Zainwestował 40 tysięcy w kryptowaluty. Oszuści wszystko zaplanowali. Prokuratura umorzyła sprawę przed zapoznaniem się z dowodami
Sekretna wiedza zysku
To był rok 2020. Łodzianin pan Kazimierz (imię zmienione), którego historię chcemy opowiedzieć jako przykład, trafił na spreparowany wywiad z ze znanym kierowcą rajdowym Krzysztofem Hołowczycem. W rozmowie chwalił się on w jaki sposób pomnożył swój majątek za pomocą kryptowalut. Początkowo pan Kazimierz nie uznał tego za interesujące, był to świat i mechanizmy, których nie rozumiał.
Nie minęło, jednak wiele czasu, a w jego ręce trafiła podobna rozmowa z Zygmentem Solorzem - właścicielem Polsatu, który również zachwalał inwestowanie w wirtualną walutę. Dla pana Kazimierza, który potrzebował pieniędzy na remont własnych nieruchomości, zaczęło się to jawić jako szansa na zwiększenie swojego majątku.
Znalazł na dole artykułu link do strony LV GROW Market i zalogował się.
Wejście na giełdę
Po założeniu konta, do pana Kazimierza telefonicznie odezwał się jeden z przedstawicieli firmy LV GROW MARKET. Firma ta widnieje na Liście Ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego. Ostrzeżenie przed platformą inwestycyjną wydała Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
Skontaktowano się ze mną po tygodniu. Dzwonił jakiś mężczyzna z Estonii i mówił z rosyjskim akcentem, bo podobno to międzynarodowa firma. Pomógł mi założyć konto, wytłumaczył w jaki sposób moje pieniądze zostaną zainwestowane w bitcoina i przydzielił mi opiekuna, który miał się odezwać w przyszłości - mówi nam.
W międzyczasie pan Kazimierz musiał wpłacić ekwiwalent 200 $, aby wejść na giełdę. Jak nam tłumaczy był w stanie zaryzykować stratę 1000 złotych, nawet mimo tego, że już wtedy znalazł na forach informacje, że po wpłacie pieniędzy z firmą urywa się kontakt.
Pozyskiwanie danych i informacji
Po pewnym czasie do pana Kazimierza odezwał się opiekun, nadał on mu odpowiednie hasło do profilu na giełdzie i poprosił o zainstalowanie programu ANTYDESK.
Oprogramowanie to jest narzędziem umożliwiającym zdalne sterowanie systemem operacyjnym poprzez internet. Użytkownik za pomocą programu może między innymi sterować pulpitem, przeglądać strukturę katalogów na podłączonym komputerze oraz przesyłać dane. Oszuści mieli w ten sposób dostęp do komputera pana Kazimierza. Wciąż jednak było im mało...
Poproszono mnie o zdjęcie dowodu. Nie zgodziłem się! W odpowiedzi usłyszałem, że muszę zaznaczyć w formularzu, że nie chcę upubliczniać tych danych. Kolejnym krokiem było wejście na moje konto w banku. Tchnęło mnie, że coś jest nie tak. Gdy znów poproszono mnie o dowód i wgląd do konta, kategorycznie odmówiłem. Na to mój opiekun rozłączył się - relacjonuje.
Jak nam tłumaczy w tym momencie był pogodzony, ze stratą 1000 złotych i uznał swoją przygodę z kryptowalutami za skończoną. Niestety tak się nie stało.