Wypada przypomnieć, że widzewiacy do 85 minuty spotkania w stolicy Dolnego Śląska prowadzili 2:0. Jednak chyba zbyt wcześnie uwierzyli, że mają już w kieszeni wygraną. Łodzianie zapomnieli o starej piłkarskiej zasadzie, że spotkanie kończy się dopiero wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. To ich drogo kosztowało, bo uciekły bardzo cenne dwa punkty.
Łódzki szkoleniowiec chce zatem wpoić swoim zawodnikom, że kunktatorstwo nie popłaca. Po prostu w ekstraklasie trzeba grać w piłkę, a nie kombinować, jak bez podjęcia walki na całym boisku dotrwać do końca spotkania. Wypada mieć nadzieję, że ta rozmowa przyniesie wymierne efekty, bo przed widzewiakami kolejna trudna przeprawa.
W sobotę podopieczni trenera Czesława Michniewicza podejmować będą Ruch Chorzów. To zespół, który ze względu na wahania formy w ostatnim czasie przypomina kameleona. Dwie kolejki temu potrafił dokonać niebywałej sztuki. Przegrywał z Legią w Warszawie 0:2, by ostatecznie wygrać 3:2 (trzy gole zdobył były widzewiak Arkadiusz Piech). To była prawdziwa sensacja tej serii ekstraklasy.
Tydzień później Ruch na własnym boisku praktycznie bez walki musiał uznać wyższość Polonii Bytom, przegrywając 0:2.
Smaczku rywalizacji Widzewa z Ruchem dodawać będzie to, że obydwie drużyny sąsiadują w tabeli. Łodzianie są na trzynastym miejscu (26 punktów) i tylko o oczko ustępują dwunastemu w tabeli Ruchowi. Jak widać, zwycięzca spotkania będzie mógł ze spokojem oczekiwać kolejnych spotkań. Przegrany może się niebezpiecznie zbliżyć do strefy spadkowej.
Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?