Bo praktyka to słowo - klucz studiów w Akademii...

Artykuł sponsorowany
Joanna Grabarczyk, absolwentka Dziennikarstwa i komunikacji społecznej w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. Na 3 roku studiów przeniosła się do AHE z innej łódzkiej uczelni.

W Polsce od lat pokutuje przekonanie, że uczelnie państwowe gwarantują kształcenie na najwyższym możliwym poziomie - w dodatku za darmo. Młodzi ludzie ochoczo wybierają uniwersytety, bo kojarzą je z zaszczytem, prestiżem i elitarnością. O ile takie przeświadczenie uzasadnione jest w przypadku tradycyjnych kierunków studiów, o tyle zdarza się, że dobra opinia o nowopowstałych specjalizacjach czy kierunkach jest, delikatnie ujmując, „mocno na wyrost”.

Joanna Grabarczyk szkołę średnią ukończyła w Wiedniu - Decydując się na studia dzienne w jednej z łódzkich uczelni wyższych, byłam przekonana, że wyniosę stąd edukację najlepszą z możliwych. Zdecydowałam się na dziennikarstwo z kulturą i językiem niemieckim, bo marzyłam o pracy w mediach i od zawsze uwielbiałam pisać – opowiada Aśka. Jak wspomina zajęcia?

- Przedmiotów stricte dziennikarskich było bardzo niewiele. Czasem prowadzone były też przez osoby, które z dziennikarstwem nigdy nie miały do czynienia i otwarcie się do tego przyznawały - np. przez germanistów – dodaje. Studentka wspomina również, że zajęć praktycznych nie było prawie wcale, gdyż pod kątem technicznym uczelnia była nieprzystosowana do ich prowadzenia. - Podczas warsztatów internetowych Internet zazwyczaj był nieosiągalny, a podczas warsztatów telewizyjnych za całe zaplecze techniczne wystarczyć musiała gestykulacja wykładowcy – wyjaśnia Aśka.

Studentka nie tak wyobrażała sobie początki swojej kariery dziennikarskiej. Po 3 latach studiów Asia Grabarczyk zdecydowała się zakończyć przygodę z edukacją w dotychczasowej uczelni - Nie tylko ja czułam się zmęczona atmosferą tam panującą. – wspomina - _zastanawiałam się: co dalej? Przypadek chciał, że podczas wakacji dowiedziałam się, jak z tym problemem poradziła sobie koleżanka z roku: „Przeniosłam się na dziennikarstwo do AHE„. Pokazała mi, jak szybko i sprawnie rozwiązała kwestię różnic programowych, opowiedziała o niewielkich kosztach nauki. Zaczęłam rozpytywać znajomych, przestudiowałam starannie stronę internetową Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, wreszcie - osobiście wybrałam się na uczelnię. Przeżyłam szok - po raz pierwszy od kilku lat zarówno władze uczelni, jak i osoby pracujące w rekrutacji czy w dziekanacie traktowały mnie jak partnera, a nie jak natrętnego petenta-krętacza. Zgłosiwszy chęć nauki, już po pierwszej rozmowie z dziekanem otrzymałam zaproszenie do udziału w zajęciach. Wszelkie kwestie "papierkowe" i formalne znalazły się na drugim planie._ – dodaje Aśka.

Joanna Grabarczyk wspomina, że już na pierwszych zajęciach w AHE przeżyła spory szok. Podczas zajęć z fotografii prasowej ze zdumieniem obserwowała, jak koledzy i koleżanki z roku prezentują własne prace, wykonane w charakterze zadania domowego. - Wykładowca każdemu poświęcił nieco czasu na omówienie, wskazywał mocne i słabe strony zdjęć, udzielał rad. Jeszcze tego samego dnia zostałam wdrożona w proces wydawania własnej, od początku zredagowanej gazety, a także w realizację projektu multimedialnego, gdzie mieliśmy okazję połączyć i wykorzystywać dziennikarstwo prasowe, radiowe i telewizyjne. – tak zapamiętała pierwszy dzień w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi.

- _Mnóstwo czasu przeznaczono na przedmioty służące ćwiczeniu samodzielnego, twórczego myślenia. Świeżość spojrzenia, odkrywczość i odwagę do urzeczywistniania własnych pomysłów - to starano się z nas wydobyć. Przykład? Okazało się, że wskutek udziału w Projekcie Własnego Przedsięwzięcia, który jest jednym z obowiązkowych na AHE przedmiotów, każdy z nas jest w stanie zaplanować i rozkręcić swoją własną działalność gospodarczą! _– opowiada.

Jak podsumowuje Aśka - Mam wrażenie, że przez jeden rok studiów zaocznych w AHE zrobiłam więcej dla swojej edukacji dziennikarskiej niż przez 3 lata na dziennikarskich studiach dziennych w poprzedniej uczelni. Wykładowcy Akademii wymagali niesamowicie wiele, ale z drugiej strony potrafili zainspirować i zarazić nas własnym entuzjazmem. Zresztą nic dziwnego - przecież uczyli mnie świetni dziennikarze, którzy w zawodzie są aktywni od lat. To ludzie, którzy naprawdę kochają to, co robią. Starali się umożliwić nam spełnianie własnych marzeń i "bycie prawdziwymi dziennikarzami", a nie jedynie "studentami dziennikarstwa" _– wyjaśnia studentka. Pod ich opieką miała okazję wziąć udział w projekcie "Kurtyna", który polegał na redagowaniu ogólnopolskiego dziennika z XXX Konfrontacji Teatrów Młodzieżowych oraz wyjechać na letni obóz dziennikarski, gdzie od podstaw uczyła się, jak się robi telewizję. Aśka stwierdza – _W AHE nikogo nie obchodziło, czy w końcowym rozrachunku znam na pamięć jakąś formułkę i czy podczas egzaminu potrafię wyklepać ją z pamięci. Tutaj ważne było, czy i w jaki sposób potrafię zastosować ją w praktyce. Bo praktyka to słowo-klucz studiów w Akademii.
 
Z Joanną Grabarczyk rozmawiała Magdalena Simson

http://www.ahe.lodz.pl/

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto