Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matka i córka zamordowane w wieżowcu na Retkini

(pat, tj)
Sąsiedzi ofiar są w szoku. Trudno im uwierzyć, że mogło dojść do tak brutalnego zabójstwa.
Sąsiedzi ofiar są w szoku. Trudno im uwierzyć, że mogło dojść do tak brutalnego zabójstwa. fot. Jarosław Ziarek
Matka i córka, zostały brutalnie zamordowane w swoim mieszkaniu na piątym piętrze wieżowca przy ul. Armii Krajowej 82 na Retkini. Makabrycznego odkrycia dokonał syn i brat ofiar. Mężczyzna przyjechał do mamy i siostry w poniedziałek około południa.

Wcześniej bezskutecznie próbował się z nimi skontaktować. Po wejściu do mieszkania znalazł zwłoki. Ciała leżały w dużym pokoju z balkonem.

- Widziałam Adama, jak wybiegł z klatki. Było widać, że coś się stało. Zapytałam: "Adam, coś z mamą?", a on słowem się nie odezwał, tylko kiwnął głową... - opowiada Anna Jędrzejczyk, sąsiadka z pierwszego piętra.

Zobacz także: Morderstwo na Retkini. Ciała dwóch kobiet w mieszkaniu przy ul. Armii Krajowej

Wkrótce na miejscu pojawili się policjanci i prokuratorzy. Pracowali do wieczora, zabezpieczając ślady i badając każdy szczegół, który mógłby doprowadzić ich do zabójców. Na miejsce tragedii sprowadzono też psa tropiącego, ale zwierzę na parterze straciło ślad.

- Mamy do czynienia z zabójstwem o tyle nietypowym, że są dwie ofiary - mówi Maria Szcześniak-Bauer, szefowa prokuratury na Polesiu.

- Oczywiście jest zbyt wcześnie, by mówić teraz o jakichkolwiek szczegółach zbrodni. Co było bezpośrednią przyczyną śmierci ofiar, dowiemy się po sekcji zwłok; być może wstępne wyniki będą znane już we wtorek w godzinach popołudniowych.

Na razie nie wiadomo, co było przyczyną morderstwa. Początkowo pojawiły się informacje o motywie rabunkowym, gdyż mieszkanie wyglądało na splądrowane. Ale drzwi nie nosiły śladów włamania. Potwierdza to policja.

- Brat i syn zamordowanych otworzył drzwi do mieszkania własnym kluczem - mówi podinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji.

Niewykluczone, że ofiarą miała być tylko młodsza z kobiet, a jej 61-letnia matka stała się nią przypadkowo.

37-letnia córka, z wykształcenia prawniczka, pracowała, jak mówią sąsiedzi, w jednej z łódzkich kancelarii prawnych. Być może zabójcy chcieli wydobyć od niej niewygodne dla nich dokumenty...

Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że na ciałach obydwu kobiet były widoczne obrażenia, przy czym zwłoki młodszej z nich zostały zmasakrowane - sprawcy połamali jej ręce i nogi. Matka została prawdopodobnie uderzona jakimś narzędziem w głowę.

Kiedy doszło do zbrodni, będą wyjaśniać policjanci i prokuratorzy. Syn i brat ofiar nie miał z nimi kontaktu od minionego piątku.

Kobiety od kilku lat mieszkały samotnie, odkąd ich mąż i ojciec zmarł na zawał serca. Były świadkami Jehowy, lubiane przez sąsiadów.

- Ela (matka - przyp. red.) była na świadczeniu przedemerytalnym, dorabiała sobie w sklepiku z nabiałem. Czasami zapraszała mnie na kawę. Ola, jej córka, chodziła z moimi dziećmi do tej samej podstawówki. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało... - załamuje ręce Anna Jędrzejczyk.

- Jesteśmy zdruzgotani - mówi Jacek Szymkiewicz, sąsiad z IV piętra. - Obie kobiety były miłe i spokojne. Nie wiem, co mogło być motywem tak strasznego mordu.

- Wszyscy jesteśmy w szoku. To były porządne, uczciwe kobiety. Jak można było dopuścić się tak okrutnej zbrodni? - zastanawia się Elżbieta Okła, lokatorka pobliskiego bloku.

Zobacz wideo na stronie Expressu Ilustrowanego

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto