Burze w Łodzi, zalane ulice. Łódź podwodna, czyli... pokochajmy ulewy?
Tyle samo nie znaczy tak samo Z danych, które uzyskaliśmy z Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, dysponującej osiemnastoma deszczomierzami rozstawionymi w mieście, wynika, że urządzenie w ogrodzie Pałacu Poznańskiego przy ul. Ogrodowej (a więc nieopodal zatopionej ulicy Gdańskiej) odnotowało, iż owego feralnego czwartku spadło w tym rejonie 27 milimetrów deszczu. Tyle samo wyniósł opad 11 maja br i wtedy nie działo się nic. Skąd więc wziął się potop miesiąc później? [g]15047496[/g] – Intensywna faza czwartkowej ulewy trwała mniej niż 15 minut – tłumaczy Piotr Wierzbicki z ŁSI, który i zawodowo, i naukowo na PŁ zajmuje się problematyką odprowadzania wód opadowych i zjawiskiem tak zwanych powodzi miejskich. – Majowy opad rozłożył się natomiast na całą dobę. Deszczu spadło tyle samo, ale istotna była jego intensywność.>>>>