Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Antoni Ptak kontra Gałkiewiczowie - Wojna handlowych gigantów

Tomasz Kowalski
Zaczęła się wojna o Rzgów. Toczą ją handlowi giganci: Antoni Ptak oraz bracia Andrzej i Zbigniew Gałkiewiczowie. Stawka jest ogromna. Ten, kto wygra, może stać się niepodzielnym władcą wielkiego targowiska w Rzgowie.

Zaczęła się wojna o Rzgów. Toczą ją handlowi giganci: Antoni Ptak oraz bracia Andrzej i Zbigniew
Gałkiewiczowie. Stawka jest ogromna. Ten, kto wygra, może stać się niepodzielnym władcą wielkiego targowiska w Rzgowie. Przedsiębiorcy konkurowali ze sobą już od lat, chwytając się zresztą najróżniejszych metod. Konflikt nigdy jednak nie był aż tak otwarty.

Kura i złote jaja

- Ptak chciał mieć monopol na Rzgów - uważa Andrzej Gałkiewicz, współwłaściciel rodzinnego imperium. - Dlatego przeszkadzał nam jak mógł. A przecież on handlu nie wymyślił. Im większa konkurencja, tym lepiej dla klienta. Im więcej klientów, tym lepiej rozwija się handel. Ptak stwierdził jednak, że hale to kura znosząca złote jajka i tylko jeden z nas powinien ją mieć. Skoro ja nie chcę mu tego sprzedać, to powinieniem kupić jego teren. Pomyślałem - dlaczego nie? Tyle że dla mnie jego hale są warte najwyżej 25 milionów złotych.

- Jeśli w ogóle sprzedamy hale, to w pierwszym rzędzie - dotychczasowym najemcom - mówi jednak "Expressowi" Kazimierz Ćwikła, prezes zarządu Centrum Targowego "Ptak". - Właśnie ta propozycja jest poważnie rozważana. W dzisiejszym świecie niczego nie da się wykluczyć, każda rzecz jest na sprzedaż, ale te 25 milionów złotych w nieodpowiedzialnych wypowiedziach proponowane przez pana Gałkiewicza to śmieszna kwota. Jest nie do przyjęcia. Nie wiemy, czy dotyczy samych budynków, czy tylko terenu. Zresztą takiej oferty nie otrzymaliśmy. Gdy ją dostaniemy bezpośrednio, a nie za pośrednictwem prasy, to zdecydujemy, czy się nią zajmować. Kilka razy więcej moglibyśmy otrzymać przy sprzedaży najemcom tylko jednej hali!

Co ma Ptak na "Ptakowisku"?

- Tak wynika z rachunku ekonomicznego - wyjaśnia Andrzej Gałkiewicz. - Ja za 30 milionów mogę zbudować doskonale wyposażoną halę z granitami, klimatyzacją, o powierzchni 20 tys. metrów kw. i parkingami na 2 tysiące samochodów. A co ma Ptak na swoim "Ptakowisku" ? Ledwie dwie hale, które nadają się do użytkowania - jedna ma 3 tys., druga 5 tys. metrów kw. Trzecia - 8 tys. metrów - wymaga gruntownej przebudowy, bo ma za wąskie ciągi komunikacyjne. Reszta jest do wyburzenia. A co zrobić z tymi domkami kempingowymi, co je pościągał z całej Polski? Ogniska przecież nie rozpalę. W dodatku jego działka pod nowe hale to byłe wysypisko, gdzie w wyrobiskach leżą śmieci przykryte warstwą 6 - 8 metrów pyłów promieniotwórczych z elektrociepłowni.

- To kompletna bzdura - ripostują przedstawiciele Antoniego Ptaka. - Ten teren to dawna cegielnia. Według opinii Wojewódzkiego Biura Geodezji są to grunty pochodzenia mineralnego. W toku projektowania wykonano kilkadziesiąt odwiertów, z których wynika, że grunt to glina i piasek.
Ale nie historia o promieniotwórczych pyłach wkurza ich najbardziej. Od lat solą w oku Ptaka jest hala postawiona przy ich targowisku przez Gałkiewiczów i Stanisława Cholasia.

- Ptak był oburzony, gdy siedem lat temu dowiedział się, że ja buduję halę - wspomina Andrzej Gałkiewicz. - Twierdził, że nie ma tam miejsca dla dwóch. Imał się wszystkiego, by mi się nie udało. Tak było z gazociągiem. Sam postawił halę i biurowiec 10 metrów (zamiast 25 metrów) od rury, a rozpętał aferę, gdy ja zacząłem budowę. W gazowni dowiedzieliśmy się, że gazociąg za kilka miesięcy i tak będzie przekwalifikowany na średniociśnieniowy - a przy takim można już wznosić obiekty. Zaczęliśmy więc prace. Hala była wprawdzie samowolą, ale stare prawo budowlane pozwalało na jej legalizację. Gazownia też przestała naciskać na rozbiórkę, bo znalazła w nas sponsorów. Przekwalifikowanie gazociągu kosztowało 600 tysięcy złotych.

Gazociąg nie ma nic do rzeczy

- Ta hala dawno powinna być rozebrana, bo jest samowolą budowlaną - przypomina prezes Kazimierz Ćwikła. - Toż w 1998 roku zapadł ostateczny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego i nie ma możliwości jej legalizacji. Trwa tylko przez opieszałość urzędników i niewykonywanie przez nich obowiązków. Bzdurą są wypowiedzi, że jak coś się tam poprawi, to hala może stać. Kto tak mówi - albo nie zna prawa, albo udaje, że nie zna. Obowiązek rozebrania hali miał pan Gałkiewicz. Skoro go nie wykonał, musi to zrobić urząd. Musi i nie ma od tego odwołania, bo wyrok jest ostateczny. A gazociąg nie ma tu nic do rzeczy.

Wobec rozpoczętej już budowy kolejnej hali Gałkiewicza prezes Ćwikła ma podobne zastrzeżenia.
- Znów stawia ją bez wymaganych dokumentów, na terenie, który w planie zagospodarowania przestrzennego jest przeznaczony pod produkcję rolną - mówi. - Nie ma mowy o budowaniu tam obiektu handlowego. Może stanąć co najwyżej magazyn produktów rolnych albo wytwórnia frytek. Procedura zmiany planu zagospodarowania trwa rok, może półtora. Nie można więc tam obiecywać ludziom stoisk, a tym bardziej już teraz brać za nie pieniądze. Teren na którym buduje Andrzej Gałkiewicz może nigdy nie zostać przeznaczony pod handel i usługi.

Dla Andrzeja Gałkiewicza to tylko kolejna próba blokowania konkurencji.

- Gdy zaczęliśmy budowę drugiej hali, Ptak znów zaczął nasyłać na mnie kontrole, wysyłać sprzeciwy do urzędów. Twierdzi, że będzie za duży hałas i ruch. To czemu sam buduje nowe hale? Przeszkadzam mu, bo zawsze miałem wyższy standard i niższy czynsz. Nie dlatego, by mu dokuczyć. Uważam po prostu, że 80 złotych to maksymalna stawka za metr. Zagwarantowałem nawet ludziom, że u mnie czynsz nigdy nie przekroczy 20 euro za metr kwadratowy. Skąd Ptak wyliczył u siebie 105 złotych?

Ja nie chcę ściągać haraczu. Czynszu nie podnosiłem od czterech lat. W słabych dla handlu miesiącach obniżałem nawet stawkę do 70 złotych. Sam będę inwestował w tego typu obiekty, póki cena za metr nie spadnie do 40 złotych. Potem zacznę się zastanawiać. Mam inne propozycje - choćby budowy hipermarketów pod wynajem.

Biorą wszyscy

- Nie jesteśmy przeciwko konkurencji. Byleby tylko była prowadzona uczciwie. Nie może być tak, że jedna strona lekceważy sobie prawo, a druga musi go przestrzegać. Pan Gałkiewicz ma inny styl działania. Widać to też po różnych jego inwestycjach - uważa prezes ,Ptaka". - A czy u Gałkiewicza jest niższy czynsz? Trudno powiedzieć, wszystko zależy od tego, jaką stawkę się podaje. Czy z VAT-em, czy bez, czy z innymi opłatami - za ogrzewanie, ochronę, sprzątanie... Co do standardu, w jego starej, samowolnie postawionej hali, na pewno nie jest wyższy. Co zrobi teraz, trudno powiedzieć. Zresztą dziwię się panu Gałkiewiczowi, że w ogóle żąda czynszu, a ludziom, że w ogóle płacą za najem w obiekcie będącym samowolą, który w najbliższym czasie musi być i będzie rozebrany.

- Skoro przez siedem lat za pierwszą halę wszyscy biorą opłaty, łącznie z urzędem skarbowym i strażą pożarną, to chyba zastrzeżenia pana Ptaka są tylko jego wizją. Czy Skarb Państwa może brać pieniądze z przestępstwa? Po prostu ludzie od Ptaka znów węszą, znów kopią pode mną. Nim się pojawiłem uważali, że wszystkim będą rządzić i nabijać ludzi w butelkę. Nic dziwnego, że im przeszkadzam. A to, co mówią o nowej hali świadczy tylko o tym, że znów nie mogą się pogodzić z faktem, że jestem lepszy. Ja robię swoje. Na nikogo donosów nie składam. A Ptak niech je sobie pisze, może mu to ulży.

* * * * * *

Antoni Ptak obchodził w środę 50. rocznicę swych urodzin. Jeden z najbardziej znanych łódzkich przedsiębiorców. Na początku lat dziewięćdziesiątych wpadł na pomysł wykupienia gruntów i założenia w Rzgowie wielkiego hurtowego targowiska. W 1999 roku na liście polskich krezusów tygodnika "Wprost" uplasował się na 43. miejscu.

Główny udziałowiec Centrum Handlowego Ptak. Właściciel klubu piłkarskiego Piotrkovia-"PTAK". W składzie swego imperium ma też zakłady dziewiarskie i firmy handlowe. Dużo mówi się o tym, że Ptak chce sporo zainwestować w całkiem nowe przedsięwzięcie.

Ostatnio przeniósł się do USA.

* * * * * *

Andrzej i Zbigniew Gałkiewiczowie (48 i 49 lat) znani głównie dzięki rodzinnej firmie Polros, europejskiemu potentatowi w produkcji i sprzedaży roślin (8 milionów sztuk rocznie). Polros w rośliny i ryby zaopatruje 240 hipermarketów. Ostatnio bracia zajęli się nieruchomościami. Wybudowali obiekty w Łodzi, Tomaszowie, Rzgowie, Żerominie, Bełchatowie, Kamieńsku...

W Łodzi chcą kupić cały kwartał przy ul. Zachodniej, od Zielonej do Więckowskiego. Postawili centrum logistyczne za 17 mln złotych, budują drugie, kilka razy większe. Przez ostatnie 5 lat zainwestowali ponad 50 mln złotych. Pracuje dla nich ok. tysiąca osób. Interesy na własną rękę zaczęli prowadzić w 1973 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto