Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bogdanka Łęczna - ŁKS 1:2. Tak się walczy o awans!

Bartłomiej Pawlak
Bogdanka Łęczna - ŁKS 1:2. Tak się walczy o awans!
Bogdanka Łęczna - ŁKS 1:2. Tak się walczy o awans! Paweł Łacheta
Takie mecze zdarzają się raz na kilka lat. Osłabiony brakiem pięciu podstawowych piłkarzy ŁKS do 92 minuty przegrywał w Łęcznej 0:1 z Bogdanką i wszystko wskazywało na to, że poniesie pierwszą porażkę od 17 spotkań. A jednak znów okazało się, że w piłce wszystko jest możliwe! Dwa gole Rafała Kujawy w doliczonym czasie gry dały łodzianom trzy punkty, które bardzo przybliżyły ich do ekstraklasy!

Jak wygrać bez pięciu podstawowych zawodników? I jak zestawić jedenastkę, by bez Marcina Mięciela, Jakuba Koseckiego, Marcina Smolińskiego, Bartosza Romańczuka i Piotra Klepczarka jak najmniej straciła na swojej wartości? Odpowiedzi na te pytania na pewno dręczyły trenera Andrzeja Pyrdoła w noc poprzedzającą mecz drużyny z al. Unii w Łęcznej, gdzie w tym sezonie Bogdanka przegrała zaledwie jeden mecz i aż siedem wygrała.

Trener łodzian zdecydował, że na środku obrony po raz pierwszy wiosną wystąpi Mariusz Mowlik, a debiut w pierwszym składzie zaliczy Artur Golański. Poza tym na lewej pomocy mecz zaczął Rafał Kujawa, a w ataku Maciej Bykowski.

Z tyloma zmianami w składzie i na tak trudnym terenie o rzuceniu się do ataku nie było mowy. Pierwsze minuty należały więc do miejscowych. Od początku meczu najbardziej we znaki łódzkim obrońcom dawał się Ricardinho. Czysto odebrać Brazylijczykowi piłki nie udało się nikomu.

Sposobem okazało się więc oddalenie gry od własnego pola karnego. ŁKS od 10 minuty przejął inicjatywę, a pierwszy na bramkę Bogdanki uderzył niecelnie Kujawa. Później trafił w nią Golański, ale strzelił zbyt lekko. Kolejną ciekawie zapowiadającą się akcję Marcina Kaczmarka przerwał Paweł Magdoń, a w następnej Kujawa faulował bramkarza.

Po okresie wyraźniej przewagi ŁKS znów groźniejsi zaczęli być gospodarze. Ostrzeżeniem była dobra okazja Tomasza Nowaka w 25 minucie. Na szczęście jego uderzenie z ok. 15 metrów obronił Bogusław Wyparło. Dwie minuty później bramkarz ŁKS nie musiał interweniować, ale gdyby potężne uderzenie z woleja Nildo leciało w światło bramki, Bodzio W. nie miałby szans.

Piłkarze Bogdanki byli coraz bliżsi zdobycia gola i dopięli swego. Niestety, spory udział przy stracie bramki mieli łodzianie, a konkretnie Golański. 19-letni napastnik na środku boiska pozwolił przejąć piłkę Ricardinho, którego żaden z graczy ŁKS nie zatrzymał aż do linii pola karnego. Do tego dali mu zagrać do wchodzącego w pole karne Dejana Miloseskiego, który z 11 metrów pokonał Wyparłę.

Mimo to na przerwę łodzianie mogli schodzić w o wiele lepszych humorach. W ostatniej minucie pierwszej połowy po świetnym zagraniu Kaczmarka oko w oko z bramkarzem gospodarzy stanął Golański. Miał tyle czasu, że mógł spytać, w który róg ma strzelać, ale... zjadła go trema i w ogóle nie zdecydował się na uderzenie, lecz wdał się w niepotrzebny drybling.

Na zdobycie przynajmniej wyrównującego gola ŁKS miał jeszcze drugie 45 minut.

Od początku drugiej połowy łodzianie byli stroną przeważającą, ale mimo dobrej gry Krzysztofa Mączyńskiego długo nie potrafili skonstruować dobrej okazji. Największym zagrożeniem były jego niezliczone, mocno bite rzuty wolne. Najbardziej żal było jednak akcji z 63 minuty, kiedy bardzo dobrze do Kujawy zagrał Golański. To byłby gol, gdyby... wychowanek ŁKS trafił w toczącą się wolno piłkę. Na szczęście ataki ełkaesiaków nie ustały.

W 66 min Mączyński znów próbował zaskoczyć Sergiusza Prusaka z rzutu wolnego, a kilka sekund później Mowlik przegrał pojedynek główkowy z Pawłem Sasinem. Łódzki obrońca miał też dużo szczęścia, że arbiter meczu nie przyznał gospodarzom rzutu karnego, gdy odepchnął barkiem wyprzedzającego go Nildo.

Jeszcze bardziej emocjonujące było ostatnie 10 minut. ŁKS myślał już tylko o zdobyciu gola, a trener Pyrdoł w bój o górne piłki posłał z ławki nawet Marcina Adamskiego. Do tego od 84 minuty łodzianie grali z przewagą jednego zawodnika, ale gdy Mączyński nie wykorzystał rzutu wolnego z linii pola karnego, a Bykowski z 10 metrów trafił w plecy obrońcy gospodarzy, wydawało się, że nic w tym meczu już się nie zmieni. A jednak znów okazało się, że trzeba walczyć do końca, a wtedy wszystko jest możliwe.

W 93 minucie po faulu na Michale Łabędzkim spod środkowej linii piłkę wrzucił Mączyński. W ogromnym zamieszaniu najwyżej wyskoczył Kujawa i trafił w... słupek. Tym razem jednak szczęście sprzyjało łodzianom, bo piłka odbiła się od jego wewnętrznej części i wpadła do siatki! Radość z punktu była ogromna, ale ŁKS spróbował jeszcze raz! Znów w ogromnym zamieszaniu piłkę w polu karnym przejął Kujawa, z lewej strony minął obrońcę i zdobył chyba najważniejszą bramkę w swojej karierze. Szał radości na boisku i na ławce rezerwowych był nie do opisania. Jeszcze większa była jednak wściekłość piłkarzy i kibiców gospodarzy, którzy uważali, że przy drugiej bramce napastnik łodzian zagrał ręką.

Bogdanka Łęczna - ŁKS 1:2
1:0 – Miloseski (29), 1:1 – Kujawa (90+3), 1:2 – Kujawa (90+4)
Żółte kartki: Magdoń, Bartoszewicz, Nazaruk (Bogdanka) – Bykowski (ŁKS) Czerwona kartka: Bartoszewicz (84, druga żółta), Pesir (90+4, za niesportowe zachowanie).
Sędziował: Jarosław Chmiel (Warszawa)
Widzów: 1000 (w tym300 gości)
Noty ŁKS w rankingu „Srebrne Buty”: Wyparło 6 – Gieraga 5,Mowlik 6, Łabędzki 6,Woźniczka 5 (90, Adamski) – Kaczmarek 6, Kłus 7, Mączyński 8, Golański 2 (67, Kubicki 2), Kujawa 7 (90+6, Seweryn) – Bykowski 5.
Bogdanka: Prusak – Sasin, Sołdecki, Magdoń, Zasada – Ricardinho, Bartoszewicz, Miloseski, Nowak, Kaczmarek (71, Nazaruk) – Nildo (88, Pesir).

* * * * *

Zdaniem trenerów
Andrzej Pyrdoł (trener ŁKS):
– Okazało się, że przyjechaliśmy do Łęcznej stoczyć dramatyczny pojedynek. Do 90 minuty przegrywaliśmy, wydawało się, że wyjedziemy na tarczy, ale jednak los spłatał nam całkiem innego figla. Bylibyśmy zadowoleni z remisu, ale sytuacja się tak ułożyła, że przeciwnik był osłabiony i próbowaliśmy to wykorzystać, mając przy tym trochę szczęścia i chyba mimo wszystko także umiejętności. Nie mieliśmy tego szczęścia w Szczecinie, gdzie powinniśmy wygrać, dzisiaj być może nie, ale taka jest piłka. Graliśmy z bardzo wymagającym przeciwnikiem, dlatego chwała moim chłopakom. Gratuluję też Mirkowi, bo ma naprawdę bardzo dobry zespół. Pora była już jednak wygrać takie spotkanie, które może nas ponieść dalej.

Mirosław Jabłoński (trener Bogdanki): – Nie wiem, czy jest sens, bym ten mecz w ogóle podsumowywał. Bo o czym w tej sytuacji w ogóle mówić? Zdawaliśmy sobie sprawę, że ŁKS jest bardzo groźny przy stałych fragmentach gry i że to będzie ich mocna broń, ale nie spodziewałem się, że będzie mieć aż tyle rzutów wolnych i rożnych. Nie będę się odnosił do okoliczności, w jakich traciliśmy bramki, ale zastanawiam się, jaki jest sens pracy w piłce, jeśli takie rzeczy dzieją się na boisku. Jeżeli poziom polskiej piłki ma się podnosić, to na pewno nie w taki sposób, bo sędziowanie dziś było skandaliczne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto