Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Guinness dla Kajzera

Robert Kozubal
III b z XXI LO w Łodzi nie musiała bić rekordu Guinnessa. Ich cel został osiągnięty tydzień przed próbą: ukochany nauczyciel biologii Adam Kajzer dostał propozycję pracy.

III b z XXI LO w Łodzi nie musiała bić rekordu Guinnessa. Ich cel został osiągnięty tydzień przed próbą: ukochany nauczyciel biologii Adam Kajzer dostał propozycję pracy. Młodzież chciała jednak dokonać czegoś wyjątkowego i sprawdzić swoje możliwości. Udało się. Wzięli udział w najdłuższej na świecie, trwającej 31 godzin, lekcji.

– Chyba upadliście na głowę – skomentowała pomysł Grażyna Kalińska, nauczycielka matematyki i wychowawczyni III b, gdy miesiąc temu uczniowie wyznali, że chcą wziąć udział w najdłuższej lekcji świata. Myślała, że jest po sprawie. Ale następnego dnia większość młodzieży przyniosła pozwolenia rodziców na podjęcie próby. Problem szybko dotarł do dyrektora liceum Janusza Bąka.

Dyrektor najpierw powiedział: – Nie ma mowy, to zbyt niebezpieczne. III b nie ustąpiła, ulegli za to nauczyciele. Warunek był jeden: każdy z 34 uczniów tej klasy miał otrzymać pisemne pozwolenie od lekarzy. To dawało gwarancje, że siedzenie na 31-godzinnej lekcji nie odbije się na ich zdrowiu. Zgodę otrzymało 29.

Zauroczeni nauczycielem

Najdłuższą lekcję świata wymyślono dla Adama Kajzera – nauczyciela biologii, któremu w XXI LO kończył się kontrakt. Przez pół roku zastępował chorą nauczycielkę.
Gdy do jej powrotu było coraz bliżej, wyszło na jaw, że panu Adamowi znów w oczy zajrzy widmo bezrobocia. Klasa zauroczona „zastępczym” nauczycielem biologii chciała mu pomóc. Bicie rekordu – to było to.

Adam Kajzer stwarza wrażenie nieporadnego, wstydliwego introwertyka. Na lekcjach pozwalał się wygadać zainteresowanym przedmiotem – dla nich zresztą był najbardziej wymagający. Unikał sztampy, wkuwania formułek, znajdował ciekawostki biologiczne. Mówił językiem uczniów.

Nie ma w sobie nic z belfra w starym stylu. No i wobec uczniów jest szczery, nie udaje, a to największy plus.

Do XXI LO dostał się dzięki szczerości. O stanowisko starało się trzech kandydatów, ale tylko jego stać było, by podczas rozmowy z dyrektorem opowiedzieć o swoich kłopotach ze znalezieniem pracy (od dwóch lat jest bezrobotny) i o tym, że zaczyna mu brakować celu w życiu.

Wtorek, 16 kwietnia, godzina 8.15. Aula XXI LO pełna rodziców i dziennikarzy rejestrujących rozpoczęcie wydarzenia. Uczniowie siedzą w centrum. Jeszcze teraz mogą się rozmyślić, potem będzie wstyd, że nie wytrzymali.

Wszyscy zostają. – No to zaczynamy – mówi Adam Kajzer, mocno stremowany obecnością gości. Po kwadransie aula pustoszeje. Rozpoczynają się zajęcia o mózgu i układzie nerwowym człowieka. Na początek pierwszy referat: o uczeniu się.

Komisyjna sztafeta

– Członkowie komisji obserwującej próbę bicia rekordu zgodzili się wziąć w tym udział bezpłatnie – mówi Grażyna Kalińska, która wytrzymała 31 godzin ze swoimi uczniami, mimo rozrusznika serca.

Sama spała kilka godzin na fotelu w sekretariacie. – Potrzebni byli lekarze i biolodzy. Prosiliśmy, kogo się dało. Doktor Jadwigę Gruszkę namówiłam, kiedy podwoziła mnie do domu. Po prostu łapałam okazję i trafił mi się lekarz. Powiedziałam jej wprost: ale nie mamy pieniędzy.

Zgodziła się.

W komisji musiały zasiadać trzy osoby. Co cztery godziny skład komisji się zmieniał.

Do wczesnego popołudnia zajęcia przypominają zwykłą lekcję. Uczniowie referują tematy, odpowiadają na pytania. Przez godzinę rozwiązują pierwszy test na inteligencję.

Dziewczęta ukradkiem poprawiają makijaż. O tym, że bije się tu rekord Guinnessa przypominają kamery rejestrujące lekcję i... tempo wychodzenia, a raczej wybiegania, do toalety.

Jest na to 30 sekund. Nic dziwnego, że rozporki zapinają dopiero w klasie. Nie spuszczają nawet wody. Robią to ich koledzy i koleżanki, których przebyte choroby wykluczyły z rywalizacji. Będą z bijącymi rekord przez cały czas, tylko poza salą.

Nie da się oszukać fizjologii

Pan Adam chodzi bez przerwy dookoła klasy. Przegląda przygotowane do lekcji książki. Około piętnastej mówi: nie da się oszukać fizjologii, będzie coraz ciężej. I puszcza muzykę relaksacyjną.

Na salę co jakiś czas wnoszone są kanapki. Coraz częściej uczniowie sięgają po napoje energetyzujące. Pierwsza piętnastominutowa przerwa o godz. 16.15 witana jest okrzykami radości. Dostają zimną pizzę, bo przywieziono ją o kwadrans za wcześnie. Mimo to wszyscy pałaszują ją błyskawicznie, a najbardziej głodni połykają nawet dwie. Po południu oglądają film o układzie nerwowym i mózgu.

Młodzież zamienia buty na kapcie. Widać pierwsze objawy znużenia.

– Na razie jest dobrze, zdajemy sobie sprawę, że najgorsze przyjdzie nad ranem – mówi Marta.

Adam Kajzer wprowadza ćwiczenie relaksacyjne: – Siadamy wygodnie, ręce na kolanach (swoich? – pyta Wojtek), głowa do góry, obserwujemy wybrany punkt na suficie i liczymy do siedmiu. – Teraz osiągamy stan głębokiej relaksacji – mówi pan Adam. Sala ryczy ze śmiechu.

Wieczorem większość uczniów myślami jest już przy kolejnej przerwie o północy. O dwunastej młodzież skanduje „Wytrzymamy, wytrzymamy!”, a potem okupuje wszystkie szkolne ubikacje. Nieliczni wychodzą na boisko.

– Będzie ciężko – przyznaje Ilona Oleksiak, nauczycielka zapisująca wszystkie wyjścia i wejścia uczestników próby, a także tematy, które referują. Nikt jej nie zmieni, tak jak uczniowie dotrwa do końca bez snu. Tymczasem Adam Kajzer w bibliotece szuka jeszcze jednej książki. Przyznaje, że boi się czy wystarczy materiału.

Nocny kryzys

O godz. 3 kryzys. Jak na złość Ania opowiada klasie o... śnie. – Człowiek potrzebuje osiem godzin snu na dobę – mówi. Justyna i Paweł chcą położyć się na materacach. Klasa im nie pozwala: to jest lekcja. Nie ma spania! Tym samym przekonują samych siebie. Każdy z nich mógł zasnąć w sekundzie.

Około czwartej wstaje Wojtek. Ma kryzys. Wie, że za chwilę zaśnie i zawali próbę. Podskakuje pod oknem. Dostaje cukierka. To musi pomóc.

Z ledwością docierają do ostatniej przerwy o godz. 8.15. Większość mówi, że nie spodziewała się, że będzie tak ciężko. Część odmawia śniadania. Snują się. Przed nimi ostatnie siedem godzin.

Najbardziej dopingują ich koledzy, którzy nie mogli bić rekordu. Michał tydzień temu miał operację wyrostka. Marek, który nie spał wcale, bo cały czas donosił kanapki i soki, przeszedł skomplikowane operacje biodra.

– Pewnie, że żałuję, że nie mogłem brać udziału w próbie, ale przecież mógłbym nie wytrzymać – mówi.

Zaczynają się problemy z organizmem. Justyna skarży się na rozstrój żołądka. Anię boli żołądek. Cicho pochlipuje. Wytrzyma jednak te dwie ostatnie godziny.

Ostatnie referaty o feromonach, film o amnezji. Adam Kajzer dopiero teraz odczuwa zmęczenie. – Wcześniej wyeliminowała je adrenalina – mówi.

O godz. 15.25 aula pęka w szwach. Są rodzice, nauczyciele, dziennikarze. Ostatnie odliczanie i wybuch radości. Dyrektor Janusz Bąk dziękuje i gratuluje młodzieży, ale nikt go nie słucha. To koniec. III b pobiła rekord Guinnessa.

*****

Adam Kajzer najprawdopodobniej będzie uczył biologii uczniów Gimnazjum nr 19 na Kozinach. W najbliższy wtorek czeka go rozmowa z dyrektorem szkoły.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto