Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła Kraków - Widzew 1:0. Nie było powtórki z Poznania

Bartłomiej Pawlak
Wisła Kraków – Widzew 1:0
Wisła Kraków – Widzew 1:0 Łukasz Kasprzak
Piłkarzom Widzewa nie udało się w niedzielę sprawić kibicom mikołajkowego prezentu. Po niespodziewanej wygranej w Poznaniu Widzew przegrał z Wisłą w Krakowie 1:0. Porażka Widzewa z mistrzem Polski była pierwszą przegraną od czterech kolejek

Marzenie Widzewa o pokonaniu mistrza Polski, które jeszcze niedawno wydawało się całkowicie nierealne, w niedzielę mogło się ziścić. W końcu przed tygodniem nikt Widzewowi nie dawał większych szans w Poznaniu, lecz to Widzew a nie faworyzowany Lech cieszył się z trzech punktów.

Wygrana w Poznaniu na pewno dodała wiary Widzewowi, ale przed wyjazdem do Krakowa szyki trenerowi Mroczkowskiemu pokrzyżował uraz ścięgna Achillesa Ugo Ukaha, który przed tygodniem razem z Jarosławem Bieniukiem zneutralizował ataki superstrzelca Lecha, Artjoma Rudniewa. Aby nie ryzykować zdrowia Nigeryjczyka trener zastąpił go na środku obrony uniwersalnym Hachemem Abbesem. Do tego w jedenastce Widzewa pojawili się jeszcze Przemysław Oziębała (za Krzysztofa Ostrowskiego) i Souhail Ben Radhia.

Sprawdzona była za to taktyka widzewiaków, którzy tak samo jak w Poznaniu nie mieli zamiaru rzucać się na silniejszego rywala. Wisła musiała więc przejąć inicjatywę, lecz jej akcje były bez pomysłu. Nie było też mowy o oblężeniu bramki niepokonanego od czterech spotkań Macieja Mielcarza.

Zresztą to widzewiacy jako pierwsi oddali strzał na bramkę. Szkoda tylko, że Abbes zrobił to bardzo niedokładnie, bo po dośrodkowaniu w 7 min z rzutu rożnego znalazł się na czystej pozycji.

Stałe fragmenty gry mogły być ważną bronią piłkarzy Widzewa, bo w kolejnych minutach mieli ich kilka. W 9 min nikt nie doszedł jednak do centry Adriana Budki, a przy poprawce łódzkiego skrzydłowego piłki nie złapał bramkarz Wisły.

Przy kolejnym dośrodkowaniu Budki z rogu strzał Piotra Grzelczaka zablokowali obrońcy gospodarzy. W 15 min z dystansu Sergeia Pareikę próbował zaskoczyć Ben Radhia, lecz Tunezyjczyk największą krzywdę zrobił sobie, naciągając mięsień (był źle rozgrzany?), przez co nie mógł kontynuować gry.

Kwadrans meczu wyglądał obiecująco i przez kolejne minuty nie widać było, która z drużyn broni mistrzostwa Polski, a która przed sezonem myślała jedynie o utrzymaniu się w T-Mobile Ekstraklasie. W grze Widzewa znów irytowały jednak błędy – starty i przede wszystkim niedokładne zagrania. Szczególnie te w ofensywie, bo akcje mogły być naprawdę groźne, gdyby nie ostatnie podanie.

Jeśli zaś chodzi o grę gospodarzy, to w polu karnym Widzewa po raz pierwszy naprawdę groźnie zrobiło się w 23 min, kiedy szarżował Ivica Iliev. Zatrzymał go dopiero Mindaugas Panka, a serbski skrzydłowy przy okazji chciał wymusić na arbitrze rzut karny. Po chwili bliski pokonania bramkarza Widzewa był Patryk Małecki. Bardzo niebezpiecznie mogło być też w 27 min, ale na szczęście będący przed Mielcarzem Iliew źle przyjął piłkę.

Kolejna – trzeba przyznać – bardzo ładna akcja wiślaków mogła już skończyć się golem. Instynktownie strzał Rafała Boguskiego na rzut rożny wybił jednak Mielcarz. Wydawało się, że niebezpieczeństwo jest oddalone, ale tak nie było.

Po dośrodkowaniu Bieniuk tylko podbił piłkę w górę, do której najwyżej wyskoczył Cwetan Genkow i kilku metrów nie mógł nie trafić do bramki. Przy stracie gola najgorzej zachował się Oziębała, w ogóle nie próbując walczyć z Bułgarem w powietrzu. Lepiej mógł chyba reagować stojący na linii bramkowej Mielcarz.

Po objęciu prowadzenia przez Wisłę do końca pierwszej połowy nic ciekawego na boisku już się nie wydarzyło.

Wiślacy wyraźnie zadowoleni nie podkręcali tempa, a widzewiacy też nie rzucili się do odrabiania strat i jedyną ich odpowiedzią było uderzenie zza pola karnego Budki.

Niewiele brakowało, by druga połowa zaczęła się dla Wisły od podwyższenia prowadzenia. W47min widzewiacy pozwolili bowiem Draganowi Pajliciowi dokładnie podać, a do tego pięć metrów przed bramką zostawili bez opieki Boguskiego. Na szczęście, właściwie podał on piłkę w ręce Mielcarza.

Straty gola udało się uniknąć, ale po chwili Widzew stracił drugiego piłkarza z powodu kontuzji. Za Grzelczaka wszedł Mariusz Stępiński. Najmłodszy gracz ekstraklasy kilka razy zaimponował wolą walki, kiedy odbierał piłki wiślakom i pokazał, że jego umiejętności są naprawdę spore. Szkoda tylko, że do końca meczu ani on, ani żaden z jego starszych kolegów nie zagrozili jednak poważniej bramce Pareiki.

Oczywiście, efektowniej wyglądały akcje wiślaków. M. in. ta z 59 min, kiedy z łatwością ograł widzewiaków Tomas Jirsak, a po jego podaniu Małecki trafił w słupek, uderzenie Iliewa z 65 min czy zmarnowana świetna okazja Dudu Bitona (76 min).

Tak naprawdę jednak gospodarzom po czwartkowej wygranej w Odense nie bardzo się chciało zdobywać kolejne gole, za to widzewiacy nie bardzo potrafili. I chyba za łatwo oddali mistrzowi Polski trzy punkty.

Wisła Kraków – Widzew 1:0
1:0 – Genkow (33)
Żółte kartki: Diaz, Genkow, Małecki, Pareiko (Wisła) – Panka, Bartkowski, Abbes (Widzew)
Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk)
Widzów 14 830
Noty Widzewa w rankingu "Złote Buty": Mielcarz 5 – Bartkowski 3, Abbes 5, Bieniuk 5, Dudu 5 – Budka 6, Pinheiro 4, Panka 5, Ben Radhia 2 (19, Okachi 3), Oziębała 2 (86, Serwaciński) – Grzelczak 3 (51, M. Stępiński 5).
Wisła Kraków: Pareiko – Lamey, Chavez (31, Jovanović), Diaz, Paljić – Małecki, Wilk, Jirsak, Iliew – Boguski (73, Biton) – Genkow (79, Garguła).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto