MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Trzecia setka Bodzia W.

Paweł Hochstim
Bodzio W. to najbardziej niedoceniany bramkarz w Polsce
Bodzio W. to najbardziej niedoceniany bramkarz w Polsce
Najbliższy mecz ŁKS z Zagłębiem Sosnowiec będzie trzysetnym występem w ekstraklasie Bogusława Wyparły. Najlepszy piłkarz łódzkiej drużyny od lat jest czołowym bramkarzem w Polsce i trudno się oprzeć wrażeniu, że także...

Najbliższy mecz ŁKS z Zagłębiem Sosnowiec będzie trzysetnym występem w ekstraklasie Bogusława Wyparły. Najlepszy piłkarz łódzkiej drużyny od lat jest czołowym bramkarzem w Polsce i trudno się oprzeć wrażeniu, że także... najbardziej niedocenianym.

Jego kariera rozpoczęła się w małym Mielcu, gdzie w I lidze zadebiutował w wieku 16 lat. Niemal od początku był podstawowym zawodnikiem mieleckiej drużyny. Gdy po pięciu latach odchodził z Mielca, miał na koncie ponad 160 meczów w ekstraklasie. Niestety, wybór nowego klubu nie był trafiony, bo Sokół Tychy, czyli twór powstały z połączenia Sokoła Pniewy i GKS Tychy, szybko zbankrutował. Na szczęście dla Bodzia W. (choć wtedy o tym pseudonimie jeszcze nikt nie słyszał) jego dobre występy w tyskim zespole dostrzegli szefowie ŁKS. Wiosną 1997 roku Wyparło trafił do Łodzi.

Trudno sobie wyobrazić lepszy debiut dla ełkaesiaka niż ten, który miał Bodzio W. 5 marca jego nowa drużyna pojechała na stadion Widzewa, by zagrać najważniejszy mecz w sezonie dla swoich kibiców. Wtedy właśnie Wyparło po raz pierwszy stanął między słupkami bramki ŁKS, a jego drużyna pokonała lokalnego rywala 1:0!

Ale stadion Widzewa nie będzie się dobrze kojarzył Wyparle. Dwa lata później, w ostatniej kolejce sezonu 1998/1999 Bodzio W. w pierwszej połowie wpuścił cztery gole, a ŁKS przegrywał 0:4. W przerwie ówczesny właściciel łódzkiej drużyny Antoni Ptak kazał trenerowi zmienić bramkarza. A Bodzio się zdenerwował i... pojechał do domu.

Choć od tego wydarzenia minęło już osiem lat, nadal kulisy tej sytuacji nie zostały wyjaśnione. Wprawdzie Wyparło pozostał w ŁKS, ale w kolejnej rundzie rozegrał tylko siedem meczów, a zimą przeniósł się do Legii Warszawa. Wydawało się, że będzie to krok w dobrą stronę, ale nie był. Bodzio W. nie zaliczył ani jednego występu w barwach stołecznej drużyny i na kilka lat zginął z pierwszoligowego futbolu. W ekstraklasie pojawił się wprawdzie na chwilę w Radomsku, ale tak na prawdę wrócił do niej dopiero w ubiegłym roku, gdy wywalczył awans w barwach ŁKS. - Kończę karierę - powiedział po ostatnim meczu w II lidze, ale na szczęście dał się przekonać do dalszych występów w łódzkiej drużynie. Fani zespołu z al. Unii nie wyobrażają sobie ŁKS bez Wyparły. - Bodzio tyle lat już ratuje im d... - usłyszałem po którymś meczu w poprzednim sezonie od wychodzącego z trybuny kibica.

Jest jedna rzecz, której brakuje w karierze Bodzia W. Choć zagrał trzy bardzo dobre mecze w reprezentacji, choć drużyna narodowa z Wyparłą w składzie nie przegrała meczu, nigdy nie przebił się do kadry. Ale występom w reprezentacji zawdzięcza swój boiskowy pseudonim.

Nie tylko fragment reprezentacyjny nie pasuje do wielkiego talentu Bodzia W. Aż trudno uwierzyć, że tak utalentowany bramkarz nigdy nie zagrał w zagranicznym klubie. A miał przecież w swojej karierze udane mecze z Manchesterem United w eliminacjach Ligi Mistrzów. Tak naprawdę tylko raz Bodzio W. mógł podbić Europę. Otrzymał dobrą ofertę z Olympique Lyon, ale na transfer nie zgodził się Ptak.

Bodzio W. wyraźnie nie lubi zainteresowania mediów. Do historii łódzkiej prasy przeszło już wydarzenie, gdy po jednym z przegranych meczów Wyparło milcząc przeszedł blisko sto metrów w towarzystwie zadającego pytania dziennikarza, by na końcu drogi powiedzieć: panie, daj pan spokój... Jest fanem zespołu Kult, z którego liderem Kazikiem Staszewskim zna się bardzo dobrze.

Kibicom ŁKS imponuje nie tylko formą na boisku, ale także przywiązaniem do klubu. Kilka tygodni temu powiedział nawet, że w trudnej sytuacji klubowi trzeba pomóc, a nie z niego uciekać. Dlatego już teraz przeszedł do historii łódzkiej piłki. A wszyscy kibice życzą mu, by nigdy nie znalazł się na takim zakręcie kariery, jak w 2002 roku, gdy trafił do trzecioligowej Pogoni Leżajsk. Bo trudno sobie wyobrazić ŁKS bez Bodzia W. w bramce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pierwszy trening polskich piłkarzy pod okiem 2500 kibiców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto