Burze w Łodzi, zalane ulice. Łódź podwodna, czyli... pokochajmy ulewy?
Stanęły tramwaje, autobusy brnęły przez gigantyczne rozlewiska, a auta osobowe próbowały je ominąć, jadąc po chodnikach i trawnikach. Tradycyjnie zalana została ul. Legionów pod wiaduktem kolejowym, ale utonęło również skrzyżowanie Gdańska/Legionów czy al. Włókniarzy/Lutomierska i al. Piłsudskiego w okolicach Wodnego Rynku. Psioczyli kierowcy, którzy próbę sforsowania rozległych bajor przypłacili zalaniem silnika lub – gdy mieli więcej szczęścia – jedynie koniecznością wysuszenia samochodowych dywaników. Psioczyli piesi, bo albo na długie minuty utknęli w tramwaju, albo próbowali wrócić piechotą do domu po kostki, a miejscami po kolana w wodzie. I zadawali sobie pytanie, co jest nie tak z łódzką kanalizacją, że z deszczem sobie nie radzi.Czytaj dalej>>>>