MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jeżeli w miejscu pracy jest bardzo zimno, prawo pozwala pójść do domu

Matylda Witkowska
Maria Cachro pracuje nawet przy minus 18 stopniach
Maria Cachro pracuje nawet przy minus 18 stopniach fot. Krzysztof Szymczak
Nawet kilkanaście stopni poniżej zera muszą znosić pracujący w Łodzi. Objechaliśmy różne miejsca pracy z termometrem. Wyniki nas zmroziły.

Minus 18 stopni miała w poniedziałek w pracy Maria Cachro z Białego Dunajca, która na Górniaku sprzedaje kożuszki, ciepłe kapcie i wełniane skarpety. Wszystko z Podhala. We wtorek na swoim stoisku miała cieplej tylko o sześć stopni. Ale góralka nie narzeka. - Ubieram się ciepło i przychodzę codziennie, bo w taką pogodę mam najwięcej klientów - zaciera ręce, nie wiadomo - z zimna czy ze spodziewanego zysku.

Na stoiskach mięsnych w sąsiedniej hali na Górniaku dużo lepiej nie jest. We wtorek w południe słupek rtęci z trudem wspiął się na dwa stopnie powyżej zera. - Zimno jak diabli, ale szef nie reaguje na nasze narzekania - przyznaje pani Marzena, u której można kupić schab, karkówkę, żeberka.

W porównaniu z nią komfortowe warunki mają sprzedający mięso na stoisku Zbyszko. Ich szef zamontował grzejniki i dał kufajki. - Żeby przetrwać takie zimno, trzeba ubierać się na cebulkę - Iwona Kaczmarek podaje swoją receptę na pracę w mrozie.

Drepczący przy otwartych straganach spoglądają na przejeżdżające tramwaje i marzą o zajęciu miejsca w kabinie motorniczego. Nie ma czego zazdrościć. W kabinie było zaledwie 8 stopni Celsjusza. Tyle wskazał nasz termometr, umieszczony przy stopach motorniczego z 12.

- W tułów jest mi ciepło, bo w kabinie mam grzałki, ale nogi marzną - mówi motorniczy, który do pracy zakłada dwie pary skarpet, kalesony i co dwa przystanki rozgrzewa się, energicznie przytupując nogami, nie opuszczając stanowiska pracy.

Zimno jest także w hali dworca Łódź Kaliska. W barze Grażyny Sumińskiej przy ladzie termometr pokazał 13 stopni.

- W środku mam kaloryfer, odchodzę od niego tylko wtedy, gdy obsługuję gości - mówi właścicielka. - Mogłabym grzać więcej, ale całe ciepło i tak uleciałoby do niedogrzanej hali dworca.

Marznie też Marian Woźniak, który z drugiej strony hali ma księgarnię. U niego termometr pokazał 12,5 stopnia.

- Kaloryfer ma dużą moc, ale co z tego, skoro muszę otworzyć na oścież drzwi do dworcowej hali, by klienci zaglądali do mnie i kupowali książki - przecież nie stoję, by się ogrzewać, ale by zarabiać - tłumaczy. - Pracuję tu od 20 lat, zaczynałem w przejściu między peronami, więc żadna temperatura mi już nie jest straszna - dodaje.

Tylko trzy kreski więcej było przy okienku poczty przy ul. Wólczańskiej, gdzie do pomieszczenia wchodzi się bezpośrednio z ulicy. - Jeśli posiedzi się tu dłużej, to zaczyna się robić zimno - narzekają pracownice.

A co u producenta lodówek? Zimno. W poniedziałek termometry w hali produkcyjnej Indesitu pokazały pięć stopni. Dokładnie tyle, ile jest w lodówce. Wszystko przez awarię systemu grzewczego. Robotnicy pracowali przy maszynach okutani w kurtki i w czapkach. Po kilku godzinach awarię usunięto i zaczęło robić się ciepło.

Ale nie wszyscy chcą czekać. Robotnicy z firmy Hanmar z Kluk pod Bełchatowem donieśli inspekcji pracy, bo temperatura w dwóch halach wynosi tam od zera do minus 15 stopni Celsjusza. - Od poniedziałku wpłynęło do nas już 30 zgłoszeń od pracowników, że na terenie ich zakładów pracy jest zimno. Wszystkie skargi są w trakcie rozpatrywania - mówi Kamil Kałużny z Okręgowej Inspekcji Pracy w Łodzi.

Zgodnie z przepisami, pracodawca musi zapewnić co najmniej 18 stopni przy pracy biurowej i 14 stopni przy pracy fizycznej. Prawo pozwala na odmowę wykonywania pracy, gdy warunki stwarzają zagrożenie dla zdrowia i życia. Nie precyzuje jednak, kiedy człowiek ma prawo odejść od stanowiska. - Jeżeli w biurze są minus trzy stopnie, to są to warunki zagrażające zdrowiu - mówi Kałużny. - Ale jeśli ktoś odmówi pracy, bo w biurze jest 17 stopni, zostanie wyrzucony z pracy. Może dochodzić swoich praw w sądzie, ale nie wiadomo, komu przyzna on rację.

Po naszej interwencji Poczta Polska przejęła się losem pracowników. - Sprawdzimy, jak można poprawić warunki, czy możliwy jest montaż dodatkowych drzwi, uszczelnienie okien - mówi Anna Kliszeczewska z biura prasowego.

Mniej losem pracowników swojej firmy przejął się Bogumił Makowski z Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. - Motorniczowie mają ciepłe, zimowe obuwie - wyjaśnia. - Mogą też bez ograniczeń dogrzewać kabinę.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto