Wcześniej bezskutecznie próbował się z nimi skontaktować. Po wejściu do mieszkania znalazł zwłoki. Ciała leżały w dużym pokoju z balkonem.
- Widziałam Adama, jak wybiegł z klatki. Było widać, że coś się stało. Zapytałam: "Adam, coś z mamą?", a on słowem się nie odezwał, tylko kiwnął głową... - opowiada Anna Jędrzejczyk, sąsiadka z pierwszego piętra.
Zobacz także: Morderstwo na Retkini. Ciała dwóch kobiet w mieszkaniu przy ul. Armii Krajowej
Wkrótce na miejscu pojawili się policjanci i prokuratorzy. Pracowali do wieczora, zabezpieczając ślady i badając każdy szczegół, który mógłby doprowadzić ich do zabójców. Na miejsce tragedii sprowadzono też psa tropiącego, ale zwierzę na parterze straciło ślad.
- Mamy do czynienia z zabójstwem o tyle nietypowym, że są dwie ofiary - mówi Maria Szcześniak-Bauer, szefowa prokuratury na Polesiu.
- Oczywiście jest zbyt wcześnie, by mówić teraz o jakichkolwiek szczegółach zbrodni. Co było bezpośrednią przyczyną śmierci ofiar, dowiemy się po sekcji zwłok; być może wstępne wyniki będą znane już we wtorek w godzinach popołudniowych.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną morderstwa. Początkowo pojawiły się informacje o motywie rabunkowym, gdyż mieszkanie wyglądało na splądrowane. Ale drzwi nie nosiły śladów włamania. Potwierdza to policja.
- Brat i syn zamordowanych otworzył drzwi do mieszkania własnym kluczem - mówi podinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji.
Niewykluczone, że ofiarą miała być tylko młodsza z kobiet, a jej 61-letnia matka stała się nią przypadkowo.
37-letnia córka, z wykształcenia prawniczka, pracowała, jak mówią sąsiedzi, w jednej z łódzkich kancelarii prawnych. Być może zabójcy chcieli wydobyć od niej niewygodne dla nich dokumenty...
Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że na ciałach obydwu kobiet były widoczne obrażenia, przy czym zwłoki młodszej z nich zostały zmasakrowane - sprawcy połamali jej ręce i nogi. Matka została prawdopodobnie uderzona jakimś narzędziem w głowę.
Kiedy doszło do zbrodni, będą wyjaśniać policjanci i prokuratorzy. Syn i brat ofiar nie miał z nimi kontaktu od minionego piątku.
Kobiety od kilku lat mieszkały samotnie, odkąd ich mąż i ojciec zmarł na zawał serca. Były świadkami Jehowy, lubiane przez sąsiadów.
- Ela (matka - przyp. red.) była na świadczeniu przedemerytalnym, dorabiała sobie w sklepiku z nabiałem. Czasami zapraszała mnie na kawę. Ola, jej córka, chodziła z moimi dziećmi do tej samej podstawówki. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało... - załamuje ręce Anna Jędrzejczyk.
- Jesteśmy zdruzgotani - mówi Jacek Szymkiewicz, sąsiad z IV piętra. - Obie kobiety były miłe i spokojne. Nie wiem, co mogło być motywem tak strasznego mordu.
- Wszyscy jesteśmy w szoku. To były porządne, uczciwe kobiety. Jak można było dopuścić się tak okrutnej zbrodni? - zastanawia się Elżbieta Okła, lokatorka pobliskiego bloku.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?