Temperatura w klasach wielu łódzkich szkół sięga 26 st. celsjusza!

Na lekcjach - jak latem - siedzą w koszulkach z krótkimi rękawami i to mimo otwartych okien. Bo kaloryfery grzeją na potęgę.

- Są odkręcone maksymalnie, bo inaczej się nie da - instalacja jest stara, nie mamy podzielników ani regulatorów - mówi Małgorzata Tomaszewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 111 z Oddziałami Integracyjnymi przy ul. Jaracza. - W salach, gdzie okna zostały wymienione na nowe, jest bardzo gorąco. W ławkach przy samych grzejnikach nie sposób wysiedzieć. Wietrzymy, dzieci muszą dużo pić i ubierać się na cebulkę. Na dworze jest już tak zimno, szczególnie rano, że muszą mieć stosowną odzież.

Ogrzewanie w tej szkole musi działać, bo inaczej byłoby z kolei zbyt zimno. Mury są stare i bardzo grube. Gmach jest wpisany na listę oczekujących na termomodernizację. Podobnie jest w XXI Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Kopernika.

- Uczniowie i nauczyciele sygnalizują, że jest im za gorąco - przyznaje dyrektor Janusz Bąk. - Nie można jednak zrezygnować z ogrzewania w ogóle, bo marzliby lokatorzy, którzy tu mieszkają. A instalację mamy wspólną. Poza tym jest jeszcze szkoła językowa, która ma u nas zajęcia do wieczora. Moglibyśmy płacić za ciepło o wiele mniej, gdybyśmy mieli podzielniki, a tak - cóż - wydajemy ponad 100 tys. zł rocznie, to wielkie marnotrawstwo. Ale nic nie możemy zrobić. Też czekamy na modernizację.

W SP 111 koszty ogrzewania są porównywalne. Natomiast Krzysztof Chmiel, dyrektor SP 19 przy ul. Balonowej, w tym sezonie przewiduje już oszczędności.

- Mamy już podzielniki ciepła: u nas, w Gimnazjum nr 21, które mieści się w tym samym budynku i na basenie - cieszy się.

- Płacić będziemy nie ryczałtem, ale zgodnie ze wskazaniami liczników. Szacuję, że wydatki z 24 tys. zł zmniejszą się do ok. 16 -17 tysięcy zł miesięcznie. A w salach mamy optymalną temperaturę - 20-21 stopni C.