– W Łodzi najwięcej mamy winniczków i stężyków – mówi prof. Andrzej Piechocki, malakolog (badacz ślimaków) z Uniwersytetu Łódzkiego. – Jako stworzenia wilgociolubne najlepiej czują się w temperaturze powyżej 20 st. C i przy dużej wilgotności powietrza (ponad 80 proc.), czyli w takich warunkach, jakie panują obecnie. Ponadto mają teraz okres rozrodczy, więc przemieszczają się w poszukiwaniu nie tylko pożywienia, ale także innych osobników.
Ślimaki nie są zbyt często odławiane, bo potrawy ze ślimaków są u nas mało popularne. Dlatego swobodnie się mnożą i żerują. Każdy osobnik za jednym razem składa nawet kilkadziesiąt jaj. To spory problem dla działkowiczów i posiadaczy przydomowych ogródków, bo ślimaki są smakoszami m.in. sałaty i kapusty.
– Gdy pojawią się na grządkach, wystarczy, że wyniesiemy je na trawnik lub na łąkę – dodaje prof. Piechocki. – Nie należy ich zabijać czy np. – jak robią niektórzy – posypywać solą.
Ślimacza inwazja potrwa co najmniej do połowy sierpnia (wtedy kończy się ich okres rozrodczy), chyba że pogoda radykalnie się zmieni. Gdy zrobi się sucho i upalnie, ślimaki będą wychodziły na żer nocą albo wczesnym rankiem, gdy będzie chłodniej.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?