MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS potrzebuje punktów. W sobotę gra w Bełchatowie z Górnikiem Zabrze

(hof)
Robert Szczot
Robert Szczot fot. Maciej Stanik
Sobotni mecz w Bełchatowie, a właściwie jego wynik ma być potwierdzeniem, że drużyna ŁKS zmierza we właściwą stronę. Nowy trener łódzkich piłkarzy rozpoczął pracę w klubie przy al. Unii w wymarzony sposób. Wygrał mecz w Krakowie, dzięki czemu jego podopieczni przekazali czerwoną latarnię ligi Cracovii.

To jednak dopiero kroczek w stronę zadania, jakie stoi przed piłkarzami drużyny ŁKS - utrzymania się w ekstraklasie. Faktem jednak jest, że pierwszy sukces ełkaesiaków rozbudził nadzieje fanów, którzy liczą, że także w kolejnych pojedynkach łodzianie sięgać będą po całą pulę. Zapewne mecz pokaże, czy stać na to łódzkich piłkarzy. Pokonanie najsłabszej w ekstraklasie Cracovii dało pewne podstawy do optymizmu, ale nie pozwoliło jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy ŁKS to drużyna, z którą można wiązać nadzieje na wyższe miejsce w tabeli. Pewnie znacznie więcej na ten temat będzie można powiedzieć po spotkaniu z zespołem, który ma o cztery punkty więcej od ełkaesiaków.

Łodzianie mają na koncie zwycięstwo i trudno spodziewać się, aby trener Michał Probierz zmieniał jedenastkę, która rozpoczęła mecz w Krakowie. Niewiadomą pozostaje jednak sposób gry, jakim łodzianie będą chcieli zaskoczyć rywala. Trudno przypuszczać, by ełkaesiacy, choć są gospodarzami tego meczu, rzucili się od pierwszych minut na przeciwników. Raczej należy się spodziewać spokojnej gry, obliczonej na wyczekanie i wyprowadzenie w sprzyjających okolicznościach decydującego uderzenia. Warto przypomnieć, że to już siódma kolejka rundy jesiennej, a duet łódzkich napastników - Marcin Mięciel i Marek Saganowski - nie miał jeszcze w tym sezonie okazji, by cieszyć się z pokonania bramkarza rywali. Wydaje się, że nadszedł już najwyższy czas, aby udowodnić, że przedsezonowe straszenie umiejętnościami doświadczonych piłkarzy miało realne podstawy, a nie było jedynie strzelaniem ze ślepaków.

Górnik nie miał zbyt wiele czasu na przygotowania do meczu z łodzianami. Zabrzanie w poniedziałkowy wieczór walczyli w Gdańsku z Lechią. Choć przegrali 1:2, to jednak nie byli zespołem gorszym. Ba, można powiedzieć, że ogromny pech odebrał podopiecznym trenera Adama Nawałki punkty (problematyczny rzut karny i dwa słupki). Zapewne ełkaesiacy i ich trener dobrze przeanalizowali ten mecz i wyciągnęli odpowiednie wnioski. W żadnym wypadku nie można dać Górnikowi możliwości do rozpędzania się, bo to może mieć dla łodzian przykre konsekwencje.

Nie zagrają

Bez wątpienia o pechu mogą mówić dwaj piłkarze, którzy grali w obydwu drużynach. Mariusz Magiera, były obrońca ŁKS, wywalczył sobie silną pozycję w zespole Górnika, ale nie pojawi się w sobotę na boisku, bowiem jeszcze przez miesiąc musi się zmagać z kontuzją lewej nogi.

Z kolei ełkaesiak Robert Szczot, który nie tak dawno bronił barw Górnika, a dopiero miał pracować na solidną pozycję w łódzkim zespole, też nie zagra. Pomocnik doznał kontuzji na treningu i nie będzie mógł trenować przez sześć tygodni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto