- Śledzono nas, robiono nam zdjęcia z ukrycia, później zastraszano. Kiedy nie chcieliśmy się podporządkować, wyrzucono nas z pracy - mówią.
Mirosław Tomczak otrzymał wymówienie na początku sierpnia.
- W połowie lipca wezwano mnie na rozmowę - tłumaczy. - Kierownik powiedział, że są dowody na to, że wziąłem od jednego z lokatorów więcej śmieci, niż przewidywała umowa, w związku z tym zostaję dyscyplinarnie zwolniony (z powodu podejrzenia o przywłaszczenie pieniędzy za odbiór dodatkowych śmieci - przyp red.). Problem w tym, że miałem na wszystko papiery.
Mężczyzna zaskarżył decyzję o zwolnieniu do Sądu Pracy.
- Podczas rozprawy dowiedziałem się, że byłem śledzony przez detektywów z Zespołu Kontroli Wewnętrznej - mówi Tomczak. - Pokazano mi zdjęcia, które miały udowodnić, że złamałem wewnętrzne przepisy. Byłem zaskoczony. Ostatecznie skończyło się na ugodzie. MPO wycofało się ze zwolnienia dyscyplinarnego. Umowę rozwiązano na porozumieniem stron.
- Za moim samochodem też jeździli detektywi - mówi inny kierowca, którego zwolniono na początku września (nie chce podawać nazwiska). - Ponieważ nikt z firmy nie poinformował mnie o takich kontrolach, bardzo się wystraszyłem i wezwałem policję. Dopiero funkcjonariusze wyjaśnili mi, że śledzą mnie pracownicy wydziału kontroli firmy, w której pracuję. Byłem zaskoczony. Policjanci powiedzieli, że gdybym dalej miał "ogon", mam zadzwonić raz jeszcze, a oni zajmą się sprawą. Następnego dnia zawieszono mnie w wykonywaniu obowiązków kierowcy. Dyspozytor zażądał, abym udał się na policję i "odkręcił" całą sprawę. Powiedziałem, że tego nie zrobię. Kilka dni później zwolniono mnie z pracy.
- Mnie wyrzucili, bo nie chciałem płacić za straty paliwa, wynikające z uszkodzenia pojazdu, którym kierowałem - mówi Piotr Wlazeł. - Zgłaszałem usterkę. Nie chciano mnie wysłuchać. Zaskarżyłem zwolnienie do Sądu Pracy.
Przedstawiciele MPO potwierdzają, że w firmie działa specjalny zespół, który kontroluje poczynania pracowników. Nie chcą jednak potwierdzić, czy jego członkowie śledzili zatrudnionych i czy to przez nich stracili oni pracę.
- W dwóch z opisanych przypadków pracownicy mieli umowy na czas określony - mówi Miłosz Wika, rzecznik łódzkiego MPO. - W kolejnym doszło do ugody na wniosek byłego pracownika. Zarząd spółki, idąc pracownikowi na rękę, przychylił się do jego wniosku. Faktycznie istnieje Zespół Kontroli Wewnętrznej, ale nie możemy upubliczniać informacji o formach pracy naszych kontrolerów.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?