MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pomysł miasta na ratowanie ŁKS

Jan Hofman
Piłkarze ŁKS mają o czym myśleć przed nowym rokiem.
Piłkarze ŁKS mają o czym myśleć przed nowym rokiem. fot. Łukasz Kasprzak
Wiele wskazuje na to, że powołanie przez władze miasta nowej spółki ŁKS to koniec piłki przez duże P w tym klubie.

Nowy prezes zapowiada, że kontrakty zawodników nie przekroczą dwóch średnich krajowych. Za takie pieniądze można marzyć o trzeciej lidze, a nie awansie do ekstraklasy.

Już ten fakt pokazuje, że wiceprezydent Łodzi Włodzimierz Tomaszewski nie traktuje sprawy ratowania piłki w ŁKS poważnie, a jedynie jako element przedreferendalnej gry politycznej. Może się jednak szybko przekonać, że igranie z uczuciami kibiców 101-letniego łódzkiego klubu to wielce ryzykowna zabawa.

Już pierwsze zderzenie z futbolową rzeczywistością nowego prezesa ŁKS Dariusza Gałązki (namaszczonego przez Tomaszewskiego) pokazało, że ma on mgliste pojęcie o realiach polskiego futbolu. Za zaproponowane przez niego pieniądze można zebrać trzecioligowych graczy, a nie drużynę, której celem będzie szybki powrót do ekstraklasy. Może nowy prezes zapyta w Widzewie, ile zarabia czołowy zawodnik Marcin Robak? Podpowiemy, 50 tys. złotych miesięcznie. Tak się tworzy drużynę i realizuje marzenia kibiców o najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie można udawać, że chce się otworzyć Teatr Wielki, zatrudniając w nim za psie pieniądze prowincjonalnych artystów, którzy tworzyć będą trupę objazdową.

Ponadto Gałązka próbuje grać na ambicjach zawodników i stawia pytanie, czy zależy im na ratowaniu klubu, czy na kasie. Ciekawe czy on nadal kochałby urząd miasta, gdyby z dnia na dzień obniżono mu wynagrodzenie z obecnych piętnastu tys. zł miesięcznie do dwóch?

Można domniemywać, że sztuka dyplomacji jest obca nowemu prezesowi. Głosząc swoje tezy dał asumpt piłkarzom do gorączkowych poszukiwań nowych klubów, jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji. To kolosalny błąd i kto wie, czy nie początek demontażu zespołu.

A swoją drogą, to wiceprezydent Tomaszewski strzelił sobie w kolano stawiając na Gałązkę, który do tej pory był wielkim hamulcowym ŁKS. Pokazał, że nic nie wie o futbolu w klubie. Przecież historię piłki w ŁKS tworzyło wiele wspaniałych nazwisk. Lecz, by sięgnąć po nie, trzeba je znać. A takiej wiedzy w gabinetach przy ul. Piotrkowskiej po prostu nie było.

Już teraz widać, że odstawienie na boczny tor legendy ŁKS, obecnego prokurenta spółki miało klarowne podstawy. Pewnie Marek Łopiński nie byłby jedynie malowanym prezesem, który bezkrytycznie podchodzi do sprawy i ślepo wypełnia dyrektywy płynące z gabinetu przy ul. Piotrkowskiej 104. Być może działacz związany od dziesięcioleci z ŁKS, który zna futbolowy interes, jak mało kto w tym mieście, zadawałby niewygodne pytania i mógłby się szybko zorientować, że żadnego mitycznego sponsora nie ma, a cały plan ratowania klubu to jedna przedreferendalna mistyfikacja.

I ostatnia, nie mniej istotna sprawa. Nowa spółka została zarejestrowana pod adresem 6 Sierpnia 71. Jednym pociągnięciem władze miasta przekreśliły historię ŁKS, która wiązała się z adresem al. Unii Lubelskiej 2. Czy to nie przypadkiem wymowny znak złych czasów nadciągających dla klubu?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia.eu Pożegnanie Pawła Paczkowskiego z Industrii Kielce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto