Łodzianie okazali się zbyt... odważni i ufni w swoje możliwości. Powinni chyba zacząć mecz ostrożniej, czekając na to, co zrobi mocniejszy, bardziej doświadczony rywal. Dobra gra przez 20 minut uśpiła ich czujność. Jedna, druga, trzecia bramka stracona wciągu dziewięciu minut rozłożyła ŁKS na łopatki.
W meczu z Lechem w drużynie ŁKS nie było taktyki, realizowania zadań przez formacje i poszczególnych zawodników. Panował kompletny chaos i bezładna kopanina. Trudno to wytłumaczyć, wszak większość w drużynie Andrzeja Pyrdoła stanowili piłkarze, którzy z niejednego pieca chleb jedli.
Za premierę należy się łodzianom najgorsza z możliwych ocen, szczególnie za grę defensywną. Brak krycia, złe ustawienie, zero odbioru piłki, oddawanie futbolówki rywalom przed własnym polem karnym – tego nie można zrozumieć.
Na dodatek szybko okazało się, że biegający dwa razy więcej od grających piłką rywali, łodzianie są wolniejsi, mniej zdecydowani i zwrotni. Nic dziwnego, że przez 70 minut byli chłopcami do bicia.
Porażka mogła być niższa. Piątego gola nie było, piłka nie przekroczyła linii bramkowej. Sędziowie (głównie liniowy) skrzywdzili łodzian. Żadne to jednak pocieszenie.
W poniedziałek o godz. 16 ełkaesiacy wracają do zajęć. Co muszą zrobić trenerzy i działacze? Kupić dobrych graczy na środek i lewą stronę obrony – to pewne. Potrzebny będzie też psycholog, żeby doprowadzić piłkarzy do psychicznej i sportowej równowagi. Wszak już w niedzielę czeka ŁKS kolejne wielkie sportowe wyzwanie – o godz. 14.30 zmierzy się we Wrocławiu z mającym mistrzowskie aspiracje Śląskiem.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?