Po godz. 20 sala, na której odbywał się występ Tymona i Transistorsów, wypełniła się przyjemnym ciepłem ciał. Na przystawkę został wyświetlony słynny suspens Alfreda Hitchcocka. Ponad godzinny seans został nagrodzony brawami, które w tym przypadku skierowane były niewątpliwie w kierunku muzyków. Jak przyznał sam Tymon po wysłuchaniu komentarzy publiki – faktycznie, również uważam, że muzyka nie do końca pasowała do filmu.

Poniekąd był nastrój filmowy, wytworzony przede wszystkim zaciemnioną sceną nad którą wisiał ekran. Jednak muzyka grana na żywo powodowała, iż projekcja została jakby przyćmiona. Całe wydarzenie muzyczno - filmowe nadal jest dla wielu pewną nowością, więc trudno się dziwić, że nie łatwo było się skupić na filmie i potraktować działania artystyczne jako jedną spójną całość. Ponieważ jednak jest to rodzaj sztuki, można wybaczyć pewne rozbieżności spowodowane np. gatunkiem muzyki w odniesieniu do czasów Hitchcocka.

W bezpośredniej rozmowie Tymon przyznał, iż robienie tego typu muzyki jest żmudną pracą.

- Wykonanie podkładu do filmu niemego to tzw. taperka. W związku z zapotrzebowaniem Wytwórni na ten film Hitchcocka zrobiliśmy do niego podkład. Komponując tego typu ścieżki dźwiękowe nierzadko używamy utworów, które już kiedyś gdzieś tam znalazły się w szufladzie, zmieniając je nieco pod sceny. To wymaga miesięcy pracy w studio.

W drugiej części występu usłyszeliśmy już typowe wykonanie koncertowe The Transistors. W przerwie Marcin Gonzo Gałązka miał osobiste spotkanie z lekarzem, od którego dostał zastrzyk. Gitarzysta od jakiegoś czasu, jak widać bezskutecznie, leczy przeziębienie. Przerwa się dłużyła, wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na koncert. Jeden z uczestników był najwyraźniej zagorzałym fanem, udało mu się wkupić w łaski zespołu i zapowiedzieć ich ponowny występ i z zapałem zagrzewał Transistorsów do  grania.

Tymon Tymański sam siebie określa jako osobę kreatywną. Nie wyczuwa się w tym jednak próżności, a biorąc pod uwagę jego artystyczną działalność można mu śmiało przyznać rację. Tymon, w rzeczywistości Ryszard (nazwał się Tymonem, by pozbyć się żenującego – jak sam określa, imienia i tym samym uciąć wszelkie docinki i uniknąć wymyślnych przezwisk w koleżeńskim gronie) oprócz komponowania muzyki, pisze felietony i teksty do piosenek.

Jest założycielem zespołu Miłość, Kury, był członkiem oraz liderem grup Tymon i Trupy, Czan, NRD, The users i Masło. Jako aktor wystąpił w filmach „Segment ’76” oraz w „Weselu”, do wielu również komponował muzykę. Aktualnie jest współprowadzącym programu „Łossskot!”

Gdyby nie to, że przyznał się ekipie MMki, iż nie umie naprawić cieknącego kranu, można by go uznać za człowieka renesansu.

I choć często bywa w Łodzi i szanuje to miasto m.in. za kulturę, architekturę oraz dokonania szkoły filmowej, to przyznaje, iż wizualnie raczej go odpycha niż przyciąga. Faktycznie, dla przyjezdnych może wydać się szara i w niektórych rejonach brudna oraz ponura. Być może władze miasta nie respektują opinii łodzian, powinny jednak mieć na uwadze zdanie bezstronnych obserwatorów i zadbać o wrażenia wizualne, które nie rzadko ważą na opinii całokształtu.

Skład zespołu

Tymon Tymański – głos, gitary;
Marcin Gonzo Galązka – głos, gitary;
Arek Kraśniewski – bas;
Filip Mutu Gałązka – bębny

MM Łódź patronuje:

MMŁódź poleca:

Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.