Zaginieni z Łodzi. Historie zaginionych nie zawsze dobrze się kończą
- Sprawa została zakończona - poinformowała Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. I dodała, że policja wie, gdzie przebywa Ewa K. Zaginiona nie życzy sobie jednak, by przekazać rodzinie, gdzie się znajduje. Nie chce też nawiązać kontaktu z rodzicami i córką.
Historia Ewy K., która odnalazła się po kilku miesiącach i nie chce kontaktu z rodziną, nie jest odosobniona. Pracownicy fundacji „Itaka”, która poszukuje zaginionych, twierdzą, że ludzie znikają specjalnie. Chcą ułożyć sobie na nowo życie, ale nie mają odwagi o tym wprost powiedzieć rodzinie.
Wiele lat temu zaginął trzydziestokilkuletni mężczyzna. Wcześniej mieszkał z żoną i dwojgiem dzieci w Niemczech. Poszukiwania nie przynosiły rezultatu. Mijały lata, nikt nie wiedział, co się z nim dzieje. Żona postanowiła uznać go za zmarłego. Za granicą mogła zrobić to po pięciu latach, w Polsce po dziesięciu. W naszym kraju jeszcze trwała procedura uznania go za zmarłego, gdy okazało się, że mężczyzna żyje. Wydało się to przez przypadek. Polak mieszkał w Holandii, ale musiał dać się jakoś we znaki sąsiadce. A ona wpisała jego imię i nazwisko do internetu. Wtedy dowiedziała się, że ten człowiek jest na liście zaginionych. Okazało się, że w Holandii założył nową rodzinę, miał dwoje dzieci.