Zanim wyjedziesz motorem po zimie...

Kiedy patrzę na stojącą w garażu YAMAHĘ , zakonserwowaną na czas postoju zimowego, wiem, co czeka mnie zanim jej dosiądę. Dotyczy to pojazdów większych i mniejszych. Czym byś nie jeździł, to od tej roboty nie uciekniesz, jeśli chcesz jeździć bezpiecznie i nie wywoływać nerwowego szoku u innych użytkowników dróg. Nie mówiąc już o radosnym uśmiechu pana policjanta, który z dziką radością zabierze ci dowód rejestracyjny i wypisze dokumencik na dwie stówki.

Można samemu, można w serwisie

Przejdźmy jednak do sedna sprawy. Moto wymyte i wybłyszczone stoi na podjeździe. Sprawdzić trzeba przede wszystkim: opony, lusterka, amortyzatory, kierunkowskazy i pozostałe światła, układ kierowniczy i poziom płynu hamulcowego, a w silnikach chłodzonych płynem - poziom płynu chłodzącego. Dalej to brudna i grubsza robota - wymienić olej. Kto nie ma zacięcia do mechaniki, niech to lepiej zrobi w serwisie.

Pierwsza jazda

No i wreszcie można odpalić silnik. Wygaszone kontrolki i miarowa praca pozwala na lekkie ruszenie i sprawdzenie hamulca ręcznego, nożnego i sprzęgła . Jest dobrze? No to ciuchy, buty, rękawice, kask i można odbyć pierwszą, próbną jazdę w sezonie. Pamiętajmy o światłach, mijanki muszą być włączone zawsze!

Bez przesady

Lekko podkręcam gaz i czuję, jak za ruchem ręki moto odchodzi do przodu - regulacja silnika też jest w porządku. Wracam. Jest dobrze. Na przełomie marca i kwietnia będzie można ruszyć. Najpierw spokojnie, by obyć się z ruchem, a potem normalnie, z wiatrem szumiącym na owiewce - ale bez przesady . A pancerni na swoich czterech kołach pamiętajcie - człowiek na motorze też chce żyć, a w spotkaniu z Wami nasze szanse są marne. Amatorzy pojazdów dwu- i czterokołowych, pamiętajcie przepisy drogowe dotyczą wszystkich - bez wyjątku.