Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Premiera "w." Z Udziałem Olivera Stone

Redakcja
W niedzielę, w kinie Bałtyk, odbyła się polska premiera filmu "W." z udziałem jego reżysera.

Chyba jedynie podczas Camerimage odwiedzają Łódź sławy światowego kina. Także i tym razem, w ramach preludium do festiwalu operatorów filmowych, odwiedził nas Oliver Stone, jednej z najciekawszych reżyserów zza oceanu.

Okazją była polska premiera, co także w łódzkich kinach zdarza się okazjonalnie, filmu "W." opowiadającym o prezydencie USA George W. Bushu.

Dwugodzinna produkcja, jak sam reżyser opowiadał łódzkiej widowni, miała pokazać Busha jako człowieka "z krwi i z kości". Czy mu się to udało? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.

Film skoncentrował się na wydarzeniach z 2002 roku, ataku na Irak, oraz na życiu sprzed prezydentury W. Busha.

Opowieść rozpoczyna się od spotkania w Białym Domu, gdzie grupa zaufanych prezydenta zastanawia się nad nazwą "Osi zła". Później historia przenosi się do 1966 roku, gdzie młody George wstępuje do szkolnego bractwa.

Przyglądając się dwóm równoległym wątkom, atakowi na Irak oraz "narodzinom" Busha jako głowy państwa, wyłania nam się obraz prezydenta USA. Niewychowanego, wciąż mówiącego, a zarazem jedzącego z otwartymi ustami, mającego problemy alkoholowe, które znikają wraz z pojawieniem się wiary w Boga. Obraz osoby będącej w cieniu swojego ojca, z którego nieudolnie próbuje wyjść.

"W." jest filmem co najwyżej mocno średnim, być może nieco nużącym. Jednak warto go obejrzeć chociażby z powodu Josha Brolina, znanego wcześniej m. in. z filmu "To nie jest kraj dla starych ludzi". Aktor udanie zaprezentował się w roli prezydenta. Warto także przyjrzeć się całemu mechanizmowi, jaki rządzi władzą w USA. Interesująco wygląda spojrzenie na całą grupę ludzi, która pomaga Bushowi, np. na postać Karla Rove (w tej roli Toby Jones). Zapewne bez nich George W. Bush nie zaistniałby.

Przed seansem zastanawiałem się, dlaczego powstał ten film? Mówiło się, że dla gloryfikacji ikony ameryki. Reżyser próbował przez dwie godziny uciekać od takiego zarzutu, przedstawiając George W. Busha także tam, gdzie nawet "król chodzi piechotą". Jednak po części były prezydent USA prezentował się właśnie jako taki ikoniczny heros. Bohater, który w młodości dużo grzeszył, alkohol, kobiety, problemy z prawem, by później z pomocą m. in. ojca stać się czołowym politykiem na świecie.

Nie wydaje mi się, żeby ktoś po tym filmie zmienił zdanie co do W. Busha. Ci, którzy go nienawidzą będą robić to dalej, ci co kochają, nadal będą kochać. Chyba, po części, tak właśnie wygląda człowiek "z krwi i kości".

Kolejny pokaz "W." w trakcie Camerimage.

MM Łódź patronuje:


MMŁódź poleca:

Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Premiera "w." Z Udziałem Olivera Stone

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto