Na środku obrony zabrakło kierującego poczynaniami defensywy Jarosława Bieniuka, który zagrał we wszystkich dotychczasowych 17 meczach oraz drugiego etatowego obrońcy Ugo Ukaha, który siedział na ławce (też nie był w pełni sił). Nie było też chorego Souheila Ben Radhii. Na środku obrony zagrali Bruno Pinheiro i Hachem Abbes, a na bokach Dudu i rekonwalscent Łukasz Broź. W grającej po raz pierwszy w tym składzie formacji zdarzały się rażące nieporozumiania.
W przodzie operować mieli najbardziej wysunięty Przemysław Oziębała (miał w szachowaniu obrońców zastąpić Piotra Grzelczaka, sprzedanego do Le-chii Gdańsk) oraz za nim Prin-cewill Okachi.
Już w 3. minucie rezultat powinien się zmienić, bo przecież z karnych zwykle padają gole. Po pierwszym rogu z prawej strony Sylwestra Patejuka piłka odbiła się od ręki Abbesa i sędzia podyktował jedenastkę. Patejuk nie wytrzymał nerwowo i fatalnie spudłował.
W trzy minuty później arbiter z Płocka ukarał kartkami interweniującego jako kapitan Mielcarza (to trzecia kartka bramkarza łodzian) oraz Patejuka za brutalny faul. Z upływem minut okazało się wcale nie jest taki "ostry", bo zbagatelizował zagranie ręką obrońcy gości w polu karnym i przewrócenie faulowanego Okachiego w obrębie szesnastki. Ale brak konsekwencji arbitra nie tłumaczy słabej gry gospodarzy.
Mielcarz ponownie był w opałach w 17. minucie. Po podaniu Dariusza Łatki, w sytuacji sam na sam znalazł się Maciej Rogalski, ale bramkarz gospodarzy zachował zimną krew i wyszedł z opresji obronną ręką. W odpowiedzi w pole karne dośrodkował Broź, a głową strzelał Okachi. Tuż obok słupka.
W 29. minucie po karygodnej stracie piłki przez Abbesa goście mieli znów doskonałą okazję bramkową. Ponownie Mielcarz wygrał pojedynek sam na sam z Rogalskim. Bramkarz obronił strzał, ale piłka wróciła pod nogi strzelca, który skierował ją do pustej bramki. Sytuację uratował jednak nadbiegający Pinheiro, wybijając piłkę tuż przed linią bramkową. W końcówce tej części gry łodzianie otrząsnęli się z przewagi rywali i próbowali atakować. W doliczonym czasie gry po rogu z prawej Dudu, centrze Marcina Kaczmarka strzelał głową z bliska Mindaugas Panki, ale wynik się nie zmienił.
W drugiej połowie widzewiacy pogubili się kompletnie. Oddali inicjatywę rywalom, grali bez pomysłu, niecelnie podawali. Raził zupełny brak płynności w grze. Do tego doszły faule i wolne gości z coraz dogodniejszych miejsc. Po kolejnej wygranej interwencji Mielcarza wydawało się, że bramkarz uratuje punkt łodzianom. Po godzinie Radosław Mroczkowski zdecydował się na dwie zmiany, wprowadzając reprezentatów młodzieżówki i U-17.
Ale w 66 min. padł gol. Łodzianie pozwolili na wejście do muru aż trzem zawodnikom rywali. Po przepychance instynktownie podskoczył Mariusz Stępiński i piłka po płaskim strzale Patejuka wpadła do bramki. Goście zrealizowali plan , który zapowiadaliśmy na naszych łamach i oglądaliśmy "kołyskę" dla córeczki Słowaka Jurija Dancika. Nie doczekaliśmy podobnej scenki z okazji narodzin córki Bruno Pinheiro.
Uskrzydleni prowadzeniem goście zwolnili grę i zadowolili się blokowaniem chaotycznych, nerwowych ataków łodzian. W szesnastce Podbeskidzia panował momentami tłok, ale gospodarzom zabrakło zimnej krwi i przede wszystkim zgrania. W przedostatniej minucie, po dośrodkowaniu Kaczmarka, szansę wyrównania miał Stępiński. Skończyło się zasłużoną porażką.
W tym sezonie Podbeskidzie jest pierwszą drużyną spoza Łodzi, która wygrała przy al. Piłsudskiego (wcześniej Widzew przegrał derby Łodzi też 0:1).
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?