Gra o miliony

Komornik zajął konto łódzkiej delegatury Ministerstwa Skarbu

Łódzka delegatura Ministerstwa Skarbu Państwa przegrała proces z Browarami Łódzkimi. Powinna zapłacić 180 tysięcy złotych kosztów sądowych, ale urzędnicy tych pieniędzy nie wpłacili. Konto delegatury zajął więc komornik.

Jak skończą się procesy, które dyrektor delegatury Witold P. Gerlicz prowadzi z innymi łódzkimi firmami?Prywatyzacja przed sądem
Kolejną jest Emfor. Tadeusz Wawrzyniak, prezes tej firmy szacuje, że ciągnący się od półtora roku sądowy spór z ministerstwem kosztuje jego firmę 70 tys. zł miesięcznie. Sądowy koniec nieporozumień z dyrektorem Gerliczem przewiduje też Waldemar Bartoszewski, szef Bioconsultu. Co łączy te firmy? Wszystkie zostały sprywatyzowane. Według delegatury - nieprawidłowo.

- Wygraliśmy dwa procesy, po których zaproponowaliśmy delegaturze ugodę. Ale jej nie chcą - oburza się Tadeusz Wawrzyniak z Emfora. - Ciągnący się przez półtora roku proces oznacza, że wciąż nie możemy dysponować swym majątkiem. Na utrzymanie absolutnie niepotrzebnego nam pałacu na tyłach Teatru Wielkiego płacimy 70 tys. zł miesięcznie. Ale nie możemy go sprzedać, bo każdy kontrahent słysząc o procesie czeka na jego rozstrzygnięcie. Znając upór delegatury potrwać to może kolejne dwa lata. To obłęd. Niech ktoś się opamięta! Jeśli ja podejmuję decyzje, robię to na własny rachunek i na własne ryzyko. A czym ryzykuje dyrektor Gerlicz? Niczym.

Pokrzywdzeni kapitaliści?

Narastający spór delegatury z kolejną firmą - Bioconsultem, też może się skończyć na sali sądowej. Tak uważa Waldemar Bartoszewski, szef Bioconsultu. Zapowiada bowiem, że nie zgodzi się z delegaturą, zarzucającą jego firmie, że źle inwestowała pieniądze przeznaczone na rozwój kupionego w 1998 roku państwowego biura projektów „Prema Projekt”.

- Zapłaciliśmy za nie 2,31 mln zł. W ciągu pięciu lat mieliśmy ponieść nakłady w wysokości dwóch milionów złotych - opowiada Waldemar Bartoszewski. - Przez pierwsze dwa lata - milion. I tak zrobiliśmy, a delegatura na bieżąco kontrolowała nasze wydatki. Uznała je i to na piśmie, za „wiarygodne i rzetelne”. Niestety, znów roztrząsa już uznane rachunki. To wygląda na szykany, bo zaczęło się tuż po tym, jak zwolniliśmy dyscyplinarnie dwoje szefów zakładowej „Solidarności” i zapowiedzieliśmy redukcję zatrudnienia. Niestety, wymogła to na nas ostra konkurencja i zła struktura zatrudnienia w firmie.

Zobowiązaliśmy się do utrzymania wszystkich przez 30 miesięcy i dotrzymaliśmy słowa, choć prawdę mówiąc dawno mogliśmy zwolnić pracowników kosztem (niskich w sumie) kar umownych. Delegatura ujęła się za głośną grupą. Nie wiem dlaczego nie słucha reszty załogi, która się wcale nie skarży a może wiele stracić, jeśli zamiast szukać nowych zleceń będziemy cały czas poświęcać na przepychanki z urzędnikami.

Gra o miliony

- Po prostu czuję się odpowiedzialny za majątek Skarbu Państwa - dyrektor Witold P. Gerlicz zarzuty szefów firm przyjmuje spokojnie. Mówi, że spośród ponad 100 przedsiębiorstw, które nadzoruje, ma kłopoty tylko z tymi trzema. Może dlatego, że wszystkie korzystają z usług tego samego radcy prawnego - przypuszcza.

- Muszę reagować, gdy Skarbowi Państwa grożą ogromne straty - szef delegatury tłumaczy swe stanowisko. - Same Browary Łódzkie nie wykonały zobowiązań inwestycyjnych na 7 mln złotych, a przedmiot sporu z Emforem to kilkanaście milionów. W porównaniu z tym koszta procesów są minimalne. Orzeczeń łódzkich sądów nie będę zresztą komentował, ale bardzo podobne sprawy całkiem odmiennie rozstrzygał Sąd Najwyższy. W sprawie Browarów przyjdzie się więc nam do niego odwołać. Firma twierdzi bowiem, że spłacając kredyt inwestycyjny zaciągnięty przez państwowe jeszcze przedsiębiorstwo wykonała zobowiązania inwestycyjne. A z tym nie możemy się zgodzić.

Według dyrektora, prywatyzacja „Emfora” też nie przyniosła spodziewanych efektów. Podobnie jak Browary, został oddany w leasing pracownikom. Ale nie rozwija się. W Łodzi już nie produkuje, a nieruchomości spółka przeznaczyła na sprzedaż.

Gdzie się podziało 80 tys. zł?

Dyrektor Gerlicz chce rozwiązania umowy z Emforem z kilku powodów. Między innymi dlatego, że bez jego zgody i wbrew umowie spółka sprzedała ośrodek wczasowy w Nowym Mieście nad Pilicą.

- Akt notarialny stwierdza, że zrobiła to na rzecz Skarbu Państwa. Więc gdzie podziało się te 80 tysięcy złotych? Dlaczego nie trafiły do nas? - pyta.

Według niego Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie powinno też sprzedać spółce nieruchomości na tyłach Teatru Wielkiego. Poza tym, do pracowniczej spółki nie powinna przystąpić osoba prawna. A tak się stało, gdy Emfor połączył się z Telimeną.

O Bioconsulcie dyrektor Gerlicz mówi, że ta prywatyzacja od samego początku źle się zapowiadała.

- Tak bywa, gdy na sprzedaż wystawia się firmę z nieliczną załogą i biurowcem o dużej wartości. A co do zastrzeżeń Bioconsultu - fakt, kontrolowaliśmy firmę wskutek doniesień związków zawodowych, że nabywca nie wywiązuje się z umowy prywatyzacji. Ale nigdy nie doszło do wiążących ustaleń. To, że któryś z pracowników coś stwierdził, nie znaczy jeszcze, że zostało to oficjalnie uznane przez Ministerstwo Skarbu Państwa.