Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marsz Wyzwolenia Konopi - zakorkowali Łódź, zakpili z władz i policji

Agnieszka Gospodarczyk
Około tysiąca osób biorących udział w sobotnim Marszu Wyzwolenia Konopi sparaliżowało na kilka godzin Łódź. Demonstranci blokowali jezdnie zatrzymując auta, tramwaje i autobusy. Domagali się legalizacji marihuany.

Młodzi ludzie zakpili z urzędników i policjantów. Mimo zakazu przemarszu głównymi ulicami miasta ok. godz. 17 rozpoczęli pochód. Policjanci pouczyli organizatorów, że popełnią wykroczenie, jeśli marsz dojdzie do skutku, ale lider MWK Tomasz Obara, klepiąc swój metalowy hełm ozdobiony liśćmi marihuany, hardo odpowiedział:

– Mam pełną świadomość grożących mi konsekwencji, założyłem hełm nie po to żeby stać, tylko, żeby iść!

Obara instruował uczestników marszu, żeby nie używali wulgaryzmów, niczego nie niszczyli, dali się legitymować policji, ale również sami... legitymowali policjantów, a w razie jakichkolwiek problemów dzwonili pod numery alarmowe 997 i 112.

Kolorowa, wrzeszcząca ciżba przeszła z pl. Wolności ulicą Więckowskiego, alejami Kościuszki i Mickiewicza, ul. Kopernika, a potem wróciła na al. Mickiewicza i na ul. Piotrkowską, kierując się w stronę pomnika Tadeusza Kościuszki. Kilkakrotnie zabierano do radiowozów młodych ludzi, których legitymowano. Wtedy reszta tłumu rozsiadała się, a nawet kładła na asfalcie, skandując „Zostaw go”, „Policja – gestapo”.

Rozbawiona młodzież oklejała radiowozy naklejkami z symbolami marihuany, a nawet wieszała się na policyjnych autach i robiła sobie pamiątkowe zdjęcia! Policjanci nie reagowali.

Na trasie przemarszu znalazły się dwa komisariaty policji. Na al. Kościuszki manifestacja tylko się zatrzymała, krzycząc „Jest tam kto” i „Kto nie skacze, ten z policji, ho, ho, ho”, a na ul. Kopernika odczytano petycję o legalizację marihuany i wręczono ją dyżurnemu. Na szybie komisariatu również zostały naklejki z "maryśką".

Zniecierpliwieni kierowcy widząc tłum zatrzymywali auta, przymusowo stały też autobusy i tramwaje. Przechodnie śmiali się lub surowo potępiali ideę marszu. Manifestacja zakończyła się dopiero ok. godz. 21, gdy demonstrantów na ul. Piotrkowskiej (na wysokości nr 6) otoczył kordon policji. Funkcjonariusze ubrani w hełmy, wyposażeni w tarcze, pałki, karabiny na gumowe kule oraz miotacze gazu wylegitymowali tłum.

Jak to możliwe, że mimo zakazu marsz się odbył?

– Policjanci zachowali się prawidłowo i nie dali się sprowokować tłumowi – mówi aspirant Radosław Gwis z KWP w Łodzi. – Do odpowiedzialności pociągnięty zostanie organizator marszu, bo to on zdecydował, że mimo zakazu pochód ruszył.

Zdaniem policji, uczestnicy manifestacji... mieli prawo przejść ulicami Łodzi, bo nie popełnili żadnego przestępstwa ani wykroczenia.

– W sumie wylegitymowaliśmy ok. 400 osób. Funkcjonariusze zrobili dokumentację fotograficzną i filmową tego wydarzenia – wyjaśnia aspirant Gwis.

Dlaczego policjanci zatrzymali marsz dopiero po ponadtrzygodzinnej wędrówce ulicami miasta, tuż przed pl. Wolności?

– Miejsce wybrane zostało z rozmysłem. Deptak otaczają kamienice, nie jeździ tam komunikacja miejska, nie było więc zamieszania – wyjaśnia aspirant. – Około godz. 17 manifestację zabezpieczało 25 policjantów, po godz. 20 było ich 150, a mieli hełmy, tarcze i pałki tylko dlatego, że zostali ściągnięci z meczu, który odbywał się na stadionie ŁKS.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto