Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS Łódź - Stal Stalowa Wola 2:1. Wygrana na otarcie łez

Redakcja
Zwycięstwem piłkarzy ŁKS-u 2:1 zakończyło się dzisiejsze (1 czerwca) spotkanie przy al. Unii ze Stalą. Łodzianie nie wykorzystali jednak wielu 100% sytuacji.

Pierwsza połowa spotkania dłużyła się niemiłosiernie, poziom był kiepski, a sytuacji bramkowych jak na lekarstwo. Na siłę można by wspomnieć o strzałach z dystansu Piotra Madejskiego, Mariusza Mowlika oraz Pavola Balaża (ŁKS) czy Sebastiana Litwiniuka i Piotra Wasilewskiego (Stal), jednak byłyby to tylko statystyczne wyliczenia. Jedynym pozytywem dla kibiców gospodarzy była sytuacja z 22. minuty. Wahan Geworgian wykonywał rzut rożny z lewej strony boiska. Obrońcy gości nieudolnie wybijali piłkę, do której dobiegł Łukasz Gikiewicz. Najlepszy strzelec drużyny strzelił mocno i zdobył swoją 10. bramkę w sezonie i pierwszą w tej rundzie przed własnymi kibicami. (Gikiewicz strzelił co prawda bramkę w meczu z KSZO, ale tamto spotkanie odbywało się bez udziału publiczności).

Ełkaesiacy! Nie bójcie się grać

Gdyby nie bramka dla łodzian, to można by uznać, że 1. połowy w ogóle nie było. Tę część gry najlepiej mogą podsumować okrzyki trenera Grzegorza Wesołowskiego do swoich podopiecznych:
"Na co Ty czekasz?! Grasz tu czy tam?" - do Wahana Geworgiana biegającego nie wiadomo gdzie i po co;
"Na siebie trzeba wziąć granie, a nie wybijać!" - do Łukasza Gikiewicza, po jego próbie podania piłki klatką piersiową do kolegi oddalonego o 10 (!) metrów;
"Szybciej, szybciej do przodu! Piotrek, gdzie Ty tam jesteś?" - do Piotra Madejskiego biegnącego do tyłu, w trakcie akcji ofensywnej ŁKS-u;
"Nie bój się! Wyjdź do gry! Nie bój się!" - do Kamila Bendkowskiego pozbywającego się piłki jak najszybciej się dało.

Indolencja strzelecka Gikiewicza
Po takiej pierwszej części spotkania, trzeba pogratulować kibicom miłości do klubu, że nie opuścili stadionu i dalej dopingowali swoich graczy. Na szczęście Ci zaczęli grać w piłkę. Jedyne czego brakowało, to kolejnych bramek. A okazji łodzianie mieli co niemiara. Od 55. minuty, przez kolejnych dziesięć, Ełkaesiacy mogli zdobyć pół tuzina goli. Sam Gikiewicz mógł dołożyć kolejne cztery trafienia, ale w doskonałych sytuacjach zachowywał się gorzej niż junior. - Bramka mnie nie cieszy. Miałem pięć stuprocentowych sytuacji, z których wykorzystałem tylko jedną. Dzisiaj zamiast trafiać do siatki, to kopałem się w czoło - przyznał bez ogródek strzelec pierwszego gola.

Kolejna bramka dla gospodarzy jednak padła. W 84. minucie Piotr Madejski dośrodkował z rzutu wolnego; piłka przeleciała przez całe pole karne, a do bramki skierował ją dopiero zamykający akcję Mowlik. Pełną radość ze zdobycia trzech punktów popsuła nieco stracony jeszcze w końcówce gol. Przyjezdni wykonywali rzut wolny, Bogusław Wyparło odbił piłkę przed siebie po mocnym strzale. Do futbolówki najszybciej doskoczył Piotr Szymiczek, kierując ją do siatki.

Pokonanie 2:1 przedostatniej Stali chwały Ełkaesiakom na pewno nie przyniesie, ale cieszyć powinno to, że wygrali w ostatnim meczu na własnym stadionie w tym sezonie. Przed podopiecznymi Grzegorza Wesołowskiego jeszcze tylko jedno spotkanie – w sobotę (5 czerwca) zagrają w Lublinie z Motorem.

"Ciężko było się zmobilizować", czyli powiedzieli po meczu:
Łukasz Gikiewicz (ŁKS): - Ciężko było się zmobilizować, ale chcieliśmy wygrać dla kibiców. Wynik powinien być wyższy. Zaczęliśmy mecz nerwowo i to było widać. Tę rundę muszę uznać za nieudaną w moim wykonaniu.

Piotr Szymiczek (Stal): - Przegraliśmy kolejny mecz. Znów okazało się, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Pierwszą połowę przespaliśmy. Gospodarze byli lepszą drużyną. W drugiej części gry próbowaliśmy odrobić straty, ale straciliśmy bramkę na 0:2.

Mariusz Mowlik (ŁKS): - Udało się zdobyć trzy punkty, które trzeba było wybiegać. Celu na rundę czyli awansu nie zrealizowaliśmy, ale do spotkania z Motorem podejdziemy poważnie.

Janusz Białek (trener Stali): - Momentami byliśmy równorzędnym partnerem dla łodzian. Na początku mogliśmy wykorzystać tę nerwowość ŁKS-u, ale nie udało się i przegraliśmy. Widać braki w naszym zespole, przede wszystkim w defensywie.

Grzegorz Wesołowski (trener ŁKS-u): - Mecz odbywał się pod nasze dyktando i zwycięstwo jest zasłużone.

ŁKS Łódź – Stal Stalowa Wola 2:1 (1:0)
Bramki:
1:0 Ł. Gikiewicz (22. min.) 2:0 M. Mowlik (84. min.) 2:1 P. Szymiczek (89. min.)
Żółta kartka: Kujawa (ŁKS)
ŁKS: B. Wyparło – K. Bendkowski, A. Gieraga (59. Sz. Salski), A. Woźniczka, P. Balaż, W. Geworgian (27. J. Wolański), P. Świerczewski, M. Mowlik, P. Madejski, R. Kujawa (90. M. Rosiak), Ł. Gikiewicz
Stal: P. Zarzycki – P. Szymiczek, K. Lebioda, L. Uwakwe (70. M. Drozd), P. Wasilewski, K. Gęśla, I. Litwiniuk (69. J. Mikhalczuk), S. Łętocha (58. M. Myszka), J. Maciorowski, D. Treścinśki, C. Czpak

Czytaj także:
Znicz Pruszków – Widzew Łódź 1:0. Pierwsza wiosenna porażka
Widzew zagra z Górnikiem przy pustym stadionie?
Najlepsi 7-latkowie grali w piłkę nożną

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: ŁKS Łódź - Stal Stalowa Wola 2:1. Wygrana na otarcie łez - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto