W obu zasłużonych dla naszego futbolu klubach przedsezonowe cele były podobne. GKS nie stawiano co prawda w pierwszym szeregu kandydatów do awansu, ale po sprowadzeniu Przemysława Pitrego, Piotra Piechniaka, Jacka Kowalczyka, Wojciecha Szali, Michała Zielińskiego, czy wreszcie Bartosza Karwana i byłego napastnika ŁKS Janusza Dziedzica, w zespole z Katowic można było upatrywać czarnego konia. Tymczasem, drużyna mająca w składzie tak ogranych w ekstraklasie zawodników jest największym rozczarowaniem obecnego sezonu.
W trzynastu dotychczasowych meczach GKS zdobył zaledwie 11 punktów, tyle samo co znajdujący się w strefie spadkowej KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. To jednak tylko teoretycznie dobra wiadomość dla ełkaesiaków, którzy w przeciwieństwie do swoich niedzielnych rywali w tym sezonie nie zawodzą i od tygodnia samodzielnie liderują w tabeli (32 pkt).
Czego się obawiają?
- Przebudzenia, bo w końcu ten zespół musi zacząć zdobywać punkty - mówi Dariusz Kłus, który wraca do składu ŁKS po odbyciu kary za kartki. - Zdrugiejstrony, to może być nasz atut, bo chyba to gospodarze będą pod większą presją. Nam idzie, a im nie, ale na pewno w równym stopniu na zwycięstwie zależy obu drużynom.
Łodzianie do Katowic jadą po ósmą z rzędu ligową wygraną. Wiadomo, że nie pomoże im w tym pauzujący za czerwoną kartkę Marcin Mięciel i kontuzjowany
Marcin Adamski. Za to do składu oprócz Kłusa, może wrócić Adrian Woźniczka.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?