Kosi trawę ubrany w krótkie spodenki, sam grabi liście, wynosi śmieci. Spokojny, uczynny. Nie zadziera nosa, a jak człowiek poprosi, to i drabinę pożyczy – takich samych dobrych rzeczy dowiedzieć się można od sąsiadów o Marku Belce, wicepremierze i ministrze finansów. Belka wraz z rodziną wciąż mieszka w dużym białym domu przy cichej uliczce na Rudzie Pabianickiej.
– Ten dom zaczęliśmy budować 10 lat temu – powiedziała „Expressowi” żona wicepremiera. – Trwało to dość długo, bo cztery lata. Właśnie w te wakacje minie sześć lat, odkąd się wprowadziliśmy. Czy mamy zamiar przenosić się do Warszawy? Raczej nie. Syn i córka wybrali już uczelnię i szkołę w Łodzi.
Rozmawialiśmy przez furtkę. Wicepremier nie zdecydował się wpuścić reportera do wnętrza. Widzieliśmy tylko, jak podjechał pod dom. Otworzyła się sterowana pilotem brama, potem elektryczne drzwi garażu i czarna honda z pasażerami szybko zniknęła w budynku.
Budowa luksusowego domu kosztowała kilkaset tysięcy złotych, ale nie było to pewnie zbytnim obciążeniem dla budżetu państwa Belków. Tylko w ubiegłym roku ich przychody sięgnęły 700 tys. złotych. Obecny minister finansów – jeszcze gdy był doradcą prezydenta – zarabiał naprawdę dużo. Przede wszystkim jako doradca Banku Światowego, członek Rady Nadzorczej jednego z banków, autor publikacji i wykładowca.
Na koniec roku podatkowego musiał dopłacić 100 tysięcy złotych do swego zeznania.
Po Łodzi krążyły plotki o zamówionym przez państwa Belków porcelanowym serwisie za, bagatela, 40 tysięcy złotych!
– Pracują, to mają – kwituje krótko Daniel Filipiak, sąsiad. Dwa razy upewnia się, czy aby nie zamierzamy o Marku Belce czegoś złego napisać. – To wykształcona rodzina – dodaje. – Jego dziadek był kierownikiem szkoły, tu, niedaleko. Ojciec po studiach, matka miała tytuły naukowe. On sam, jak pamiętam, zawsze też był bardzo zdolny. W szkole podstawowej już całego „Pana Tadeusza” na pamięć umiał.
Belków w okolicy zna każdy, bo też mieszkają tu przynajmniej od trzech pokoleń. A i wicepremier pobudował się na swojej działce, tuż obok rodzinnego domu. Dziś mieszka w nim jego młodszy brat Zbigniew. Ma firmę handlującą farbami i lakierami. Do pobliskiego kościoła przy ul. Farnej, na mszę w intencji zmarłych dziadków i rodziców, przyszli całą rodziną. – Teraz to ich dom już takiej sensacji nie wzbudza – mówi sąsiadka. – Kilka lat temu, jak pierwszy raz został ministrem finansów, to ludzie specjalnie przyjeżdżali pooglądać.
Sporą sensację na Rudzie wzbudziła jednak wizyta prezydenta Kwaśniewskiego w domu swego doradcy. Przyjechał tu po meczu.
– Kilku młodszych sąsiadów Kwaśniewskiemu owację przed oknami zrobiło, to wyszedł nawet na ulicę, z ludźmi pogadał – ciepło wspomina jedna z kobiet.
Pytani przez nas sąsiedzi zapewniali, że o „swym” ministrze nie myślą źle nawet podczas wypełniania PIT-ów.
Marek Belka, wicepremier, minister finansów.
Urodził się 9 stycznia 1952 roku, żonaty, dwoje dzieci. Hobby – koszykówka i podróże. Kolekcjonuje nakrycia głowy z różnych krajów.
Ukończył Uniwersytet Łódzki na wydziale ekonomiczno-
-socjologicznym. Praca dyplomowa na temat techniki i organizacji handlu zagranicznego – specyfika obrotu z wielkimi domami handlowymi na Zachodzie.
Stypendysta Fundacji Fulbrighta w Columbia University, Amerykańskiej Rady Towarzystw Naukowych w University of Chicago, London School of Economics. Dyrektor Instytut Nauk Ekonomicznych PAN w Warszawie, od 1994 roku – profesor nauk ekonomicznych.
Autor kilkunastu książek i ponad stu artykułów naukowych w prasie krajowej i zagranicznej.
Od lutego do października 1997 roku – wicepremier i minister finansów.
Od listopada 1997 do października 2001 roku – doradca ekonomiczny Prezydenta RP.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
