- Chcemy, aby władze miasta przestały przyzwalać na te wyłudzenia, dlatego rozdajemy ulotki z numerem do straży miejskiej i przekonujemy kierowców, by tam dzwonili ilekroć samozwańczy parkingowy będzie chciał pobrać haracz - mówi Marcin Sośnierz, jeden z organizatorów happeningu.
Tymczasem zarabiający na parkingach odpierają atak.
- Z czegoś muszę żyć, a pracy nie mam - mówi jeden z "parkingowych" przy ul. Narutowicza. - Nic złego nie robimy, jeśli ktoś nie chce dać pieniędzy, to my to szanujemy.
Pilnujący samochodów, jak twierdzą, zarabiają od 300 do 400 zł na miesiąc. Większość łódzkich kierowców jednak nie życzy ich sobie na ulicach.
- Nigdy im nie płaciłem za parkowanie, bo jestem przeciwny takiemu zarabianiu
- mówi Piotr Terka.
Inni zwracają uwagę, że i tak muszą płacić za postój w parkomatach.
Problem samozwańczych parkingowych jest powszechny w Łodzi. Wiele osób płaci, bo boi się, że jeśli tego nie zrobi, to ich samochód zostanie uszkodzony.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?