18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy będzie śledztwo w sprawie porażenia prądem z latarni?

(kz)
Iza Czerwińska i jej mąż Mariusz są przekonani, że tylko grubym butom kobieta zawdzięcza, iż nie zabił jej prąd, który uśmiercił owczarka.
Iza Czerwińska i jej mąż Mariusz są przekonani, że tylko grubym butom kobieta zawdzięcza, iż nie zabił jej prąd, który uśmiercił owczarka. fot. Paweł Łacheta
Dopiero w sobotę, gdy w "Expressie" ukazał się artykuł na ten temat, a trzy dni po wypadku, policjanci z VI komisariatu na Widzewie przesłuchali Izę Czerwińską, porażoną przez prąd z latarni przy ul. Pomorskiej.

Pani Iza, której pies zginął, również porażony przez prąd, nadal przebywa w szpitalu, a feralna latarnia wciąż nie świeci, chociaż Alina Chwiejczak z PGE Dystrybucja twierdzi, że została naprawiona.

- W środę, gdy doszło do porażenia, policjanci z oddziału prewencji przyjechali na miejsce po zawiadomieniu o tym, że śmiertelnie porażony został pies (wszedł do kałuży przy latarni i padł, a pani próbowała go ratować - przyp. red.). Nikt im nie powiedział, że pokrzywdzona może być także jego opiekunka - tłumaczy Magdalena Zielińska, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi. - Dlatego funkcjonariusze nie mieli podstaw, by wzywać pogotowie ratunkowe. Sporządzili jedynie notatkę ze zdarzenia, a Iza Czerwińska i jej mąż zabrali martwego psa i pojechali do domu. W czwartek, gdy Mariusz Czerwiński zawiadomił komisariat, że żona trafiła do szpitala, został poinformowany, że poszkodowana może się zgłosić po zakończeniu leczenia. Z tej rozmowy dzielnicowy sporządził kolejną notatkę.

Dopiero po publikacji w Expressie Ilustrowanym policjanci uznali, że zrobili za mało. W sobotnie południe przyjechali do szpitala, gdzie leży porażona przez prąd kobieta. Potem przesłuchali też jej męża.

Według Mariusza Czerwińskiego, który był na miejscu wypadku, gdy pojawiła się policja i pogotowie energetyczne, żona od początku źle się czuła.

- Myślała, że to szok po śmierci psa. Ale energetycy i policjanci nie byli w szoku. Wystarczyło, by spytali Izę, czy dotykała psa po tym, jak poraził go prąd. Przecież tam wszystko - woda w kałuży i słup - były pod napięciem- opowiada.

W tym tygodniu prokuratura podejmie decyzję, czy wszcząć dochodzenie na podstawie art. 160 kodeksu karnego, który mówi, że kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, podlega karze więzienia do 3 lat.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto