W Łodzi jest kilka sklepów sprzedających towary zatrzymane przez celników. Hasło "sklep celny" działa na klientów jak magnes.
- Sprzedajemy artykuły ze składów celnych z terenu całej Polski - twierdzi Janina Jabłońska, właścicielka sklepu na Górnej. - U nas każdy klient otrzymuje dokument potwierdzający pochodzenie nabytego towaru.
Takie sklepy to swoiste "mydło i powidło". Można w nich znaleźć odzież, sprzęt gospodarstwa domowego, kosmetyki i biżuterię. Większość przedmiotów wyprodukowano w Azji.
- Mieliśmy również ciekawe amerykańskie mokasyny i czółenka po złotówce za parę, dziewczęce pantofelki komunijne po 5 zł i beztłuszczowe patelnie po 6 - mówi Janina Jabłońska.
Stałymi klientami "sklepów celnych" są jednostki wojskowe, jadłodajnie i domy dziecka. Zaopatrują się w zestawy sztućców (48 sztuk za 25 zł), obiadowe (83 sztuki za 36 zł) i pościel (20 zł za komplet).
Największym zainteresowaniem klientów cieszą się komplety srebrnych garnków oraz serwisy obiadowe. Dobrze sprzedają się kolorowe parasole ogrodowe, duże termosy obiadowe, wieloczynnościowe maszynki do mięsa i ogromne prodiże z diamentowym dnem, w których można upiec pizzę.
- Taki prodiż w zwykłym sklepie kosztuje co najmniej 400 zł, a u nas tylko 150 - podkreśla zalety "sklepów celnych" pani Janina.
Przyznaje jednak, że coraz częściej do takich sklepów trafiają artykuły pochodzące z wyprzedaży, które z celnikami nie mają nic wspólnego.
- Konkurencja w tej branży jest tak duża, że musimy wzbogacać naszą ofertę - tłumaczy właścielka sklepu z "przemytu".
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?