Mecz lidera z outsiderem dowiódł, że podział w I lidze na mocarzy i słabeuszy jest dość umowny. Nie ma przepaści pod względem umiejętności między pierwszym i przedostatnim. Wystarczy zamurować bramkę, nastawić się na kontrataki, walczyć ambitnie od pierwszej do ostatniej minuty, a można sprawić niespodziankę. Wynik z Łodzi wróży, że ligowa wiosna będzie bardzo ciekawa. Nikt nie może liczyć punktowe podarunki.
ŁKS rozegrał jeden ze słabszych, jak nie najsłabszy mecz tej jesieni. Miał jednak szansę rozstrzygnąć go na swoją korzyść. W pierwszej połowie zmarnował kilka wybornych strzeleckich okazji.
W 3 minucie po rajdzie lewą stroną Koseckiego i dokładnej centrze w pole karne z 10 metrów strzelał Smoliński. Był albo jeszcze nie rozgrzany, albo nie skoncentrowany i posłał piłkę wysoko nad poprzeczkę. W 19 minucie Kłus świetnie obsłużył Mięciela. Napastnik łodzian miał do wyboru podanie do niepilnowanego Smolińskiego lub natychmiastowy strzał. On jednak wybrał trzecie, najgorsze rozwiązanie. Wdał się w drybling z obrońcą gości i stracił piłkę.
Trzy minuty później na rajd godny nowoczesnego bocznego obrońcy zdecydował się Gieraga, dograł piłkę idealnie wprost na nogę stojącego w polu karnym Mięciela. Wydawało się, że teraz gol paść musi i sprawdzi się przysłowie do trzech razy sztuka. Nic z tego łodzianin trafił w bramkarza.
W 27 minucie rzut wolny z odległości 20 metrów egzekwował Mączyński. Uderzył technicznie nad murem. Wróbel nie miał szans na skuteczną interwencję. Niestety piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole. Wreszcie w 39 minucie po świetnym prostopadłym podaniu Mączyńskiego w sytuacji sam na sam znalazł się Mięciel. Jednak przegrał pojedynek z golkiperem gości.
Widząc, że szczęście im sprzyja, piłkarze KSZO zdecydowali się na śmielsze ataki. Do nich należały końcowe fragmenty pierwszej połowy meczu. W 45 minucie bramkarskim kunsztem popisał się Wyparło, broniąc piłkę po strzałach Białka i Cieciury.
Wydawało się, że podrażniony tymi niepowodzeniami ŁKS rzuci się do huraganowych ataków i zmiażdży rywala. Nic takiego się nie stało. Miłe złego początki. W 52 minucie po centrze Smolińskiego z 10 metrów główkował Mowlik. Wróbel sobie tylko wiadomym sposobem obronił jednak piłkę.
Kto mógł przypuszczać, że kolejną bramkową okazję łodzianie będą mieli dopiero w 90 minucie spotkania! Łodzianie grając wolno i przewidywalnie musieli drżeć o wynik. Dobrze, że mieli w bramce Wyparłę, który wygrał pojedynki z Frańczakiem i Kapsą.
Wydawało się, że na pięć minut przed końcem spotkania nic nie uratuje gospodarzy od utraty gola. Trzech piłkarzy KSZO ruszyło na bramkę ŁKS, mając za przeciwników dwóch łodzian. Na szczęście dla lidera akcja nie była składna ani udana. Zakończyła się niecelnym uderzeniem rezerwowego Łatkowskiego.
Tak naprawdę przez długie minuty drugiej połowy nic ciekawego się nie działo. A akcje łodzian przypominały bicie głową w ostrowiecki mur. Szansa na zdobycie zwycięskiej bramki przez ŁKS nadarzyła się w drugiej minucie doliczonego czasu gry.
Rzut wolny wykonywał Mączyński. Wróbel nie dał się jednak zaskoczyć, odbił piłkę przed siebie i mecz skończył się bezbramkowym remisem. Trzeba dopisać punkt do dorobku ŁKS i natychmiast zapomnieć o tym pojedynku.
ŁKS - KSZO Ostrowiec 0:0
Sędziował: Wojciech Krztoń (Olsztyn).
Żółte kartki: Mowlik (ŁKS); Kanarski, Kapsa (KSZO).
Widzów: 4446.
Noty ŁKS w rankingu "Srebrne Buty": Wyparło 6 – Gieraga 4, Łabędzki 4, Mowlik 4, Klepczarek 4, Smoliński 4 Mączyński 4, Kłus 4, Kosecki 3 (70, Golański 1), Kujawa 4, Mięciel 4
KSZO Ostrowiec: Wróbel – Cieciura, Skórnicki, Dybiec, Lasocki – Frańczak, Białek, Mąka, Wolański (80, Łatkowski) – Kanarski – Nawrocik (58, Kapsa)
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?