O zgonie 44-latka poinformowała policję jego konkubina. Zwłoki mężczyzny znajdowały się na terenie opuszczonych działek w okolicy ul. 11-go Listopada, gdzie wysłano patrol. Składając zeznania kobieta sugerowała, że przyczyną zgonu mogła być przewlekła choroba, na którą cierpiał mężczyzna. Jej słowom jawnie przeczyły jednak liczne rany na ciele mężczyzny oraz ślady krwi, które nie uszły uwadze funkcjonariuszy.
W pomieszczeniu przeprowadzono oględziny, zabezpieczono szereg śladów oraz przedmiotów m in. nóż kuchenny, który mógł posłużyć sprawcy zabójstwa. Dopiero późniejsze ustalenia policji pozwoliły ustalić, jak doszło do tragedii.
Dzień wcześniej, po krótkiej wizycie w markecie, para wróciła do zajmowanej opuszczonej altanki, gdzie razem spożywali alkohol. Po pewnym czasie kobieta zostawiła mężczyznę samego i poszła zbierać puszki. Według jej wersji, gdy wróciła do partnera, miał do niej pretensje o to, że go zostawiła. Miał być wulgarny i agresywny, ubliżał ponoć kobiecie. Doszło nawet do rękoczynów. Wtedy 37-latka chwyciła za leżący na łóżku nóż, którym mężczyzna spożywał posiłek - jakoby chciała się bronić - i zadała nim 44-latkowi kilka ciosów. Jak tłumaczyła, konkubent mimo odniesionych ran nie chciał żadnej pomocy, czuł się dobrze. Po powierzchownym opatrzeniu przykryła go kołdrą i poszła spać. Następnego dnia stwierdziła, że mężczyzna nie żyje.
Kobieta miała już w przeszłości problemy z prawem. Teraz za zabójstwo grozi jej dożywocie. Decyzją sądu została tymczasowo aresztowana.
Podczas burzy schowali się pod drzewem. Ojciec i syn rażeni piorunem:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?