vairogs po 12, Bogavac, Mladenovic po 11, Buczak 7, Sęk 2, Koelner, Niedźwiedzki 0. Trener: Miodrag Rajković.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto