Łódź tonęła

54 litry deszczu na metr kwadratowy spadły przez kilkanaście godzin w sobotę w Łodzi. Tak obfite deszcze notowano ostatnio podczas pamiętnej powodzi w 1997 roku.
Łódzka sieć wodociągowa nie była w stanie przyjąć ilości wody, jaka lała się na miasto z nieba. W 30 punktach utworzyły się wielkie rozlewiska, zagrażające jeżdżącym tamtędy samochodom. Pod wiaduktem kolejowym na ul. Drewnowskiej woda sięgała do połowy kół samochodów osobowych. Można było przejechać, ale bardzo powoli. Wielu kierowców jednak rezygnowało i jechało do ul. Konstantynowskiej.
Przez łódzką sieć kanalizacyjną spłynęło tego dnia ponad 2 miliony metrów sześciennych wody. Większość spływała kanałami burzowymi,
bezpośrednio do rzek. Natomiast oczyszczalnia ścieków przyjęła w sobotę 620 tysięcy metrów sześciennych wody, podczas gdy na co dzień wpływa tam ledwie 230 tysięcy.
Pracowitą sobotę mieli też strażacy, którzy wielokrotnie byli wzywani do wypompowywania wody z piwnic. Do zagrożenia doszło w szpitalu im. Kopernika, gdzie woda zaczęła zalewać agregaty prądotwórcze. Na szczęście strażacy zdążyli na czas.
Rozlewiska tworzyły się przy ulicach: Zjazdowej, Józefów, Beskidzkiej, Strykowskiej przy Wojska Polskiego, Janosika, Brzezińskiej czy Kilińskiego przy Tymienieckiego.
– Studzienki zapychały się tam szybko zanieczyszczeniami, głównie piaskiem, niesionymi przez potoki wody – powiedział nam dyżurny pogotowia wodociągowego. – Wysyłaliśmy do zalanych miejsc ekipy, które oczyszczały spławy. Większość ekip interweniowała w posesjach w centrum miasta. Na przykład w kamienicy przy ul. Pomorskiej 57 wypompowywanie wody z piwnic trwało kilka godzin. Podobnie było w budynkach przy ul. Lubelskiej i Cyryla. Skutki ulewy łódzcy strażacy usuwali jeszcze wczoraj. O wypompowanie deszczówki prosili mieszkańcy prywatnej posesji przy ul. Wydmowej.
Zgodnie z zapowiedziami synoptyków, dziś w regionie łódzkim nie będzie deszczowo.