Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prawdziwy wiking wprost z... Łodzi

redakcja
redakcja
O swoich skandynawskich korzeniach, metalowych stringach i książce pisanej prozą opowiada Janusz Andrzej Berner, wiking rodem z Łodzi.

IV Łódzka Wioska Historyczna - średniowieczna zabawa w Arturówku [zdjęcia]


Z Januszem Andrzejem Bernerem rozmawia Marta Miłosz.

Marta Miłosz: Dziewięć lat temu odkrył pan swoje przeznaczenie, jest pan dowodem na to, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Co takiego wikingowie zmienili w pana życiu?

Janusz Andrzej Berner: Tak jak pani wspomniała dziewięć lat temu zacząłem zajmować się historią Skandynawii i Normanów. Wszystko zaczęło się od rodzinnego zjazdu Bernerów w Pabianicach w 2002 roku. Mój brat, który podjął się odszukania naszych korzeni, robiąc drzewo genealogiczne, dowiódł, że rodzina Bernerów wywodzi się od dawnych wikingów. Zainspirowany tą wiadomością, zacząłem szukać i zastanawiać się jak dotarli oni do Polski. Nie długo po tym, jeden z moich dobrych przyjaciół podarował mi książkę pt. "Wyprawy Wikingów", która utwierdziła mnie w przekonaniu, że moja starość nie będzie taka nudna! Zaczytany w lekturze, spostrzegłem stalowy hełm, który należał do jednego z wikingów. Co prawda ( jestem inżynierem,) ale doszedłem do wniosku że chcę mieć taki hełm na własność, więc poszedłem do sklepu, zakupiłem trochę mosiądzu i po 10 dniach zrobiłem małą kopię.

I od tamtego czasu zaczął pan wyrabiać takie metalowe cuda?

Tak, to mnie pochłonęło i stało się moją nową pasją. Pierwszy był hełm, następnie wszelkiego rodzaju ozdoby, a na koniec udało mi się nawet zrobić metalowe stringi.

A co ze zbroją? Sam pan ją zaprojektował i zrobił czy to już było robione na zamówienie?
Zbroja, czyli kolczuga została wykonana przeze mnie. Nie ukrywam, zajęło mi to dużo czasu, ale służy mi ona do dziś dnia, waży lekko ponad 8 kg i ma 26 tysięcy oczek. Z całą historią jej wyrobu wiąże się dość smutna, moja prywatna historia. Gdy podjąłem się wyzwania, mój tato powiedział; "Janusz jak zrobisz to cudo, to pójdę na Piotrkowską Cię reklamować!".(Po kilku dniach, niestety, zapadł w śpiączkę, a ja rozpocząłem wyścig z czasem, harując dzień i noc aby jak najszybciej dokończyć rozpoczęte dzieło. Po 17 dniach, żmudnej pracy dokonałem cudu - kolczuga była gotowa. Uradowany pobiegłem do szpitala, z głęboką nadzieją, że tato się ocknie i razem będziemy mogli promować moje dzieło - niestety już się nie wybudził. Cóż, był to przykry incydent w moim życiu, aczkolwiek wiem, że kocham to co robię i mam duże oparcie w rodzinie i przyjaciołach.

Na pewno są z pana bardzo dumni. Natomiast trzeba przyznać, że trochę się pan napracował nad tym wszystkim. Czy miała miejsce już jakaś wystawa?

Tak, moja pierwsza wystawa odbyła się w kwietniu w 2004 roku w Pabianicach. Na wystawę zabrałem moją armię ( śmiech). Mam na myśli dwadzieścia drewnianych figurek, wykonanych z drewna, mają naturalne włosy oraz pełne uzbrojenie. Każdy z członków mojej drużyny ma swoje imię. Starałem się odwzorować ich prawdziwy wygląd, zainspirowany prawdziwą historią, którą później opisałem w swojej książce.

Jest pan specjalistą jeżeli chodzi o wikingów i ziemie skandynawskie odwiedził pan kiedyś Norwegię aby zobaczyć ją na własne oczy.

Tak, w Norwegii spędziłem trzy piękne tygodnie.

Kilka miesięcy przed wyjazdem poznałem polsko - norweskie małżeństwo, które zaprosiło mnie do tego pięknego kraju. Wraz z nimi wędrowałem szlakami, które w pierwszym tysiącleciu przemierzali wikingowie.

Taki wyjazd z pewnością był bardzo interesujący, czy doświadczył pan czegoś co zbliżyło pana do tradycji pańskich przodków?
Owszem, takich doświadczeń było wiele, natomiast jedno takie, które mile wspominam to śniadanie na wyspie Asmaloy gdzie mieszkaliśmy. Owe śniadanie, było podane w postaci świeżych, żywych krewetek. Nie było to coś do czego byłem przyzwyczajony, aczkolwiek nie odmówiłem. Stwierdziłem że jak na prawdziwego wikinga przystało musiałem podołać wyzwaniu. Tak też, obierając i jedząc krewetki posmakowałem prawdziwej historii.

Stara się pan czasami gotować bądź też przyrządzać jakieś potrawy zgodne z tradycjami przodków?

Nie, ale wraz z jednym z bardzo znanych cukierników łódzkich "pracujemy" nad wyrobem korzennych ciastek, na których będzie "herb" odwzorowany na mojej tarczy Bardzo możliwe, że niedługo ciastka wikingów zagoszczą na półkach łódzkich sklepów (i nie tylko).

Czy ta podróż była jednym z czynników(,) które pomogły panu stworzyć swoje dzieło (książkę o wikingach)?

Tak, niewątpliwie, podróż do dalekiej Norwegii i pobyt z nimi w Archipelagu Hvaler poskutkował tym, że zrodził się pomysł napisania viking's sagi. W opracowaniu dziadek Sven opowiada wnukowi Ragnarkowi dzieje Normanów, tak jak to czyniono przed setkami lat. Pisząc swoje "dzieło" "Wikingowie - prawdziwa historia" (zostało wydane w 2008 r.), chciałem przybliżyć wszystkim obraz ludzi północy, którzy ponad tysiąc lat temu tworzyli zaczątki współczesnej zjednoczonej Europy. Książkę dedykowałem, między innymi, swoim polsko - norweskim przyjaciołom: Vilii oraz Ragnarowi Vernersenom, dzięki którym zdecydowałem się na sięgnięcie po pióro.

Z tego co słyszałam, jest ona pisana wierszem, to musiało być nie lada wyzwanie?

Owszem jest to jedyna pozycja na świecie, o wikingach, napisana wierszem. Pisząc o czymś co się "kocha" nie jest ważne, czy jest to proza, czy też inna forma literacka - istotne jest to, aby umiejętnie przekazać czytelnikowi swoją wiedzę.

To nie jedyne pana dzieło, prawda?

Jestem autorem kilku innych książek. Mam też na swoim koncie kilkadziesiąt wierszy, niektóre są nawet o Łodzi. Kocham swoje miasto i dobrze się tu czuję. Nie zamieniłbym życia tutaj na życie w innym mieście. Kiedyś, przed laty przeprowadziłem się do Warszawy, ale już po kilku miesiącach wiedziałem, że to nie jest to - nie te klimaty, nie ci ludzie. Wróciłem do Łodzi. Obecnie planuję wydanie nowej książki pt. "Łódź - moja mała ojczyzna", która ma na celu promowanie naszego miasta.

Czy można już dostać ją w księgarniach?

Nie, ale specjalnie dla portalu Moje Miasto Łódź udostępnię kilka pierwszych zwrotek.

Z pewnością czytelników to ucieszy. Kocha pan Łódź i stara się pan ją promować? Czy istnieje jeszcze jakaś inna forma promocji miast poza poezją?

Tak oczywiście. Czasami zdarza mi się występować na różnego rodzaju imprezach okolicznościowych typu śluby czy też komunie. Jestem zapraszany przez Łodzian i w jakiś sposób staram się ich uszczęśliwiać. Jestem też zapraszany na wykłady historyczne. Co roku także jestem obecny na paradach Orkiestry Świątecznej Pomocy. Staram się jak mogę. Ostatnio byłem gościem biblioteki wojewódzkiej im. marszałka Piłsudskiego w Łodzi. Opowiadałem swoją historię i promowałem swoje dzieła.

Lubi pan opowiadać swoją historię i historię swoich przodków, w tym się pan specjalizuje. A czy mógłby pan powiedzieć jakie są plany na przyszłość łódzkiego wikinga?

Moje plany wiążą się z realizacją moich marzeń. Chciałabym aby w przyszłości powstała drewniana wioska, na wzór (takiej w jakiej żyli wikingowie, aby móc jeszcze bardziej przybliżyć Polakom i łodzianom historie moich przodków. Mam jeszcze jeden cel, (zrealizować projekt filmu dokumentalno-podróżniczego na podstawie mojej książki o wikingach - trwają rozmowy wstępne, W planach: wydanie tomiku wierszy, książki dla milusińskich "O Kicku - synu Wawelskiego smoka, który pokochał polskie góry", dokończenie książki "O Ivarze - Jarlu z Lutomierska". Mam nadzieję, że uda mi się dopiąć swego i spełnić marzenia. Wtedy na pewno czuł bym się spełniony w życiu. (Czy na pewno? Czekają nowe wyzwania).

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto