O ile remis bełchatowian w Gdańsku jest wykonaniem planu minimum, o tyle punkt w Łodzi z Arką jest ewidentną wpadką widzewskiej ekipy. Tym bardziej że w sobotę gdynianie potwierdzili, że nie przypadkiem są zagrożeni degradacją. Zadowolenie utrzymaniem pięciopunktowej różnicy nad strefą spadkową oznacza inflację aspiracji klubu z al. Piłsudskiego.
Pomyliliśmy się, licząc, że Widzew stać na szybki skok do górnej ósemki tabeli. A tam, wobec braku stabilizacji formy konkurentów, można sprawić dużą niespodziankę. Przecież gdyby łodzianie zapomnieli o wcześniejszych wpadkach i na własnym boisku tylko utrzymali do końca meczu prowadzenie z ostatnią Cracovią i teraz strzelili jednego gola przedostatniej Arce, to mieliby 29 punktów, czyli zaledwie trzy oczka mniej od znajdującego się w odwrocie wicelidera z Białegostoku. Z którym zresztą wygrali jesienią 4:1.
Być może taką metamorfozę zespołu miał na myśli właściciel klubu Sylwester Cacek, kiedy po wygranej z Polonią w Warszawie mówił w telewizji Orange Sport, że nawet walka o miejsce na podium jest realna. No, ale jeśli następny mecz z Arką był tak słaby, to optymizm należy schować do kieszeni.
Nie sprawdzają się zapowiedzi Czesława Michniewicza, że jego zespół w każdym meczu będzie grał o zwycięstwo. Właśnie ten trener odnotował pierwszy remis i w tym roku był to już trzeci mecz bez strzelonego gola. Może przyczyna strzeleckiej anemii tkwiła też w składzie. Nie grał ani minuty Przemysław Oziębała, który szybkością rozmontował słoniowatą defensywę Arki w Gdyni. Piotr Grzelczak, wychowanek klubu, zdobywca trzech goli, niebojący się starć bark w bark z rosłymi obrońcami, nawet nie znalazł się w meczowej osiemnastce.
Grali od początku mali, młodzi zawodnicy, którzy wrócili po przegranych meczach kadry. Chyba trener liczył, że przebiegną między nogami wysokich obrońców rywali. Do tego taktyka polegała na wysokich dośrodkowaniach do nich kierowanych. Miejmy nadzieję, że w meczu we Wrocławiu z rewelacyjnym Śląskiem będą korekty w składzie i w taktyce. Jesienią w Łodzi w meczu, wygranym przez widzewiaków 5:2, drużyny prowadzili inni trenerzy, dlatego chciałbym zwrócić uwagę, że w wyjściowym składzie zwycięzców nie było wtedy Paula Grischoka.
W poniedziałek na bocznym boisku w meczu sparingowym Widzew zremisował z fińskim trzecioligowcem SJK Seinäjoki 1:1. Jedyną bramkę dla łodzian zdobył w 21 min Velibor Durić pięknym strzałem z dystansu. Minutę wcześniej Finowie objęli prowadzenie po karnym Sunda.
Widzew: Pytkowski - Antosik, Wlazło (46. Duda), Bieniuk, Zawadzki - Oziębała (55. Knera), Pinheiro, Durić (60. Gostyński), Zigajevs (55. Grischok) - Wrażeń (46. Narożnik), Nakoulma (75. Radzio.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?