Jednak obaj szkoleniowcy wręcz ucieszyli się z takiego obrotu sprawy, mieli bowiem wymarzoną okazję, aby przyjrzeć się potencjalnym dublerom. Trenerzy nie mogą być zadowoleni, bowiem kilku z tych graczy, którzy głośno domagają się miejsca w podstawowym składzie, rozczarowało. Dobrze, że sparingu nie oglądali kibice, byliby bowiem mocno zawiedzeni.
Widzew miał swoje szanse, żeby rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść. W 2min Przemysław Oziębała niedokładnie lobował Marijana Antolovicia, w 8 min Marcin Komorowski w ostatniej chwili uprzedził Oziębałę, w 40 min z bliska w bramkę nie trafił Jarosław Bieniuk, w 57 min Piotr Grzelczak znalazł się w polu karnym, ale chyba nie wiedział, co zrobić z piłką, zaśw75 min młody Sebastian Radzio nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem gości.
Legioniści również mogli trafić. W 27 min minimalnie niecelnie uderzał z dystansu Jakub Wawrzyniak, w 36 min Alejandro Cabral nie trafiłw bramkę, w 59 min z daleka strzelał Manu, w 60min Takesure Chinyamę powstrzymał Bartosz Kaniecki, w 73 min golkiper łodzian poradził sobie z uderzeniem Feliksa Ogbuke, a strzały Cabrala (główkaw81 min) i Janusza Gola (82 min) były niecelne.
Zimno doskwierało zawodnikom, więc mieliśmy prawo liczyć, że dadzą z siebie więcej, chociażby po to, by nie zmarznąć. Dotyczy to chociażby rekonwalescenta Krzysztofa Ostrowskiego, który ma spore umiejętności, ale nadal tego nie potwierdza. W takiej dyspozycji nie wybiegnie na murawę w walce o punkty.
Byli też tacy, którzy wypadli dobrze, np. Ugo Ukah. Nieco rozkojarzony był Jarosław Bieniuk, ale pewnie myślał o swoim synu, Janku, który dopiero co przyszedł na świat.
Widzew Łódź – Legia Warszawa 0:0
Widzew: Kaniecki – Ben Radhia (88, Bartkowski), Ukah, Bieniuk, Dudu – Ostrowski (62, Budka), Pinheiro, Broź, Grzelak (85, Damian Ceglarz) – Oziębała (62, Radzio),Grzelczak (74, Sebastian Ceglarz).
Legia: Antolović – Jędrzejczyk, Kelhar, Komorowski, Wawrzyniak (46, Knezević) – Radović (46, Manu), Gol, Ogbuke, Cabral, Rybus (62, Łukasik) – Bruno Ferreira (46, Chinyama).
Szkoleniowcowi Widzewa Czesławowi Michniewiczowi bardzo zależało, żeby w miniony weekend utrzymać meczowy rytm.
Znów nie udało się pokonać Legii...
Czesław Michniewicz: – Na to przyjdzie czas już za miesiąc w stolicy. Wracając do sparingu, to tym razem nie końcowy rezultat był najważniejszy, choć za to, że uniknęliśmy porażki, nie powinniśmy się wstydzić.
Fakty są takie, że to warszawiacy wystąpili w składzie bardziej zbliżonym do ligowego niż my. Ja w zdecydowanej większości postawiłem na chłopaków, którzy jak dotąd grali mniej w ekstraklasie. Kilku wypadło całkiem nieźle, a to jest czytelny sygnał dla tych, którzy dziś wybiegają na murawę w podstawowym składzie, że nikt nie może czuć się pewnie. Kto nie będzie dbał o to, aby cały czas być maksymalnie skoncentrowanym i w dobrej formie, ten może szybko usiąść na ławce rezerwowych. Momentami Legia miała przewagę i utrzymywała się dłużej przy piłce od nas. O to mam największe pretensje i nad tym musimy solidnie popracować.
Jaga i Śląsk powalczą o mistrza!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?