Kierowca w rozmowie z Expressem Ilustrowanym przyznał, że przed hipermarketem Carrefour przy ul. Przybyszewskiego zaparkował blisko wejścia do sklepu na miejscu dla inwalidów ponieważ padał ulewny deszcz i chciał by żona z 1,5-roczną córeczką nie zmokły. Gdy po zakupach małżonkowie wrócili do samochodu stali już przy nim strażnicy.
Strażnicy poprosili kierowcę o dokumenty. Kierowca przyznaje: – Dałem im je po pewnym czasie. Aby nie zmoknąć, wsiadłem do auta. Podobnie żona z córką.
Mężczyzna twierdzi, że strażnik kazał mu wyjść z samochodu. Jak przyznaje zrobił to dopiero po dwóch lub trzech wezwaniach. Zdenerwowany nazwał strażnika cieciem. Jego żona zaczęła krzyczeć na funkcjonariuszy. Z relacji łodzianina wynika, że gdy stał przy aucie, wyższy ze strażników chwycił go z tyłu za kurtkę i krzyknął: „Pójdziesz ze mną!”. Właśnie wtedy mężczyzna miał zostać porażony w plecy paralizatorem.
Kierowca zapowiada, że w poniedziałek złoży doniesienie do prokuratury o bezpodstawnym użyciu paralizatora przez strażników.
Straż miejska inaczej przedstawia przebieg wydarzeń. Według Dariusza Grzybowskiego, komendanta straży miejskiej w Łodzi właściciel volvo nie stosował się do ich poleceń, nie chciał też wylegitymować i wyzywał strażników. Funkcjonariusz użył paralizatora gdy mężczyzna próbował go uderzyć. Komendant straży miejskiej polecił wszcząć postępowanie wyjaśniające. Jeśli relacja strażników się potwierdzi, właściciel volvo będzie odpowiadał przed sądem.
Czytaj więcej na ten temat: Straż miejska poraziła prądem kierowcę! [zdjęcia]
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
