Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Filmowa noc z Oscarem

Redakcja
Z piątku na sobotę, kino Silver Screen gościło miłośników kina na kolejnym wieczorze filmowym. Była to wyjątkowa okazja, aby ponownie obejrzeć filmy, które już zeszły z afisza, jak również zobaczyć premierowego zwycięzcę tegorocznych Oskarów, film „Slumdog Millionaire”.

Czy magia kina ma jeszcze w sobie tą moc przyciągania tłumów? W dobie kryzysu kiedy wszyscy uganiają się za oszczędnościami, przeglądają rachunki za gaz i wyrokują ceny za prąd, Silver Screen organizuje kolejny już wieczór filmowy. Ktoś by nazwał wariactwem siedzenie przez kilka godzin w sali kinowej, ale skoro tak to proszę wpisać mnie na listę tych, którzy piątkowej nocy zapełnili salę po brzegi i spędzili w niej swój czas od 22 do 5 nad ranem.

Stało się już zwyczajem, że gdy jest organizowany wieczorny przegląd filmowy, to gromadzi on tłumy. Czy to za sprawą możliwości obejrzenia kilku filmów w pakiecie w zamian za niezbyt wygórowaną cenę, czy może to z miłości do kina – na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam. Osobiście jestem za tym, aby chodzić do kina, gdyż posiada ono tak osobliwą atmosferę, której to ekran monitora nie zastąpi w otoczeniu czterech ścian pokoju i paczki chipsów marki „Tanie”.

Przybyłem, zakupiłem popcorn oraz napój gazowany i ….zaczęło się. Na pierwszy ogień wyświetlony został film „Dark Knight”. Jako fan twórczości Tima Burtona nie mogę się nie odwołać do jego osobliwej wizji Mrocznego Rycerza i przede wszystkim postaci, która stała się obiektem westchnień, kłótni, płaczu, a nawet zgrzytania zębów, Jokera. Wszyscy znają niezapomnianą rolę Jacka Nicholsona i jego kreację arcyłotra o permanentnym uśmiechu. W przypadku Christophera Nolana i samego Heatha Ledera (laureat Oscara za rolę drugoplanową) należy odłożyć dotychczasowe wyobrażenie o tych „bohaterach”.

Nie chcę wdawać się w polemikę czy udało się reżyserowi oraz całej obsadzie zrealizować wszystkie założenia, jakie sobie postawili. Należy jednak oddać filmowi sprawiedliwość, że jest on sprawnie zrealizowany z dobrze zarysowanymi postaciami. Widz daje się porwać przedstawionemu obrazowi, wizji mrocznego miasta i jeszcze bardziej mrocznej naturze jego mieszkańców. Jednakże pomimo całej historii, w pewnej chwili zaczyna nużyć, traci rozpęd. Ostatnie sceny są dobrą puentą i uzasadnieniem dla samego tytułu, niestety ich charakter odzwierciedla typowy amerykański styl. Mówiąc kolokwialnie, zabrakło tylko amerykańskiej flagi do przypieczętowania kolejnej amerykańskiej historii o superbohaterach.

Kompletnie w innej konwencji jest film „Crash”, laureat Oscara za najlepszy film i najlepszy scenariusz oryginalny z 2006 roku. Duży spokój jaki bije ze sposobu prowadzenia historii przez reżysera i operatora pozwala nam dostrzec większą głębię ukrytą za błahymi, z pozoru, wydarzeniami przedstawionymi na ekranie. Widz utożsamia się z każdym bohaterów, wręcz czuje napięcie jakie rodzi się miedzy nimi, narasta i ulatuje w wyniku rozwoju akcji. A wszystko to ukazane przez pryzmat jednego miasta będącego w zamiarze metaforą innych ludzkich siedzib, w której to różne nacje i kultury walczą o swoje prawo do istnienia, odrębności i wolności. Film w reżyserii Paula Haggisa zasługuje na uwagę i skupienie widza, bo ukazuje w prosty sposób napięcia rasowe jakie są, jak się rodzą miedzy nami i do czego prowadzą. Film wart obejrzenia i polecenia znajomym. Jedynym elementem, do którego można się przyczepić to tłumaczenie samego tytułu, "Miasto gniewu". Polscy tłumacze znowu się popisali, chwała im za to.

Kulminacją wieczoru był tegoroczny niekwestionowany zwycięzca gali Oscarów 2009, film „Slumdog Millionaire”. Historia wręcz banalna. Ot, młody chłopak bierze udział w „Milionerach” i tuż przed ostatnim pytaniem zostaje aresztowany pod zarzutem oszustwa. Jak potoczyły się koleje losu biednego Jamala, musicie odkryć to sami (recenzja filmu tutaj ) Każdy kto uważa się za miłośnika kina powinien wpisać jako pozycję obowiązkową właśnie ten film.

Magiczny sposób w jaki reżyser ukazuje realia Indii i warunki w jakich żyją oraz jak żyją hinduskie dzieci (Złota Żaba na festiwalu Camerimage w Łodzi w 2008 roku dla operatora Anthony’ego Dod Mantle), uświadamia nam zasadność wiary w swoje siły i wiarę w miłość. Radość przeciwko smutkowi, brutalność kontra spokój oraz ukazane piękno hinduskiej kultury upaja widza i przenosi go o tysiące kilometrów stąd, w totalnie inny świat. Dorzuciwszy do tego muzykę, dynamicznie portretującą każdą akcję i zwrot w wydarzeniach, to otrzymamy zadowoloną minę wielbiciela kina czekającego jeszcze na napisach końcowych momentu otrzeźwienia i powrotu do rzeczywistości.

Czy kolejna noc filmowa w Silver Screen zgromadzi równie liczną publiczność, przekonamy się wkrótce. Pamiętajcie, że jesteście częścią magii srebrnego ekranu, więc w zgodzie ze starym hasłem: Kinomaniacy wszystkich krajów, łączcie się!!!

MM Łódź patronuje:


MMŁódź poleca:

Od redakcji: Przypominamy, że każdy z Was może zostać dziennikarzem obywatelskim serwisu MM Moje Miasto! Zachęcamy Was do zamieszczania artykułów oraz nadsyłania zdjęć z ciekawych wydarzeń i imprez. Piszcie też o tym, co Wam się podoba, a co Wam przeszkadza w naszym mieście. Spróbujcie swych sił w roli reporterów obywatelskich eMeMki! Pokażcie innym to, co dzieje się wokół Was. Pokażcie, czym żyje Miasto.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto