- O przyczynie będziemy rozmawiali, gdy prace zakończy specjalnie powołana komisja - ucina spekulacje kpt. Arkadiusz Makowski, rzecznik prasowy PSP w Łodzi.
Gdy strażacy odebrali w nocy telefon informujący o pożarze, w pomieszczeniach magazynowo-produkcyjnych ogień już szalał, wybuchały butle z gazem.
- Do tej pory nie możemy się otrząsnąć - mówią Iwona, Janusz i Jerzy Badowscy, których domy sąsiadują z terenem firmy. - To było straszne. Obudziły nas wybuchy. Gdy wybiegliśmy na zewnątrz, okazało się, że za płotem w budynku pali się. Pomimo nocy, widać było gęste, potężne kłęby dymu. Zabraliśmy dzieci, wezwaliśmy pomoc.
Pan Janusz przeskoczył przez płot i pobiegł do portiera, który pilnował terenu rozlewni. Mężczyzna spał. Słyszał wybuchy, ale myślał, że to burza.
- Gdybym do niego nie pobiegł, mogłoby dojść do tragedii - dodaje Janusz Badowski.
Strażacy przyjechali błyskawicznie po zgłoszeniu pożaru. Jeszcze nie zdążyli wjechać na podwórko, a już musieli z niego się ewakuować.
- Na terenie były plastikowe zbiorniki o pojemności tysiąca litrów każdy, wypełnione łatwopalną cieczą, które popękały i rozlały się szerokim strumieniem wprost na nas - dodaje kpt. Makowski. - Ogień płynął w naszym kierunku. Musieliśmy się wycofać, bo płonęły węże i wóz.
Przez pierwsze godziny akcji strażacy gasili płomienie i nie dopuszczali do rozprzestrzenienia się ognia na pobliskie posesje - musieli m.in. wycinać drzewa.
Do akcji skierowano również potężną koparkę, która na tyłach zakładu burzyła betonowy płot, by wodą można było polewać olbrzymie zbiorniki z rozcieńczalnikami (w sumie 20 zbiorników, z których każdy wypełniony był 15 tys. litrów łatwopalnych płynów).
Ruch w rejonie pożaru był całkowicie wstrzymany przez kilka godzin. Samochody kierowane były objazdami. Ze względów bezpieczeństwa odwołano również lekcje w pobliskiej szkole podstawowej.
Po czterech godzinach sytuacja była opanowana, ale ogień wciąż buchał na wysokość kilku metrów. Przed południem udało się go zagasić. Wtedy do akcji wkroczyli strażacy z jednostki chemicznej. Ubrani w specjalne kombinezony i maski, weszli na teren pogorzeliska i rozpoczęli przepompowywanie tego, co pozostało w zbiornikach.
* * * * *
Firma Senol Sp. z o.o. działa w branży chemicznej. Jest dystrybutorem rozcieńczalników do farb i lakierów, m.in.: rozcieńczalników nitro, spirytusowych, acetonowych, ftalowych, lakowych.
* * * * *
Poszkodowani trafili do szpitali
Trzech strażaków i mieszkaniec domu sąsiadującego z rozlewnią rozpuszczalników ucierpieli w pożarze, który wybuchł przy ul. Pomorskiej. Strażacy trafili na Oddział Toksykologii Instytutu Medycyny Pracy przy ul. św. Teresy.
- Wraz z kolegą chcieliśmy przetransportować przenośne działko pianowe i musieliśmy przejść akurat po tej stronie, gdzie unosiły się kłęby czarnego dymu - mówi 29-letni Mariusz Jarmuż z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Łodzi. - Zawiał wiatr i poczułem gęsty dym. Nagle zrobiło mi się słabo. Poprosiłem o pomoc zespół karetki pogotowia ratunkowego. Po badaniu przewieziono mnie na toksykologię. Teraz czuję się lepiej.
Drugi poszkodowany, 24-letni strażak z ochotniczej straży pożarnej, wypisał się w poniedziałek ze szpitala na własną prośbę.
- Obydwaj pacjenci byli narażeni na działanie dymów pożarowych i gazów drażniących - mówi lekarz dyżurny oddziału toksykologii. - Badania nie wykazały zatrucia tlenkiem węgla. Wykonaliśmy też EKG i spirometrię, by sprawdzić, czy nie ma podrażnienia płuc. Stan pacjentów jest dobry.
Trzeci strażak, dwudziestoparolatek z OSP, z urazem oka trafił do szpitala im. Barlickiego. 30-letni mieszkaniec domu sąsiadującego z rozlewnią, po serii eksplozji, z obrażeniami nogi trafił do szpitala im. Sonnenberga.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?