Targi o pustym brzuchu

Dlaczego Łódź straciła prestiżowe nagrody „Złote Anteny”, wręczane do tej pory co roku na „Intertelecom”?

Trwające właśnie największe w Łodzi targi „Intertelecom”, to okazja do… szeregu uwag do organizatorów, kierowanych przez wystawców i osoby odwiedzające targi. Praktycznie nikt nie zwrócił uwagi, że w tym roku w czasie targów nie przyznano prestiżowych nagród „Złote Anteny”.

Tu Łódź znów przegrała z Warszawą, bo trudno nie zauważyć błota przed najnowszą halą i faktu, że na terenie targów niebiedni przecież przedsiębiorcy nie mogą znaleźć odpowiedniej restauracji.

Prestiżowe nagrody – „Złote Anteny” redakcji „Świata Telekomunikacji” – wręczane od kilku lat podczas łódzkich targów „Intertelecom” w tym roku rozdano w Warszawie. Powód?

Dyrektor Międzynarodowych Targów Łódzkich uważa, że z „Intertelecom” związane są od 1994 roku konkursy o Złoty Medal Targów i od 1996 roku o Puchar Ministra Łączności na najlepszy polski wyrób i że to wystarczy.

– Oficjalnie miesięcznik „Świat telekomunikacji” nie zwrócił się do nas z prośbą o wręczenie nagród w czasie targów. To, że robili to w ubiegłym roku i dwa lata temu, nie oznacza, że tak będzie zawsze. Nagrody tego czasopisma nie są integralną częścią targów – mówi Mirosław Barburski, zastępca dyrektora MTŁ.

Spośród ponad 300 wystawców obecnych na tegorocznych targach większość uważa, że „Złote Anteny” to najbardziej licząca się nagroda branży.

– Chcieliśmy wręczyć nagrody w Łodzi, ale mieliśmy wrażenie, że organizatorom nie zależy na naszej obecności – uważa Mieczysław Starkowski, redaktor naczelny „Świata Telekomunikacji”. – Znamy prawa rynku i wiemy, że nagrody muszą być wręczone pierwszego dnia targów, bo wtedy łatwo zaprosić wszystkich na uroczystą galę. Zarówno w czasie pierwszej, jak i drugiej edycji robiliśmy to na godzinę przed głównym bankietem organizatora, bo tam nie było dla nas miejsca.

W tym roku nagrody w konkursie o „Złote Anteny” rozdano pod koniec lutego w warszawskich Łazienkach Królewskich. Na galę przybyli m.in.: Michel Bon, prezes France Telecom, Barbara Lundberg, prezes Elektrimu, Stanisław Szuder, prezes Lucent Technologies, Jarosław Janiszewski, prezes Dialogu.

Pretensji do organizatora targów było jednak znacznie więcej. Wystawcy musieli zapłacić za metr kwadratowy powierzchni na stoisku po 85 dolarów amerykańskich.

– To cena bazowa, do tego dochodzą opłaty za przyłącza do sieci, kilkaset dolarów za wynajęcie sali konferencyjnej, bardzo wysokie opłaty za hotele – mówią wystawcy. Seminaria rozpoczynają się z opóźnieniem, bo nikt tego nie kontroluje, firma prezentująca ma dosłownie dwie minuty na rozpakowanie rzutników i sprzętu teleinformatycznego.

Kolejna uwaga to szczątkowa jak na taką imprezę baza gastronomiczna, na którą składa się jedna restauracja, jedna pizzeria, kawiarnia i… objazdowy bar. Wszystkie lokale zawsze podczas imprez targowych są oblężone, a poważni biznesmeni raczej nie będą mieli ochotę na taką kuchnię.

– Podczas tego typu imprez uczestnicy zawierają różne znajomości, właśnie do tego służą głównie targi – powiedział nam jeden z uczestników.

– Bardzo dobrą scenerią do wymiany poglądów i zawarcia znajomości jest na przykład wspólny obiad. Niestety, jest to trudno wykonalne. Wolne miejsca były jedynie w barze przed halą sportową, który nie wyglądał zbyt zachęcająco.
Większość uczestników imprezy była zmuszona zamawiać posiłki w firmach, które po prostu je dowożą.