Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Murzyn. (może odejść)", czyli radość ze spotkaniem z "Innym" [recenzja]

Anna Wójcik
Anna Wójcik
Spektakl "Murzyn. (może odejść)" to czarny humor "pełną gębą". To obalanie stereotypów i pokazanie, że "Inny" nie znaczy gorszy.

Wczoraj (3 października) w Teatrze Jaraczamożna było obejrzeć charytatywny spektakl "Murzyn.  (może odejść)". Przedstawienie zostało zorganizowane na rzecz Fundacji "Jaś i Małgosia". Fundacja wraz z reżyserem przedstawienia Remigiuszem Cabanem przypomnieli nieżyjącego, pierwszego czarnoskórego aktora obsadzonego w rolach szekspirowskich - Ira Aldridge, który w 1867 przyjechał do Łodzi, żeby zagrać w jednym z teatrów rolę Otella. Do przedstawienia jednak nie doszło, bo aktor umarł w dniu premiery na zapalenie płuc.

Śmierć motywem przewodnim

To właśnie jego śmierć stała się motywem przewodnim spektaklu. Stała się też pretekstem, która pozwoliła Cabanowi opowiedzieć historię naszego miasta. I choć wydawałoby się, że będziemy mieć tu do czynienia z dramatem bądź kryminałem, to nic bardziej mylnego. Reżyser raczej stara się rozśmieszyć swojego widza, i muszę przyznać, że wychodzi mu to doskonale. Nasi bohaterzy zostali ulokowani, gdzieś pomiędzy groteską a komedią. "Murzyn. (może odejść)" to czarny humor "pełną gębą", zwariowana historia, o śmierci i szukaniu winnego. Jest to świetny materiał na komercyjny film - szybka akcja, zabawne sytuacje, wykorzystanie stereotypów i naszych przywar. 

Dialogów nie dało się nie zauważyć, gdyż sama scenografia Krzysztofa Szczęsnego nie rozpraszała widza. Cała scena, to jeden wielki obraz utrzymany w tonacjach, pomarańczowo-czerwonych, barwach pełnych ciepła, nastroju i zmysłowości. Dzięki tej prostocie można było także dostrzec bogactwo strojów zaprojektowanych przez Zofię Mazurczak. Spektaklowi towarzyszyła muzyka, która nie była tylko tłem, ale wręcz  jednym z bohaterów, w szczególności, kiedy na scenę wszedł zespół, grający marsza żałobnego.

Irma Zoellera (Beata Zarębianka)
Jedna ze scen "Murzyn. (może odejść)"

Myli się też ten, kto myśli, że spektakl to życiorys czarnoskórego aktora. W rzeczywistości Ira Aldridge uczestniczył w próbach do "Ottelo", tu ani razu jego postać nie pojawiła się na scenie. Za to możemy zobaczyć teatr w teatrze. Wszystkie wydarzenia rozgrywają się na deskach łódzkiego teatru, gdzie trwają przygotowania do "Otello". Reżyser stworzył niezwykłą mozaikę sytuacji i postaci. A lawina scen porywa widza, wciąga go w obszar emocji równie silnych, jak i nieuporządkowanych. Obserwujemy na scenie zabieganego przygotowaniami do premiery dyrektora teatru, w tę rolę wcieli się Ireneusz Pastuszak. Obok niego mamy reżysera, w tej roli Grzegorz Pawłowski, który musi ogarnąć próby do spektaklu, kiedy dowiaduje się, że "Murzyn" nie żyje. A zapanowanie nad grupą aktorów nie jest wcale takie łatwe. W szczególności, gdy ma się córkę dyrektora teatru, w tej roli Magdalena Kozikowska, która pragnie zagrać Desdemonę. Z tego też powodu, co jakiś czas młoda dziewczyna domaga się, żeby na próbie pojawił się "prawdziwy Murzyn". 

Całemu przedpremierowemu zamieszaniu towarzyszy chęć zarobienia na wizycie aktora. Na początku takim zarobkiem ma być sam występ "Murzyna", bo XIX-wieczne miasto wieść o występie aktora przyjmuje emocjonalnie. Później zarobek ma przynieść sama śmierć, bo przecież można zrobić pogrzeb z "wielką pompą".

Ale obok tego kryminalnego obrazka, okraszanego dużą dawką dobrego humoru, mamy też czas na powagę i chwilę refleksji. W tym czasie możemy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak miasto reaguje na przybycie "Innego"? Dzieci z Fundacji "Jaś i Małgosia" doskonale wiedzą, jak to jest być "Innym" - kimś gorszym, wytykanym palcami. Na szczęście świat też potrzebuje takich ludzi. Przecież "Innych"  nie znaczy gorszych, wystarczy tylko przełamać strach i stereotypy.

Ten spektakl, to również podróż po pajęczynie losów ludzi zagubionych. W każdej z tych postaci można odnaleźć samego siebie. Jesteśmy takim "Murzynem" - "Innym" wystarczy, że wyjedziemy do obcego miasta, jesteśmy taką Irmą Zoeller (Beata Zarembianka), która żyje wspomnieniami, jesteśmy takim niezdarnym Franciszkiem Płotką (Łukasz Krzemiński), który wzdycha do córki dyrektora…

Dla kogo jest zatem "Murzyn. (może odejść)"? Dla wszystkich, którzy lubią przedstawienia o relacjach międzyludzkich i przede wszystkim o "Innych." To jednym słowem opowieść o emocjach, widzianych oczami zarówno mężczyzny, jak i kobiety.

Czytaj także:
- 21. Międzynarodowy Festiwal Komiksu już za nami [zdjęcia]
- ŁKS Łódź wygrał na wyjeździe z Kolejarzem Stróże 1:0

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!


Zobacz też na MM Łódź


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto