18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od merca "full wypas" do więzienia

(mr)
fot. archiwum EI
Andrzej Pęczak był niegdyś wojewodą, posłem polskiego Sejmu i Parlamentu Europejskiego, radnym sejmiku wojewódzkiego, sekretarzem stanu w ministerstwie.

Najpierw okrzyknięto go baronem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, potem nadano mu ksywkę Pan Samochodzik, co to jeździ mercem "full wypas" z firankami, a na koniec - wsadzono za kraty.

Początki kariery Andrzeja Pęczaka nie były obiecujące. W pierwszych wyborach po transformacji ustrojowej Pęczak kandydował na senatora, ale bez sukcesu. Niepowodzeniem zakończyły się też próby wejścia do parlamentu w 1991 i 1993 roku. Dopiero gdy w 1994 roku rządy przejęła koalicja SLD - PSL, kariera ruszyła z kopyta.

Z ramienia lewicy został wojewodą łódzkim. W 1997 roku na krótki czas objął funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. W tym samym roku po raz pierwszy został posłem na Sejm, kandydując z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W latach 1998-2000 zasiadał także w sejmiku łódzkim. Rok później w wyborach parlamentarnych został ponownie wybrany do Sejmu, gdzie od 2001 do listopada 2004 r. sprawował funkcję przewodniczącego komisji ds. kontroli państwowej. Potem był kolejny awans, gdyż od maja do lipca 2004 r. był posłem do Parlamentu Europejskiego.

Dobra passa trwała. Stał się prominentnym i wpływowym działaczem SLD, należał do kręgu VIP-ów. Jako przewodniczący Rady Wojewódzkiej SLD rekomendowany przez Leszka Millera (Pęczak zyskał wtedy przydomek barona SLD) rozdzielał kluczowe stanowiska w mieście.

Lubił decydować

W 2004 roku sytuacja zaczęła się odwracać. Wybuchła pierwsza afera z udziałem Pęczaka. Chodziło o niegospodarność w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Łodzi. Z powodu nietrafnych decyzji finansowych w latach 1999-2000 fundusz stracił 42 mln zł, m.in. udzielając dwóch pożyczek rodzinie Kazimierza G., zwanego królem żelatyny, który miał wybudować zakład utylizacji odpadów w Zgierzu, i kupując akcje Banku Częstochowa.

Ale wtedy przed aresztowaniem chronił go immunitet. Jednak nie na długo, bo po kilku miesiącach baron SLD stracił go. Kariera zaczęła się rozpadać jak domek z kart. Wykluczono go z partii i klubu parlamentarnego SLD, zdjęto go ze stanowiska przewodniczącego komisji sejmowej ds. kontroli państwowej.

19 listopada trafił za kratki. W areszcie śledczym spędził ponad dwa lata, stając się pierwszym w III RP parlamentarzystą sprawującym mandat i jednocześnie pozbawionym wolności. Zaszkodziła mu zażyłość z Markiem Dochnalem, lobbystą, i słabość do luksusowych aut. Według prokuratury, Pęczak miał wziąć od Dochnala ok. 800 tys. zł łapówki, w tym luksusowego mercedesa klasy S o wartości prawie 300 tys. zł w zamian za cenne informacje o prywatyzacji branży energetycznej (za łapówkę od Dochnala Pęczak ma kolejny proces). To wtedy baron SLD stał się Panem Samochodzikiem, który lubi luksusowe limuzyny z telewizorkiem, barkiem, przyciemnionymi szybami, a nawet firankami. Po latach były poseł prostował, że nie zainstalowano ich na jego życzenie, a były już w wyposażeniu auta, jednak fama poszła w świat.

Szykował się kolejny proces, też o przyjęcie łapówki. Tym razem 40 tys. zł od braci Gałkiewiczów. Znani biznesmeni ze Rzgowa w ten sposób zamierzali uzyskać pomoc w legalizacji dwóch hal targowych, a pieniądze miały finansować kampanię wyborczą SLD.

Schorowany i wychudły

5 stycznia 2007 roku uchylono Pęczakowi areszt po wpłaceniu 400 tys. zł poręczenia majątkowego. Afery, areszt, procesy nie pozostały bez wpływu na jego zdrowie, a także życie osobiste. Gdy Andrzej Pęczak siedział w celi, opuściła go żona (to trzecie małżeństwo byłego posła) i rozwiodła się z nim. Przyplątały się choroby i schorzenia - wzroku (doskwierał mu światłowstręt), kręgosłupa, na który miał cierpieć po dwóch wypadkach samochodowych i upadku z drzewa. W areszcie nabawił się problemów z jelitami. Gdy po dwóch latach opuścił mury aresztu przy ul. Smutnej, ważył 50 kg. Postarzał się, przygasł.

W 2007 roku na wiele miesięcy trzeba było zawiesić toczące się trzy procesy z jego udziałem, ponieważ walczył z rakiem prostaty. Przeszedł operację, przebywał na zwolnieniu lekarskim, ale w końcu pojawił się na salach rozpraw w łódzkich sądach.

Po dolegliwościach natury fizycznej w ubiegłym roku zaczęły się problemy ze zdrowiem psychicznym. Wznowione procesy znowu trzeba było zawiesić, ponieważ Andrzeja Pęczaka w ubiegłym roku dopadła depresja. Leczył się z niej w szpitalu w Warcie. Opuścił go, ale ostatnio nie pojawiał się w sądzie. Nie przyszedł na rozprawę odwoławczą w Sądzie Apelacyjnym w sprawie WFOŚiGW. Dwa dni temu został skazany prawomocnie na trzy lata i osiem miesięcy więzienia.

Nie wiadomo, jak przyjął ten wyrok. Reprezentujący go obrońca nie udziela żadnych informacji o Andrzeju Pęczaku.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Od merca "full wypas" do więzienia - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto