MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

W Łodzi zasłużone gwizdy żegnały królów... remisu

Bogusław Kukuć
fot. Krzysztof Szymczak
Po drugiej połowie sobotniego meczu Widzewa z Ruchem ucieszą się chyba łódzcy dentyści. Większość kibiców rozbolały zęby i bolą do dziś. W tym roku widzewiacy nie rozpieszczają skutecznością swoich fanów, ale to co zademonstrowali w 22.

kolejce ekstraklasy jest przykładem wyjątkowej nieudolności. Gospodarze nie potrafili zdobyć gola, grając prawie godzinę przeciw dziesięciu rywalom, w ostatniej fazie nawet przeciw dziewiątce chorzowian. Trzy z rzędu spotkania skończyli remisami, nie wykorzystując przygniatającej przewagi i marnując wyborne okazje do zwycięstw. Gdyby je wykorzystali, to mieliby 6 punktów więcej i w następnej kolejce w Łodzi w meczu z Polonią Bytom graliby o trzecią lokatę, premiowaną startem w Lidze Europy. Tymczasem zostali królami remisów (już 9) i stresować się będą nadal walką o uniknięcie degradacji. Dlatego opuszczając boisko ze spuszczonymi głowami po meczu z Ruchem słyszeli gwizdy rozczarowanych widzów.

Przez pierwsze pół godziny gospodarze grali szybciej, ofensywnie i wydawało się, że gole są tylko kwestią minut. Łodzianie wypracowali sporo klarownych okazji, choć grający od początku na lewej pomocy Riku Riski rozczarował. Już w piątej minucie znakomite prostopadłe podanie pierwszy raz występującego w roli kapitana Mindaugasa Panki, zaprzepaści Nika Dzalamidze, który po udanym meczu we Wrocławiu zaczął w wyjściowej jedenastce. Gruzin strzelił lekko po ziemi obok słupka. Groźniejsze były akcje prawą stroną, gdzie wymieniali się pozycjami pomocnik Adrian Budka i obrońca Ben Radhia, który pauzował w poprzedniej kolejce, lecząc uraz ze spotkania z Arką. W 9. min. po płynnej akcji Budkja-Panka-Ben Radhia, Tunezyjczyk strzelił nad poprzeczką. W 23 min. po sprytnym wolnym Panki, najlepszą sytuację w meczu zmarnował Darvydas Sernas. Po rogu z lewej bliski skopiowania wyczynu z Wrocławia był Sebastian Madera, ale pilkę znad linii bramkowej wybił Andrzej Komac. Od 37. min goście grali w dziesiątkę, bo sędzia usunął z boiska Wojciecha Grzyba, za drugą żółtą kartkę. Arbiter uznał, że chorzowianin chciał wymusić karnego po prawidłowej interwencji Macieja Mielcarza w polu karnym. Goście prostestowali przeciw tej mocno dyskusyjnej decyzji, ale sędzia sięgnął po kolejną kartkę. Może dlatego, kiedy z podobnego powodu kartonik zobaczył Dzalamidze, to łodzianie wdawali się w dyskusje. Tuż przed przerwą wynik mogła zmienić akcja Dzalamidze i Sernasa, ale nie jest wiosna Litwina.

Druga połowa była popisem nieudolności taktycznej gospodarzy, którzy grali wolno, czytelnie, bez pomysłu. Nic nie zmienili dublerzy, choć zastępujący kontuzjowanego Ben Radiję Łotysz Jurijs Żigajevs grał prawie godzinę. W 85 min. usunięty został za drugi bezmyślny faul Zeljko Djokić, ale nawet wtedy goście radzili sobie z rozbijanie chaotycznych ataków Widzewa.

Pewnie grała widzewska defensywa. Na środku obrony obok Sebastiana Madery wystąpił Ugo Ukah, który zastąpił Wojciecha Szymanka, odsuniętego za czerwoną kartkę w meczu z Sląskiem. To dopiero drugi tegoroczny występ Ukaha (w wygranym spotkaniu z Koroną zdobył bramkę). W sobotę Ugo grał setny mecz w zespole Widzewa. Pewna gra stoperów sprawiła, że już w przerwie w drużynie gości zmieniony został były widzewiak, strzelec wyrównującego gola w rundzie jesiennej, Arkadiusz Piech. W 67 min. grający z przewagą jednego zawodnika łodzianie, narazili się na kontrę. Dalekie podanie z głębi pola Macieja Jankowskiego trafiło do nabiegającego Łukasza Janoszki, który mając przed sobą tylko Mielcarza strzelił z woleja nad bramką. W 76 min Janoszka dośrodkował wzdłuż bramki, ale Marek Zienczuk nie trafił w piłkę. W trzech z czterech z rzędu meczach widzewiacy nie stracili bramki, co oznacza, że źródło kłopotów nie tkwi w grze obronnej, mimo wymuszonych korekt w składzie, lecz w słabości widzewskiego ataku. Aż wierzyć się nie chce, że na półmetku rozgrywek łodzianie obok warszawskiej Polonii, byli najskuteczniejszym zespołem ekstraklasy. Czarne Koszule są na dobrej drodze, by odzyskać to miano, a Widzew stał się w królem remisów, bo drugi mecz z rzędu w Łodzi kończy wynikiem 0:0.

Widzew - Ruch Chorzów 0:0
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa). Widzów: 10 500 (w tym 1,5 tysiąca gości).
Widzew: Mielcarz - Ben Radhia (36, Żigajevs), MaderaI, Ukah, Dudu - Budka, Panka, Broź, Riski (70 Grzelczak) - Dżalamidze, Sernas (78, Ostrowski). Trener: Marcin Węglewski, za odsuniętego od dwóch meczów Czesława Michniewicza.
Ruch: Perdijić - Djokic 85, Grodzicki, Stawarczyk, Szyndrowski - Grzyb 37, Komac (60, Lisowski), MalinowskiI , Jankowski (82 Abbott), Janoszka - Piech (46, Zienczuk). Trener: Waldemar Fornalik.

* * * * *

Z Michniewiczem w boksie

Z boksu przy kabinach telewizyjno-radiowych oglądał Czesław Michniewicz. Trener Widzewa został ukarany odsunięciem od prowadzenia dwóch spotkań przez Komisję Ligi Ekstraklasy SA za usunięcie z boiska podczas meczu we Wrocławiu, choć w podobnych przypadkach to gremium nie było tak surowe. Trener gospodarzy dwie minuty przed przerwą opuścił boks i udał się do szatni. Na ławce rezerw i konferencji prasowej zastąpił go Marcin Węglewski, który wcześniej był m.in. asystentem Waldemara Fornalika, byłego szkoleniowca Widzewa, a teraz Ruchu.

Początek zapowiadał się wręcz sielankowo. W okolicach stadionu widzewscy fani w czerwonych koszulkach potwierdzali, że wieloletnie więzy przyjaźni z ubranymi na niebiesko kibicami Ruchu są rzeczywiście serdeczne. Chorzowianie dostali rekordową pulę biletów, nie było sektorów buforowych, a po przerwie podział między dopingujących gospodarzy i gości zupełnie się zatarł. Hasło "Jest nas dwóch Widzew i Ruch" było rozwijane we wspólnych pieśniach klubowych.

Widzew miał szansę świętować 1300 bramkę w historii występów w ekstraklasie, ale jej nie strzelił (ma 1298 goli). Waldemar Fornalik miał szansę cieszyć się z dwusetnej bramki w ekstraklasie dla prowadzonych przez niego drużyn, ale też się nie doczekał. Ugo Ukah rozegrał setny mecz ligowy w barwach Widzewa. Po raz 350. w ekstraklasie wystąpił pomocnik Ruchu Marcin Malinowski (dzieli 19. miejsce z Bogusławem Wyparłą z ŁKS).

Wielu żartuje, że mecz musiał skończyć się remisem, skoro od 24 lutego 9 meczów z rzędu w Lidze Europy i ekstraklasie, prowadzonych przez warszawskiego arbitra Marcina Borskiego, zakończyło się remisami.

Po meczu Fornalik z Węglewskim żałowali, że Ruch nie grał do końca w pełnym składzie
Marcin Węglewski (drugi trener Widzewa):
- Mecz lepiej wyglądał, gdy obie drużyny grały w pełnych składach. Widzew w pierwszej połowie chciał szybko zdobyć bramkę i grał ofensywnie, a i Ruch nie był nastawiony na kontrataki, tylko też chciał grać i próbował atakować, a nie tylko się bronić. Natomiast drugą część gry trochę przespaliśmy. Ruch dobrym ustawieniem powodował, że mieliśmy problemy w rozegraniu. Zwykle tak jest, że gdy zespół gra w osłabieniu, to potrafi się ustawić i zmobilizować. A nam to uniemożliwiło dobre wykończenie akcji. W imieniu trenera Michniewicza chcę podziękować drużynie za zaangażowanie i grę do ostatniej minuty. Szkoda tylko, że nie zdobyliśmy bramki i trzy punkty nie zostały w Łodzi.

Waldemar Fornalik (trener Ruchu Chorzów): - Szkoda, że nie dane nam było rozgrywać tego meczu w pełnych składach do końca, bo wtedy byśmy mogli się przekonać o wartości obu drużyn. Widzew przeważał na początku spotkania i możemy się cieszyć, że nie straciliśmy wtedy bramki. Sytuacja z Wojtkiem Grzybem była kontrowersyjna, bo ci co znają tego zawodnika, wiedzą, że to ostatnia osoba, która by coś chciała symulować. To trochę skomplikowało sytuację, ale druga połowa była do przyjęcia w naszym wykonaniu, mogliśmy pokusić się nawet o zdobycie bramki. Musimy cieszyć się z punktu, bo kończyliśmy ten mecz w dziewiątkę.
Nie pamiętam kiedy wypowiadałem się w sprawie sędziowania. Chcę tylko zwrócić uwagę, że w trenerskim fachu serial słabszych występów prowadzonych przez nas drużyn powoduje zwolnienie szkolenikowca. W sędziowskim światku po wielu wpadkach dostaje się nominację na sędziego międzynarodowego. To środowisko się nie zmienia. A chyba powinno.

Mindaugas Panka (kapitan Widzewa): - Szkoda straconych dwóch punktów. Nie wykorzystaliśmy swoich okazji w pierwszej połowie, a po przerwie Ruch bronił się całą drużyną i było bardzo ciężko o dobre sytuacje. Pozostaje nam poszukać punktów w kolejnym meczu z Polonią Bytom. Musimy zrobić wszystko, by nasi kibice wyszli z tego spotkania zadowoleni.

Maciej Mielcarz: - Ciężko mi stwierdzić, czy Wojtek Grzyb symulował, bo byłem skupiony na własnym wybiegu z bramki. Ja na pewno miałem prawidłową interwencję i czysto wybiłem piłkę. Jeśli się gra całą drugą połowę w przewadze jednego zawodnika, a w końcówce rywal gra w dziewięciu, to powinno się wygrać. Na pewno trzeba uznać, że straciliśmy dwa punkty, a nie zyskaliśmy jeden. Zresztą to nie pierwszy raz tej wiosny.

Łukasz Broź: - W pierwszej połowie mieliśmy dużo sytuacji i przynajmniej dwie mogły się skończyć bramkami, bo były to stuprocentowe okazje. A Ruch stracił jednego zawodnika, potem drugiego i nic dziwnego, że przede wszystkim się bronił. Stał na własnej połowie, a nawet w szesnastce, wybijając tylko piłkę do przodu. Ale to nas nie usprawiedliwia, bo takie mecze musimy wygrywać.

Ugo Ukah: - Mój setny występ w Widzewie stał się mniej ważny w sytuacji, gdy nie wygrywamy takiego meczu. Sytuacji mieliśmy więcej od rywala, zwłaszcza w pierwszej połowie. Przy lepszej skuteczności była szansa awansu nawet do czołówki tabeli. O swoim występie z Ruchem dowiedziałem się na odprawie meczowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto